Rozdział 49

63.7K 1.8K 242
                                        

Od pieprzonych trzech godzin siedze przed szpitalną salą i nie wiem co z Brooke. Co chwile wstaje aby pochodzić po sali, albo ciągne sie za włosy. Nie wytrzymam dłużej. Od pieprzonych trzech godzin ją operują i nie wiadomo czy przeżyje czy nie. Jeżeli ona umrze...Martha zginie w piekle. Osobiście dopilnuje, aby poszła do więzienia i żeby nigdy przenigdy już nikogo nie skrzywdziła. Ale ona musi żyć do cholery.

-Ian!-usłyszałam damski szloch, a po chwili jej przyjaciółka do mnie przybiegła. Była cała roztrzęsiona i płakała. Za nią szedł Jasper jeżeli się nie myle z rękami w kieszeni i ze spuszczoną głową.-wiadomo co z nią?-załkała.

-Nie-warknąłem siadając na krześle.-ta kurwa tego pożałuje.

-Kto jej to zrobił?-spytała Julie, a ja bardzo krótko streściłem jej przebieg wydarzeń. Julie była czerwona z gniewu.-nie daruje jej tego. Ta suka pożałuje, że ją dotknęła. Tymczasem ona musi żyć. Nie umrze.

-Kochanie-Jasper przytulił ją od tułu całując w głowe.-Brooke wydobrzeje, zobaczysz.

-Ona...ona nie może umrzeć-powtarzała.-niedługo święta. Musi być z rodziną-odwróciła się do chłopaka i przytuliła, a ja odwróciłem wzrok. Chciałem teraz tak przytulać i całować Brooke. Ale to niemożliwe/

Jasper szeptał jej coś do ucha, ale ta cały czas szlochała.

-Chcecie może kawe?-zapytał Jasper gdy Julie usiadła na krześle obok mnie wycierając mokre policzki.

-Nie-burknąłem krótko.

-Ja też nie-wychlipiała blondynka.-ile już trwa ta operacja?

-Jakieś trzy godziny-odparłem załamany przecierając twarz rękami.

-Prosze pana!-Julie zerwała się z krzesła i podbiegła do lekarza. Zaczęła coś do niego mówić, a po chwili wróciła i z powrotem usiadła na krześle.-mówi, że operacja nadal trwa.

-Mi mówili to samo-szepnąłem.

-Julie, oddychaj spokojnie-mówił Jasper widząc że dziewczyna zanosi się głośnym szlochem. Klęknął przed nią i popatrzył na nią z troską.-Julie, spokojnie. 

Blondynka kiwnęła głową i przytuliła się do swojego chłopaka.
***

Z sali wyszedł mężczyzna w białym kitlu więc we trójke wstaliśmy jak poparzeni.

-Co z nią?-zapytałem czując jak serce obija mi się o kości. To dla mnie najtrudniejszy czas. Diagnoza lekarza. Żyje czy nie. Jasna cholera chłopie mów! 

-Udało nam się zatamować krwotok. Doszło niestety do mocnego stłuczenia czaszki przez co panna Brooke zapadła w śpiączke.

-C...co?-wyjąkałem.

-Przykro mi, ale bądźmy dobrej myśli. To silna kobieta. Poradzi sobie. 

-Ile może trwać ta śpiączka?-wyłkała Julie w objęciach swojego chłopaka.

-Różnie. Zależy od organizmu. Czasem pare dni, albo...-zawiesił się.

-Albo?-zapytałem zrozpaczony.

-Pare lat-gdy to powiedział opadłem z hukiem na krzesło gapiąc się w jeden punkt.

Pare lat

Pare lat

Pare lat.

-Wierzmy jednak, że obudzi się niebawem. 

-Można do niej wejść?-zapytałem bliski płaczu.

-Dzisiaj nie. Dopiero jutro. Prosze wrócić do domu i przyjść jutro-uśmiechnął się i odszedł.

-Zabiore Julie do domu-powiedział Jasper przytulając blondynke która szlochała i nie reagowała na nasze słowa zupełnie jak w amoku.-będzie spać u mnie do czasu aż Brooke nie wyjdzie ze szpitala. Odwieść cie?

-Pojade sam-wyszeptałem. Jasper kiwnął głową, wziął swoją dziewczyne na ręce i wyszedł ze szpitala, a ja zauważyłem tylko przerażoną twarz Julie która patrzyła się tępo przed siebie szlochając.

Oparłem się o drzwi gdzie leżała moja dziewczyna i ze łzami w oczach wyszeptałem:

-Wróce do ciebie jutro. Obiecuje.
***

Cały wczorajszy i dzisiejszy dzień myślałem czy zadzwonić do rodziców Brooke i wreszcie to zrobiłem. W końcu są jej rodzicami, powinni wiedzieć. Gdy jej mama to usłyszała zaczęła głośno płakać, a jej mąż ją pocieszał. Trudno mi było coś powiedzieć gdy słyszałem przez telefon płacz kobiety. Jej mąż natomiast który był bardziej opanowany powiedział, że przyjadą jak najszybciej. Nie chce nawet sobie wyobrażać co teraz czują.

W nocy prawie nie zmrużyłem oczu, a gdy już zasnąłem to budziłem się cały spocony. Śniła mi się Brooke jak umierała. Byłem przerażony. A co jak to okaże sie prawdą?

Rano wypiłem tylko kawe i pojechałem do szpitala. Chciałem być tak jak najszybciej. Na szczęście lekarze pozwolili mi się z nią zobaczyć. Wszedłem do sali i doznałem szoku. Moja Brooke leżała na łóżku przykryta kołdrą i cała biała podpięta do tych wszystkich kabelków i masyzn. Na czole miała bandaż, a na twarzy dużo siniaków i stłuczeć. Usiadłem na krześle i złapałem jaj drobną,zimną dłoń.

-Brooke-wychrypiałem.-cześć-uśmiechnąłem się lekko.-chciałem cie przeprosić. Że to stało ci się przeze mnie. Nie potrafie cie nawet ochronić. Co ze mnie za facet?-pocałowałem lekko jej dłoń.-Brooke, musisz się obudzić. Dla rodzićów, dla Julie, dla mnie. Wszyscy mamy nadzieje, że sie obudzisz. Obudź się przed świętami. Wiem jak kochasz to święto. Musisz sie obudzić. Nie rób nam tego. Jesteś dla mnie kurewsko ważna i kocham cie nad życie-oparłem czoło o jej ręke-obudź się jak najszybciej Brooke.

-Przepraszam-obok mnie stanął lekarz.-musimy panne Brooke zbadać więć musi pan niestety wyjść.

-Przyjdę tu jeszcze. Obiecuje kochanie-złożyłem pocałunek na jej czole i wyszedłem z sali, a potem ze szpitala. Wsiadłem do auta i walnąłem z całej siły w kierownice krzycząc głośno:

-Kurwa mać!

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz