Rozdział 38

72.7K 2K 373
                                    

Weszłam do bufetu robiąc dla siebie i szefa kawe. Stwierdziłam, że najpierw szybko wypije, a potem zaniose Ianowi. Nadal nie wierze, że jesteśmy razem. I zastanawiam się czy to nie jest sen. Ten istny bóg seksu do którego wzdychająwszystkie kobiety wybrał mnie. Jest cudowny w każdym calu. Boje się jednak, że...skoro tak bardzo lubiał pieprzyć co popadnie to, że nigdy tego nie zmieni. I że pewnego dnia to się stanie i go na tym nakryje. Nie wiem czy bym to przeżyła. Jednak stwierdziliśmy, że póki co nikt o tym nie musi wiedzieć.

-Bu-poczułam jak ktoś łapie mnie w talii przez co odwróciłam się w stronę mężczyzny.

-Hej Tony-uśmiechnęłam się lekko.

-Hej śliczna. To może wypad na obiad na przerwie?-pochylił się w moją strone, a ja położyłam mu ręce na klatce piersiowej.

-Wybacz Tony. Dzisiaj nie mogę.

-No to może jutro?-zapytał oddając się ode mnie.

-Zobacze. Teraz musze iść pracować. Narazie-dopiłam swoją kawe i wzięłam dla Iana. Całą droge do jego biura waliło mi serce. Nie wiem czemu. Prawie codziennie jestem w jego gabinecie.

Może dlatego, że teraz coś się zmieniło.

Zapukałam, a gdy usłyszałam"zapraszam", popchnęłam duże drzwi wchodząc do środka. Za biurkiem siedział Ian w garniturze i wyglądał tak zajebiście, że to chyba grzech być tak pięknym.

-Kawa dla ciebie-mruknęłam nieśmiało. Mężczyzna podniósł wzrok znad papierów po czym wstał i podszedł do mnie bliżej.

Moje serce w cale mocniej nie zabiło.W cale.

Wziął z moich rąk filiżanke i odstawił na biurko, a potem swoje ręce umieścił na mojej talii.

-Tęskniłem-wyszeptał mi do ucha delikatnie je nadgryzając.

-Ja też-powiedziałam troche nieśmiało. Mężczyzna się uśmiechnął, a następnie delikartnie musnął usta. Chwile potem zaczęliśmy całować sie mocniej. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze, a ja uchyliłam usta przez co wsunął swój język i zaczął bawić się moim.

-M...musze wracać do pracy-wyjąkałam między pocałunkami.

-Szkoda-mruknął w moje usta.-przychodzisz dziś do mnie?

-Niech zgadne. Zaopiekować się dziewczynkami?-zapytałam z uśmiechem zarzucając ręce na jego szyje.

-Nie. Przyjadą dopiero za tydzień. Mamy cały dom dla siebie-lekko pociągnął moją dolną warge.

-W takim razie okey. Mogę przyjechać-wzruszyłam ramionami.

-Czekaj na mnie po pracy przed moim samochodem-odparł, po czym pocałował mnie w czoło i wypuścił ze swojego gabinetu, mimo, że chciałam tam z nim zostać.
***

Bardziej opatuliłam się moim czarnym płaszczem wychodząc z pracy. Było naprawdę zimno, więc dobrze, że założyłam też szalik i botki na wysokim obcasie. Odnalazłam wśród samochódów auto mojego faceta (jak to dziwnie brzmi) i jednocześnie szefa po czym na niego czekałam. W tymczasie wyciągnęłam telefon i zaczęłam się nim bawić. Chcąc wyciągnąć gumy z mojego płaszcza zobaczyłam, że jakaś paczka wypadła na podłogę. Podniosłam i ze zdiwieniem uniosłam brwi.Papierosy? Nie paliłam od dawna. Co one tu robią? Kiedyś gdy miałam szesnaście lat zaczęłam palić i trwało to pare lat, ale rzuciłam. Najwidoczniej o nich zapomniałam. Rozglądnęłam się czy nikt nie widzi, a potem włożyłąm papierosa do ust, podpaliłam i zaciągnęłam się czując spokój. Boże, jak ja dawno nie paliłam. Tęskniłam za tym.

Wydmuchałam pare wkładając kolejny raz do ust papierosa. Zdziwiłam się gdy nagle ktoś go wyciągnął spomiędzy moich warg, a potem rzucił o ziemie przydeptując butem.

-Co ty do kurwy robisz?-syknął Ian.

-Dawno nie paliłam. Papierosy znalazłam w płaszczu więc wzięłam jednego.

-Nie będziesz sie truć-syknął odbierając ode mnie paczke.-i nie będziesz do kurwy znowu popadać w nałóg.

-No nie jest żaden nałóg-wywróciłam oczami.-tylko jeden papieros.

-A potem kurwa drugi, trzeci i czwarty i wylądujesz w szpitalu, albo na cmentarzu. Zrozum Brooke, że palenie jest szkodliwe. Nie chce, żeby coś ci się stało.

-Aż tak się o mnie martwisz, że zabraniasz mi palić?-warknęłam.

-Myślałam, że to normalne skoro jesteśmy razem-odparł z lekkim smutkiem i bólem w oczach. Przetarłam twarz dłońmi i popatrzyłam na mężczyzne.

-Masz racje. Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. 

-Po prostu się o ciebie martwie, zrozum to Brooke-westchnął cicho, a ja podeszłam i wtuliłam sięw jego kurtke. Ten objął mnie swoimi silnymi ramionami.

-Wiem i to doceniam. Na prawdę. Przepraszam. Czasem tak mam. Nie kontroluje swoich słów. To urocze że się o mnie martwisz.

-O kogoś muszę-pocałował mnie w czubek głowy.-ale nie niszcz się.

-Ty też palisz-zmarszczyłam brwi i podniosłąm głowę, aby na niego spojrzeć.

-Skąd wiesz?-zrobił zdziwioną mine.

-Twój zapach perfum, mięty i dumy papierosowego nie da się pomylić z niszczym innym.

-Ja się mogę truć. Ty na to nie zasługujesz. 

-Nikt na to nie zasługuje Ian-odpowiedziałam.

-Ja pale od bardzo dawna. Nic mi nie będzie. Ale ty tego nie rób. Nie schodź na samo dno.

-Jedźmy już do ciebie-powiedziałam, a Ian schylił się i pocałował mnie lekko w usta, a potem oboje wsiedliśmy do samochodu.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz