Leżeliśmy z Ianem przytuleni do siebie. Swoją głowe miałam na jego klatce piersiowej wsłuchując się w bicie jego serca, a on bawił się moimi włosami przez co było mi bardzo dobrze.
-Fajnie, że Julie i Jasper będą mieli dziecko-powiedziałam po chwili.
-A co jak sie wyprowadzi? Może Jasper kupi nowy dom, żeby żyli jak rodzina-odpowiedział.
-W tedy będe miała dom dla siebie. Jakoś przeżyje tą samotność.
-Będe cie codziennie odwiedzał i u ciebie spał-wymruczał w moje włosy, a ja się zaśmiałam. Jeździłam ręką po jego ciele, aż postanowiłam go o coś zapytać.
-Ile masz tatuaży?
-Dużo-odpowiedział.-nie zlicze.
-A ten co oznacza-przejechałam dłonią po jego lewej ręce gdzie widniał tatuaż tygrysa z cudnymi, błękitnymi oczami.
-Tygrys? Owage i siłe. Żeby sie nie poddawać i dążyć do upadłego.
-Śliczny-westchnęłam i położyłam ręke na lewej stronie klatki gdzie biło serce wskazując na kotwice.
-Oznacza dążenie do celu. Jeżeli coś mnie w życiu zatrzyma; jak na przykład kotwica statek to wiem, że mam iść dalej i sie nie poddawać.
-Aha-mruknęłam i pokazałam na inny tatuaż na jego żebrach.-a to?
-Kłódka-mruknął krótko.-jeszcze nikt nie odnalazł klucza do tej właśnie kłódki.
Zaśmiałam się cicho jeżdżąc palcem po tatuażach.
-A ten tatuaż na plecach?-zapytałam podnosząc głowe, aby na niego spojrzeć. Ian odsunął mnie lekko po czym usiadł pokazując umięśnione plecy gdzie znajdowały sie dwie wilcze lub psie, wielkie łapy.-co to ma za znaczenie?
-Poprostu chciałem to wytatuować. A gdy kiedyś będe miał dzieci zrobie małe wilcze łapki.
-To urocze-zaśmiałam się gdy Ian znowu sie koło mnie położył i przytulił do siebie.
-Nie jestem uroczy-prychnął, a ja zachichotałam.
-Jesteś-pogłaskałam go po policzku gdzie wyczułam parodniowy zarost.
-Nie.
-A ja twierdze, że tak.
-Jesteś niemożliwa-zaśmiał się składając całusa na moim czole.-ciesze sie, że tu jesteś. Bardzo sie bałem, że cie już nie zobacze.
-Ale tu jestem i nigdzie sie nie wybieram-odparłam.-a co z...Marthą?
Mężczyzna spiął się gdy usłyszał to imie.
-Policja ją poszukuje. Gdy ją znajdzie na pewno pójdzie do więzienia. W tedy musimy złożyć zeznania.
-Nie pracuje już w biurze?
-Oszalałaś? Po tym co ci zrobiła?-prychnął.-teraz mamy inną recepcjonistke.
-To dobrze, bo jak jutro wróce do pracy nie chce jej widzieć.
-Kiedy?-zapytał zszokowany.-chyba nie myślisz, że dam ci jutro pracować.
-Ian...
-Nie Ianuj mi tu-warknął.-zostajesz w domu przez dwa ttygodnie.
-ILE?!-pisnęłam siadając na łóżku.
-Tyle kazał ci wypoczywać lekarz, aby wszystko sie zagoiło. Nie pozwole, żebyć pracowała w takim stanie. Dopiero wyszłaś ze szpitala.
-Ja chce wrócić jutro.
-Brooke, nie denerwuj mnie-warknął siadając obok mnie.-nie wrócisz jutro do pracy, tylko za dwa tygodnie a jeżeli będzie trzeba to przedłużymy termin.
-Co ja będe robić dwa tygodnie w domu! Nic mi nie jest-syknęłam.
-Masz wiele stłuczeń i każde najmniejsze uderzenie w głowe może być dla ciebie śmiertelne.
-Ja w tej pracy wypełniam papiery, a nie uderzam łbem o ściane Ian-wywróciłam oczami.
-Nie ważne. Ktoś cie popchnie, uderzysz albo coś...
-Za dużo filmów-prychnęłam. Ian westchnął i położył dłoń na moim udzie.
-Brooke, prosze cie. Zostań w tym pieprzonym domu dwa tygodnie. Będe cie odwiedzał po pracy więc nie będziesz sie nudzić. Tylko zostań. Chce, żebyś byłą bezpieczna.
Popatrzyłam na jego pełne smutku oczy i westchnęłam cicho przytulając się do jego umięśnionego ciała.
-Dobrze, zostane w domu jeśli tak bardzo chcesz.
Mężczyzna objął mnie w talii chowając głowe w zagłębieniu mojej szyji.
-Dziękuje-wyszeptał.
***-Myślałaś już nad imionami?-zapytałam gdy razem z Julie siedziałam w kuchni. Znaczy ja siedziałam na blacie, a ona robiła coś do jedzenia.
-Jeszcze nie. Mamy jeszcze czas. Dla dziewczynki podoba mi sie Rosie, Hope albo Kenedy. Ale nie wiem jak dla chłopczyka. Może...Grayson? Albo Pitter? Jeszcze nad tym pomyśle.
-A pokoik?No bo wiesz...jak urodzisz to pewnie Jasper kupi wam dom i...
-Nie wiem czy bym dała rade sie do niego wyprowadzić. Nie zostawiłabym cie samą-powiedziała cicho.
-Nie martw sie o mnie-machnęłam ręką.-jak sie poprosi to sie zgadzaj. Musicie mieć wspólny dom, albo mieszkanie. I do tego oczywiście pokoik.
-Nie byłabyś samotna?-zapytała krojąc warzywa.
-Ian często by do mnie wpadał, albo ja do niego. Plus praca. Może pomyśle też nad zakupem psa albo fretki.
-Pocieszyłaś mnie-zaśmiała się.-ale pamietaj że jeżeli Ian też cie poprosi o zamieszkanie wyprowadzaj sie. Nie mieszkaj już tutaj tylko leć do niego.
-Ja i Ian nie jesteśmy razem długo. Mamy przed sobą jeszcze dużo życia. Myśle, że póki co na przeprowadzke za wcześnie.
-Teraz tak, ale kto wie...może kiedyś-wzruszyła ramionami.-a, i oczywiście zostaniesz chrzestną mojego malca.
-Na prawdę?-pisnęłam o mało nie spadając z blatu.
-Tak. A co myślałaś? Że dam komukolwiek ten zaszczyt. Tylko moja przyjaciółka będzie chrzestną mojego dziecka.
-Dziękuje-zeskoczyłam z blatu i uściskałam blondynke mimo, że ta miała w ręce nóż.
-Bez wahania tak stwierdziłam-zaśmiała się
CZYTASZ
Boss
Roman d'amourGdy dwudziesta dwu letnia Brooke podejmuje się pracy jako asystenka w biurze nie spodziewa się, że jej szefem zostanie nieziemsko przystojny, tajemniczy mężczyzna. Od tej pory życie Brooke zmieni się o sto osiemndziesiąt stopni za sprawą swojego prz...