Rozdział 64

53.5K 1.6K 305
                                    

-O BOŻE!-krzyczała Julie gdy lekarze wieźli ją do sali.

-Kochanie, będzie dobrze-mówił Jasper trzymając ją za ręke.

-Nic kurwa nie będzie dobrze!-ryczała.-rozrywa mnie! Dajcie mi coś na bóle!-krzyczała, ale lakarze to ignorowali.

-Julie, zaraz wszystko będzie dobrze-mówiłam idąc po drugiej stronie łóżka.

-Chyba kurwa w snach!-krzyknęła zamykając oczy.-BOŻE! JAK BOLI!

Później słyszałam tylko jej krzyk, bo lekarze wywiexli ją na porodówke, a za nią wbiegł przerażony Jasper.

-Oby wszystko było dobrze-wyszeptałam przytulając się do mojego chłopaka który pocałował mnie w czubek głowy.

-Będzie dobrze. Julie jest twarda, poradzi sobie.

-Nadal nie zdradziła nam płci dziecka. Nawet Jasperowi nie powiedziała.

-Myśle, że za niedługo poznamy płeć-zaśmiał sie cicho przy moich włosach.

-Nie wiem czy kupić różowe czy może niebieskie śpioszki-westchnęła.

-Kup żółte. Albo białe. Będą pasować do dziewczynki i chłopca.

-Już kupiłam. Dam jej po porodzie-westchnęłam.

-Kiedy Julie sie wyprowadza?-zapytał wciąż mnie przytulając. Ah, no tak. Zapomniałam wam powiedzieć. Przez te kilka miesięcy bardzo dużo sie wydarzyło. Jasper dwa miesiące po sylwestrze zapytał Julie o zamieszkanie z nim. Dziewczyna nie chciała bo stwierdziła, że nie poradze sobie sama, ale co miałam jej powiedzieć? Uśmiechnęłam się i wręcz kazałam jej tam zamieszkać.Nie chciała, ale w końcu sie zgodziła i obiecała, że będzie mnie odwiedzać. Ponoć kupił jakieś nowoczesne mieszkanie w centrum z czego sie ciesze.

Troche sie boje mieszkania samej, ale Ian obiecał, że będzie mnie cały czas odwiedzał i mogę do niego przychodzić kiedy tylko chce. Troche mnie tym uspokoił, że jednak nie do końca będe sama. A co jest najgorsze? Ten kretyn jeszcze jej sie nie oświadczył! Gdy go o to zapytałam powiedział, że niedługo to zrobi, ale musi wymyślić coś WOW. Mam nadzieje, że będzie ślub i że stworzą cudowną rodzine. Jasper to wspaniały mężczyzna.Zaopiekuje sie Julie i swoim dzieckiem.

Usiadłam na krześle, a Ian obok mnie.

-Chcesz kawy?-zapytał masując moje plecy.

-Mhm-mruknęłam.

-Dobrze sie czujesz? Od paru dni jesteś jakaś blada.

-Dobrze. To przez tą ciąże Julie-odparłam z lekkim uśmiechem.

-Okey. Pójde po kawe-pocałował mnie w skroń i odszedł, a ja przez dłuższy czas siedziałam. Boże, ile to może trwać? A czekam dopiero półgodziny. A ponoć poród może trwać kilkanaście.

-Boże-wyjąkałam sama do siebie wzdychając. Ian przyniósł mi kawe, a ja upiłam łyk. Była okropna, ale czego chcieć od szpitalnej kawy? A że dzisiaj jej nie piłam tu musiałam sie zadowolić tymi sikami z automatu.
***

-Boże, ile to moze trwać-wstałam z krzesła, ale zakręciło mi sie w głowie przez co usiadłam.

-Spokojnie. Rodzi dopiero godzine. Może chcesz jechać do domu?-zapytał mnie Ian.

-Nie. Zostane tutaj.

-Ale wiesz, że poród może trwać czasem całą noc?

-Wiem. Ty jedź. Ja poczekam.

-Zostane z tobą-pociągnął mnie na swoje kolana i przytulił.-na pewno wszystko dobrze?

-Mhm. Poprostu zjadłam dzisiaj nieświeży jogurt, bo nie przeczytałam na opakowaniu daty-zaśmiałam sie cicho.

-Jesteś świrnięta-odpowiedział.-na drugi raz patrz co jesz i do kiedy można to jeść.

-Wiem. Tak zrobie-kiwnęłam głową i oparłam sie o ramie Iana.-nie musisz wrócić do pracy?

-Zrobiłem sobie dzień wolnego, aby tu z tobą być.

-Jesteś cudowny-wyszeptałam.

-Wiem-zaśmiał sie obejmując mnie w pasie i przytulając do siebie. Oczy same mi sie zamykało, ale starałam nie spać. Nie mogę zasnąć w szpitalu. Jak wróce do domu to wyśpie sie za wszystkie czasy...
***

Usłyszałam głośne otwieranie drzwi przez co zerwałam sie z kolan Iana wstając na równe nogi. Ian przytrzymał mnie w talii, abym nie upadła przez zawroty głowy. W drzwiach stał Jasper z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Mam syna!-wrzasnął, a pare osób popatrzyło na niego w szoku.-boże, mam syna!

-Gratuluje-podeszłam i przytuliłam podekscytowanego przyjaciela.

-Stary, mówiłeś, że syn i miałeś racje-zaśmiał sie Ian.

-Boże, nie moge w to uwierzyć-oparł się o ściane.-mam syna-wyszeptał.-kurwa, to sen.

-Spokojnie. Na pewno jest podobny do taty-roześmiałam sie.-można do niej wejść?

-Mhm. Ale cicho, bo jest zmęczona-powiedział mężczyzna. Razem z Ianem weszliśmy na sale gdzie zobaczyłam moją przyjaciółke. Zawsze cudownie wyglądającą, teraz jest blada, cała mokra od potu i strasznie zmęczona. Na rękach trzyma jednak swój skarb; malutkie dziecko owinięty w kocyk i uśmiecha się do niego. To jest przepiękny widok.

-Julie-wyszeptałam, a dziewczynka podniosła na mnie zmęczone, zapadnięte oczy. Usiadłam obok niej i zobaczyłam cudownego, malutkiego chłopczyka z zamkniętymi oczkami.-boże, ale śliczny.

-Piękny-wyszeptała sama do siebie. Dotknęłam lekko jego maleńkiej rączki czując gładką skóre.

-Pewnie jesteś padnięta-mówiłam cicho, aby nie zbudzić niemowlaka.

-Mhm, strasznie. Chcesz potrzymać?

-M..mogę?

-Oczywiście-zaśmiała sie cicho.-ufam ci.

Wystawiłam ręce i wzięłam kocyk z dzieckiem. Czułam jak mały nerwowo sie rusza, ale śpi dalej. Jego rączki zwinięte były w pięść, a on sam cichutko oddychał.Miał taki maleńki nosek i usta. Był piękny.

-Nie wiesz nawet jak ślicznie wyglądasz z dzieckiem na rękach-wyszeptałmi do ucha Ian gładząc główke dziecka.

-Masz już pomysł na imie?-zapytałam.

-Nie. Mamy pare pomysłów, ale musimy to przemyśleć-odparła. Wyglądała na naprawdę zmęczoną. Oddałam jej dziecko a ta znowu uśmiechnęła się lekko. W pewnej chwili do sali weszła lekarka.

-Musimy zabrać pani synka-powiedziała miło.-wszystkie baania i te sprawy.

-Dobrze. Prosze na niego uważać.

-Naturalnie-ostrożnie wzięła noworodka i wyszła z nim z sali.

-Prześpij sie-powiedziałam.-ja też wróce do domu i przyjdę jutro.

-Mhm-odpała z zamkniętymi oczami.

-Chodź, prześpisz się u mnie-powiedział Ian chwytając mnie za ręke.



No to Julie urodziła. Kto zgadł, że to będzie chłopczyk? :) 
Buziaki :*

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz