Rozdział 15

81.9K 2.1K 531
                                    

Minął miesiąc od kąd pracuje w biurze. Całe cztery tygodnie ciężkiej, ale dobrze wynagradzanej pracy. Moja pierwsza wypłata była dość spora i nie wiem czy Ian się pomylił, czy po prostu każdy pracownik tutaj ma taką wypłatę. Cięzko pracowałam co oczywiście szef zauważył. Starałam sie robić wszystko starannie i w miare szybko. Poza bieganiem z papierami dawałam też Ianowi kawę lub jakieś jedzenie. Taka rola asystenki.

Byłam akurat w trakcie segregowania jakiś dokumentów gdy zobaczyłam, że mój szef wchodzi do gabinetu.

-Tak?-zapytałam zaprzestając wykonywanej czynności.

-Brooke, mam dla ciebie ofertę-powiedział.-jeżeli się zgodzisz twoja wypłata na następny miesiąc będzie nieco większa.

-Słucham.

-Robimy bankiet za tydzień. Będą tutaj najważniejsi ludzie i bardzo mi zależy, aby dobrze wypaść. Chciałbym, żebyś nosiła przekąski i napoje jeżeli to dla ciebie nie problem.

-Dlaczego ja?-zapytałam.

-Cóż...jesteś odpowiedzialna i pracowita. Wziąłem jeszcze jedną osobę, więc chciałbym, żebyś po prostu tam chodziła i dzęstowała ludzi.

-Cóż...nie wiem co powiedzieć-podrapałam się zakłopotana po głowie.-chętnie, ale o której i gdzie?

-O godzinie dziewietnastej, tak gdzieś do północy w sali spotkań na samej górze. Chciałbym żebyś ubrała coś eleganckiego, ale nie tak jak ubierasz się do biura.

-Rozumiem. Więc dobrze. Zgadzam się.

-Wspaniale-uśmiechnął się.-jeżeli coś się zmieni będe mówił. To chyba tyle. Możesz wracać do pracy Brooke.
***

Tydzień minął bardzo szybko. To właśnie dziś jest jakiś ważny bankiet więc trochę się denerwuje. Szef wypuścił mnie i taką Maie pare godzin wcześniej, abyśmy się mogły przygotować. Polubiłam ją nawet. Jest niską mulatką z burzą czarnych włosów. Skłamałabym mówiąc, że nie jest ładna. Pożegnałam się z nią i pojechałam do swojego mieszkania. Julie była nadal w pracy więc miałam dom tylko dla siebie. Pobiegłam na górę po drodze zdejmując ciuchy. Miałam na wyszykowanie się tylko dwie godziny. Plus dojazd. Wzięłam ekspresowy prysznic i wskoczyłam w granatową sukienkę z koronką na rękawach i z wycięciem na piersi. Do tego ubrałam szpilki w tym samym kolorze. Usiadłam przy toaletce i przez godzinę malowałam się oraz kręciłam włosy. Stwierdziłam, że wyglądam nawet znośnie, więc biorąc swoją białą torebkę wybiegłam z domu kierując się do mojego naprawionego już auta. Chciałam zwrócić Ianowi pieniądze za to, ale nie chciał i mówił, żeby potraktować to jaki mini prezent bez okazji.

Dojechałam do budynku i zobaczyłam bardzo dużo, cholernie drogich samochodów. No biedni ludzie nie mają wstępu na bankiet. Po drodze spotkałam Maie która wyglądała cudownie w długiej, obcisłej, czerwonej sukience aż za kolano z rozcięciem które kończyło się do piero na jej biodrze.Miała też mocny makijaż, a włosy zostawiła takie jakie miała. Razem wsiadłyśmy do windy nieustannie rozmawiając. Winda miała bardzo dużo pięter do zaliczenia więc troche tam stałyśmy, a gdy się rozsunęła wyszłyśmy kierując się do wielkiej sali na końcu korytarza. 

-Jesteście już-Ian ubrany w garnitur podszedł do nas i wskazał na blat gdzie leżały tacki z napojami i jedzeniem.-wcześniej wszystko wam wytłumaczyłem. Możecie zaczynać?

-Tak-powiedziałyśmy hurem. Mulatka wzięła tacke z jakimiś drinkami, a ja z koreczkami. ozdzieliłyśmy się i zaczęłyśmy chodzić między ludźmi którzy popijali szampana rozmawiajac ze sobą. Faceci mieli zapewne niesamowicie drogie garnitury, a kobiety idealny makijaż, cudowną fryzurę i długie, błyszczące suknie. Przy nich wyglądałam jak czarna owca, ale w sumie jestem tu tylko od podawania przystawek. 

-Koreczka?-zapytałam jakiejś pary która ze sobą rozmawiała pijąc szampana. Wzięły dziękując mi skinieniem głowy, a ja szłam dalej. To nie mój klimat. Było nudno, w tle leciała jakaś wolna muzyka, a ludzie tylko rozmawiali. Wolałam być teraz na jakiejś grubej imprezie i tańczyć, a nie lawirować między ludźmi z tacką jedzenia. Jak im się tu nie nudzi?

Bankiet trwał już z dwie godziny, a ludzi nadal było bardzo długo. Nie rozumiem ich. Ja w takiej atmosferze uciekłabym już po dziesięciu minutach. Stanęłam obok radia który puszczał jakąś smętną muzykę. Rozglądnęłam się czy nikt na mnie nie patrzy, a potem podpięłam swój telefon z jakimś energicznym kawałkiem. Szybko wzięłam tackę z koreczkami odchodząc jak najdalej radia. Ludzie patrzyli dziwnie raz na siebie, a raz na radio. Niektórzy z zaciekawieniem, jeszcze inni ze złością. Uśmiechnęłam się triumfalnie, że wreszcie nie muszę słuchać tych smętnej piosenki. O ile to coś można było nazwać piosenką.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz