Rozdział 17

82.2K 2.3K 901
                                    

Obudziłam się następnego dnia niewyspana. Bankiet trwał grubo do drugiej w nocy dzięki mojemu pomysłowi, a że dziś nie ide do pracy to postanowiłam nieco dłużej pospać. Ponownie położyłam głowę na miękkiej poduszce zamykając oczy.

-Wstawaj!-pisnęła Julie skacząc na moje łóżko. Otworzyłam oczy widząc, że dziewczyna ma wilgotne włosy i jest w samej bieliźnie. W sumie jesteśmy przyjaciółkami od dawna i nie wstydzimy się chodzić po domu w samej bieliźnie. 

-Julie, daj żyć-warknęłam.

-Imprezka się udała?

-Bankiet Julie-poprawiłam ją.

-Był alkohol?

-Tylko szampan-mruknęłam w poduszke, a blondynka prychnęła.

-Impreza bez alkoholu? Beznadzieja.

-Julie! Daj mi spać, prosze cie. Dzisiaj mam wolne, chciałabym się zdrzemnąć.

-Jak chcesz. Jakby co będe w salonie-powiedziała i wybiegła z mojego pokoju trzaskając drzwiami.
***

Dzień zleciał cholernie szybko. Może dlatego, że spałam do dwunastej, a później oglądałam na YouTubie śmieszne lamy i jakieś seriale i tak mi zleciał cały dzień. No, ale kolejnego musiałam już iść do pracy. Niestety. Obudziłam się w dużo lepszym nastroju niż poprzednio. Założyłam pudrową koszulę, czarną spódnice i oczywiście baleriny. Pomalowałam się, dobrałam biżuterie i zrobiłam coś z włosami, a potem zbiegłam do kuchni, aby zrobić sobie kawe i coś do jedzenia. Julie nie było, bo pewnie musiała lecieć do pracy, więc i ja po zjedzeniu śniadania wsiadłam do samochodu i pojechałam. W biurze byłam już pietnaście minut później. Przywitałam się z każdym pracownikiem i pojechałam do swojego biura. Wychodząc z windy zobaczyłam, że z gabinetu szefa wychodzi Martha która dopina guziki swojej koszuli. Jej włosy są roztrzepane, a szminka cała rozmazana.

Nie wnikam.

-Dzień dobry-powiedziałam tylko, ale nie dostalam odpowiedzi.

Suka.

Weszłam do swojego gabinetu zajmując się obowiązkami na dziś.
***

-Brooke-usłyszałam głos szefa więc podniosłam wzrok znad laptopa.

-Tak?

-Słuchaj...informuje, że jutro może mnie nie być-powiedział drapiąc się po karku.

-Coś się stało?

-Nie. Zupełnie nie. Nasza gosposia za trzy dni wyjeżdża na cąły dzień, a moje chrzestnice znowu przyjechały no i cóż...pochorowały się. Będe z nimi musiał zostać, bo przez ten czas nie znajdę dobrej opiekunki.

-Ja mogłabym się nimi zająć-palnęłam zanim zdązyłam ugryść się w język. Po jaką cholere to powiedziałam? No tak. Najpierw mówie potem myślę.

-Mogłabyś?-twarz szefa nagle się rozpromieniła. Czy mogłabym? Cholera nie. Nie chce być drugi raz w jego domu mimo, że pokochałam te dwie małe gwiazdeczki. Najlepiej to powiem, że przypomniałam sobie o wizycie rodziców czy coś. Tak...tak powiem.

-Oczywiście. Żaden problem-co ty pieprzysz Brooke?!

-Jejku, byłoby wspaniale. Nie musiałabyś przychodzić do pracy byle by zająć się dziewczynkami. Ja ci napiszę jeszcze szczegóły co i jak, zgoda?

-Oczywiście.

-Oczekuj wiadomości na poczcie-powiedział i wyszedł zamykając drzwi. Po jaką cholere ja to powiedziałam? Co mnie podkusiło, żeby znowu bawić się w opiekunkę. Polubiłam małe, ale jednak nie chce być znowu w jego domu. I to sama z dziećmi, bo on będzie w pracy! Pięknie.

Po jakiejś godzinie drzwi mojego gabinetu otworzyły się i stanął w nich Tony.

-Cześć piękna.

-Hej-uśmiechnęłam się.

-Masz teraz czas?

-W sumie...nie mam nic do roboty. 

-Super. Zapraszam cie na kawe. Tym razem nie do bufetu, a to pobliskiej kawiarni. I na obiad. Co ty na to?

-Chętnie. Poczekaj chwilę-wstałam i podeszłam do wieszaka gdzie wisiał mój czarny płaszcz. Ubrałam go na siebie i wzięłam moją torebkę. Tony przytrzymał mi drzwi i przepuścił pierwszą więc razem udaliśmy się w stronę wyjścia.

-Wybierasz się gdzieś?-zapytał ostrym tonem Ian którego spotkaliśmy wychodząc z windy.

-Idziemy coś zjeść szefie-odezwał się za mnie Tony.-wrócimy za godzinę.

Czułam jakby mięśnie Iana się napięły. Mierzył mnie dziwnym spojrzeniem, po czym spojrzał na mojego towarzysza i warknął jedynie:

-Godzina-po czym najzwyczajniej w świecie poszedł.

-O co mu chodzi?-zapytałam.

-Nie mam pojęcia. A teraz chodź, mamy godzinę-pociągnął mnie za ręke w stronę wyjścia, a ja zaśmiałam się głośno z jego pomysłu. Razem udaliśmy soę do niedalekiej kawiarni gdzie zamówiliśmy dwie kawy oraz talerz naleśników które wręcz rozpływały sięw ustach. Gdy wzięłam pierwszy kęs poczułam jaka byłam głodna. Tony cały czas o czymś nawijał podtrzymując temat, a ja słuchałam go z zaciekawieniem. Wybuchaliśmy co chwile śmiechem, a usta nam się nie zamykały. Piliśmy też swojekawy która była przepyszna! Z resztą tutaj wszystko jest najlepsze.Nawet sama atmosfera. Ciągle o czymś nawijaliśmy, a Tony cały czas żartował przez co bolał mnie brzuch od śmiechu.

-Cholera-powiedział w końcu gdy wyciągnął telefon.-zaraz kończy nam się czas.Idziemy-wziął mój płascz i jak na gentelmena przystało pomógł mi go ubrać, potem zapłacił za wszystko, chwycił mnie za ręke i wybiegliśmy z kawiarni nieustannie się śmiejąc. Droga do biura trwała może dwie minuty, bo prawie cały czas biegliśmy więc gdy dotarliśmy na miejsce byliśmy cali zsapani, ale też szczęśliwi.

-Dziękuje za dzisiaj. Wspaniale się bawiłam-wysapałam opierając dłonie na kolanach.

-Ja też dziękuje. Było wspaniale. Musimy to powtórzyć.

-Koniecznie. Muszę iść do pracy. Do później piękna-odezwał się, pocałował mnie w czoło i każdy rozszedł się w swoją stronę.



Lubicie Toniego? A może macie do niego jakieś wąty? XD
Śmiało piszcie.
Buziaki :*


BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz