Rozdział 69

58.4K 1.6K 275
                                    

IAN

Dochodziła dwudziesta trzecia. Leżałem w łóżku trzymając w objęciach Brooke która od paru godzin spała ubrana w moją koszulke i przykryta po samą szyje kołdrą. Oddychała miarowo a ja czułem jak jej oddech łaskocze moją klatke piersiową. Głaskałem ją lekko po plecach patrząc się w jeden punkt. Nadal w to nie wierze. Musze sie oswoić z tym, że będe ojcem. Nie planowałem tego. BA! Nie planowałem nawet, że będe w związku. Że będe trzymał w ramionach kobiete która jest dla mnie całym światem. I że zrezygnuje z ciągłych szybkich numerków. Teraz liczy sie tylko Brooke. I fasolka która rozwija sie w jej brzuchu. Tak kurewko ją kocham i nasze nienarodzone jeszcze dziecko. Wiem, że gdy będzie to córeczka to będe ją odpędzać od wszystkich chłopaków, a gdy będe miał syna to będe z nim grał w piłke i jeździł na motorze. Ciesze się, że Brooke którą kocham nad życie nosi nasze dziecko. I teraz wiem, że musze się o nią zatroszczyć. Że niedługo urodzi nasze dziecko. Trzeba zrobić pokoik, kupić najpotrzebniejsze rzeczy i...co najważniejsze musi się do mnie wprowadzić. Chce żeby mieszkała ze mną. Myślałem nad tym bardzo długo. Znamy sie dość sporo i jesteśmy w związku długi czas więc najwyższa pora zrobić krok do przodu. Mam bardzo dużo miejsca. Przerobimy jakiś pokój gościnny w raj dla naszego maluszka. Delikatnie położyłem dłoń na leciutko zaokrąglonym brzuszku Brooke, a ta poruszyła sie niespokojnie, ale spała dalej.

-Kocham was-wyszeptałem całując dziewczyne w głowe.

BROOKE

-Cześć!-pisnęłam do Julie która otworzyła nam drzwi. Blondynka mocno mnie przytuliła.

-Hej, wchodźcie-wskazała ręką, a my z Ianem weszliśmy w głąb mieszkania.

-Potem opowiesz mi jak było-wyszeptała mi do ucha Julie idąc do salonu gdzie siedział Jasper trzymając na rękach Chrisa.

-Cześć skarbie-przywitałam sie.

-Hej-uśmiechnął się Jasper.

-Nie witałam sie z tobą-zaśmiałąm sie i nachyliłam w strone chłopczyka który patrzył sie na mnie dużymi oczkami, a po chwili lekko się uśmiechnął.

-Ale on ma śliczny uśmiech-zaśmiałam sie. Jego rączka owinęła lekko mój palec i tak trzymał przez dłuższy czas.

-Oglądamy boks-odparł Jasper podając Ianowi piwo.

-Prowadzisz-warknęłam.

-Skarbie, dzisiaj ty poprowadzisz-zaśmiał sie.

-W snach.

-Tak?-przyłożył butelke do ust i przechylił ją.

-Ani sie...-zaczęłam,ale Ian wypił połowe butelki.-świnia.

-Też cie kocham-zacmokał i spojrzał na Jaspera.-włączaj ten boks.

-Przypilnuj Chrisa Jasper-zwróciła sie do mężczyzny, a potem pociągnęła mnie za ręke ciągnąc do ich sypialni.-opowiadaj-pisnęła siadając na łóżku.-jak zareagował?

-Lepiej niż myślałam-zaśmiałam sie cicho.-oczywiście jak to ja wypłakałam chyba wszystkie łzy. Bałam sie, że mnie zostawi, a on był szczęśliwy.

-Wiedziałam!-pisnęła radośnie.-będziecie śliczną rodzinką. Jeszcze tylko zamieszkacie razem i idealnie-klasnęła w dłonie.

-Narazie nam sie nie śpieszy. Dziecko urodzi sie za pare miesięcy.

-Przez ten czas ci sie pewnie oświadczy-zaczęła marzyć, a ja wywróciłam oczami.

-Może. Zobaczymy.

-Kochasz go więc pewnie sie zgodzisz na oświadczyny.

-No tak-zaśmiałyśmy sie.-i oczywiście zostaniesz chrześnicą dziecka.

-Oby to była dziewczynka-powiedziała patrząc na mój lekko wypukły brzuszek.-ciąża jest okropna, ale gdy urodzisz zobaczysz że było warto.

-Już pokochałałam tą fasolke-położyłam dłoń na brzuchu.

-Chodź, pójdziemy do salonu na jakąś herbate czy coś.

-Herbata będzie dobrym pomysłem-powiedziałam idąc do salonu.

-Jasper, wyłącz ten boks-zbeształa go jego narzeczona.

-Skarbie, my tu teraz oglądamy.

-Oglądnijcie u nas w sypialni. My z Brooke chcemy sobie pogadać, a nie oglądać lejących sie facetów.

-Daj mi Chrisa-powiedziałam, a Jasper wstał i delikatnie podał mi malucha. Potem razem z Ianem i piwem poszli do sypialni. Oczywiście Ian wcześniej pocałował mnie w skroń, a potem odszedł, a ja usiadłam na kanapie delikatnie bujając chłopczyka podczas gdy jego mama robiła nam herbate. Patrząc na te cudowne oczka i malutkie rączki nie mogłam sie doczekać, aż będe trzymać na rękach swoje dziecko. Chris jest na prawdę śliczny i jestem pewny, że za pare lat nie będzie mógł odgonić sie od dziewczyn.

-Trzymaj-Julie postawiła przede mną kubek z herbatą i usiadła obok niej odbierając ode mnie syna.-będe musiała go zaraz nakarmić, ale póki co raczej nie jest głodny.

Kiwnęłam głową upijając łyk herbaty.

-Patrząc na Chrisa to jestem pewna, zę chciałabym tak trzymać swoje dziecko.

-Już niedługo. Gdy będziesz miała chłopczyka będą najlepszymi kumplami, a gdy dziewczynka...kto wie. Może będą razem-zachichotała.

-Daleko biegniesz-wywróciłam oczami.-poczekasz sobie parenaście lat.

-Ale pomyśl jak byłoby uroczo gdyby nasze dzieci były razem-zapiszczała, a Chris zaskomlał niespokojnie przez co Julie zaczęła go bujać nucąc coś cicho.

-Albo sie znienawidzą-zażartowałam.

-Niee. Będą razem. No chyba, że urodzisz chłopca to będą przyjaciółmi. A myślałaś już nad imieniem?

-Jeszcze o tym nie gadaliśmy-wzruszyłam ramionami pijąc herbate.-ale w najbliższej przyszłości trzeba nad tym pomyśleć. I nad pokojem dla dziecka.

-Tak sie ciesze, że będziemy razem matkami-zaśmiała sie, a ja razem z nią.

BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz