Szłam i szłam, właściwie nie widząc nawet dokąd i po co. Przez długi czas mnie to nie obchodziło, bo nadal czułam całą tę adrenalinę i radość wynikającą z tego, co zrobiłam. Pamiętam doskonale, jak zdałam sobie sprawę, że dopuściłam się tego samego co Jack. Że miałam go zmienić z powrotem w dobrego clown'a, a zmieniłam się ja. Wiedziałam, że mój twórca nie byłby dumny. Miałam pomóc jemu i Jack'owi, a przez to, czego się dopuściłam, nie mogłam pomóc już nikomu. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, ponownie zaczęłam się śmiać. W końcu zrozumiałam, co takiego Laughing Jack widział w zabijaniu ludzi. To było znacznie zabawniejsze niż rozśmieszanie ich! Powoli jednak zaczynało do mnie docierać, że wypadałoby zastanowić się co dalej. Niestety nigdzie nie mogłam znaleźć miejsca, gdzie mogłabym wypocząć. Zawróciłam więc w stronę miasta. Przemknęłam niezauważona paroma ulicami, aż dotarłam do jakiejś zaśmieconej alejki. Nie uśmiechało mi się tam zostawać, jednak uznałam, że tutaj właśnie ktoś prędzej czy później mnie znajdzie. Mogłam oczywiście iść do parku czy gdziekolwiek indziej, ale nie chciałam, żeby ktoś zainteresował się mną za szybko. Położyłam gdzieś tam swoje pudełko, uważając, aby go nie ubrudzić. Zaraz potem weszłam do niego, gdyż było to jedyne miejsce, gdzie mogłam liczyć na chwilę spokoju. Kiedy już cała radość mnie opuściła, odczułam dziwne uczucie pustki. Pomyślałam, że mogłabym znowu kogoś zabić. Tak, to sprawiłoby, że nie wypełniłabym swojego zadania, ale w tamtej chwili mnie to nie obchodziło. Zabijanie ludzi było takie zabawne, a skoro Jack mógł, to czemu nie ja? Z kolei myśl o clown'ie sprowadziła moje myśli na nieco inny tor. Jasne, obietnica kolejnego morderstwa wydała się kusząca, ale nadal czułam, że czegoś mi brakuje. Pomyślałam wtedy, że moim pragnieniem od zawsze było odnalezienie Jack'a. Na tę myśl jednocześnie się ucieszyłam, ale i zmartwiłam. Coś podpowiadało mi, że gdybym go odnalazła, to dziwne uczucie pustki by zniknęło. Z drugiej jednak strony byłam wściekła na Twórcę, że taką mnie stworzył. Że tak bardzo pragnęłam odnaleźć tego Jack'a. Teraz, kiedy odkryłam, jak fajnie jest zabijać, nie był on mi w gruncie rzeczy do niczego potrzebny. Ponadto nie miałam pewności, czy w ogóle by mnie zaakceptował a już tym bardziej polubił. Z jednej strony mogłam to po prostu olać i żyć swoim nowym życiem, z drugiej jednak ciekawie byłoby to wszystko sprawdzić. Po głębokich przemyśleniach uznałam jednak, że na razie skupię się na teraźniejszości i jedynie najbliższej przyszłości. Już po chwili moje myśli przeniosły się na inny tor. Czemu? Czemu musiałaś być tak samo krucha jak oni wszyscy? Czemu tak łatwo było im cię zabić? Czemu dałaś im to zrobić?-myślałam, ściskając w ręce misia od Mary. Poczułam, jak coś ścieka mi po policzkach. Dotknęłam tego rękami i potem spojrzałam na czarną substancję znajdującą się na moich palcach. Wtedy dotarło do mnie, że płakałam. Pozwoliłam sobie na chwilę słabości, aż w końcu, trochę zmęczona, a trochę znudzona, usnęłam.
~Time skip~
Obudziłam się jakiś czas później. A tak właściwie to zostałam obudzona. Od razu zauważyłam, że znajdowałam się w zupełnie innym miejscu. A właściwie to cały czas zmieniałam to miejsce. Z tego, co widziałam i czułam, wywnioskowałam, że znajduję się w niesionym przez kogoś worku. Błagałam jedynie w myślach, sama nie wiem kogo, aby nie okazał się to worek na śmieci. Nie chciałam lądować na wysypisku. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przypominający trzaśnięcie drzwiami. Wysypisko raczej nie znajduje się w domu-pomyślałam już nieco spokojnieszja.
-Wróciłem!-usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.
-Czemu tak późno? Gdzieś się znowu szlajał? Tylko mi nie mów, że po raz kolejny nanosiłeś do domu śmieci!-usłyszałam czyjąś odpowiedź. Sądząc po tonie głosu jej nadawcy, była to kobieta.
-Sp*#rdalaj, nie będziesz mi mówić, co mam robić!-odezwał się w odpowiedzi chłopak.
-Jak ty się do matki odzywasz?!-usłyszałam niski, męski głos.
-Tak, jak mi się podoba!-odwarknął chłopak. Zaraz potem poczułam, że moje pudełko ląduje na ziemi. Zaś głuche uderzenie i krótki, cichy jęk pozwoliły wywnioskować mi, że to samo spotkało chłopaka.
-Jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz to...!
-To co?! Znowu mnie zlejesz?! Bardziej już nie możesz, chyba że chcesz mnie zabić! Od*#bcie się ode mnie wszyscy!-zawołał chłopak. Następnie poczułam, że moje pudełko jest unoszone. Po kilku chwilach ktoś ponownie rzucił je na podłogę. Na szczęście podczas upadku moje pudełko wypadło z worka i miałam już na wszystko doskonały widok. Miałam idealny widok na wszystko. Zobaczyłam chłopaka skulonego w kącie. Nie mogłam niestety dostrzec jego twarzy. Wyglądał na nastolatka. Miał na sobie stary, gdzieniegdzie rozdarty dres. Po dłuższej chwili chłopak wstał i podszedł do worka. Jego wzrok mimowolnie spoczął na moim pudełku.
-Hmm, to wygląda ciekawie-powiedział chłopak, biorąc w ręce moje "mieszkanko". Nie musiałam długo czekać, aż z ciekawości zakręci korbką. Świetnie!-pomyślałam. Pokój wypełnił dźwięk piosenki Pop goes the weasel. Kiedy melodia się skończyła, chłopak, znudzony, rzucił pudełko z powrotem na podłogę, odwrócił się i zastygł z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
-Lepiej byś zrobił, jeśli tym razem nie nanosiłbyś śmieci do domu!-nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Przy okazji zauważyłam jak nastolatek nabiera powietrza, aby zacząć krzyczeć. Szybko jednak zatkałam mu usta i przycisnęłam do siebie.
-Pozwól, że teraz się trochę tobą pobawię-powiedziałam i zaśmiałam się w głos. Puściłam chłopaka i odwróciłam go w swoją stronę, aby po chwili rozciąć mu brzuch. Nastolatek przewrócił się na podłogę, trzymając się za krwawiącą ranę. Chłopak zaczął jęczeć i wić się po podłodze.
-Co ty znowu wyprawiasz?!-usłyszałam krzyk, a chwilę potem otworzyły się drzwi. Brodaty i gruby mężczyzna zastygł w miejscu z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Jego wzrok najpierw spoczął na krwawiącym nastolatku. Dopiero po chwili zauważył mnie.
-Czym ty jesteś? I skąd się tutaj wzięłaś?-zapytał przerażony.
-Czas na zabawę!-krzyknęłam, nawet nie zaprzątając sobie głowy myśleniem nad jakąś ciekawą odpowiedzią na jego pytania. Podbiegłam do mężczyzny i wbiłam mu w brzuch pazury. Kiedy je wyjęłam, człowiek osunął się nie ziemię, plując krwią. Następnie bez chwili zastanowienia wyłupałam mu oczy. Mężczyzna zaczął krzyczeć, a po chwili w jego ślady poszedł chłopak, widząc co zrobiłam jego ojcu. Facetowi wyrwałam język, po czym odwróciłam się do chłopaka.
-Jak nie przestaniesz krzyczeć, to ciebie też tak załatwię. Głowa mi pęka-powiedziałam ze stoickim spokojem. Nastolatek natychmiast przestał krzyczeć i jedynie łkał. W tym samym czasie dołączyła do nas jego matka. Kiedy stanęła w drzwiach pokoju, była tak przerażona, że aż nie mogła wydobyć z siebie głosu. Zaśmiałam się. Kobieta chciała uciec, ale ja, cały czas się śmiejąc, rzuciłam się za nią. Chwyciłam ją za włosy i mocno pociągnęłam do tyłu. Kobieta wrzasnęła.
-Puść mnie! Czego chcesz?! Zrobię wszystko, tylko mnie puść!-krzyczała przerażona.
-To mnie rozbaw-powiedziałam, puszczając kobietę. Przyszło mi bowiem na myśl, że być może ludzie mogą mnie rozśmieszać także w jakiś inny sposób. Może istnieje coś zabawniejszego niż patrzenie jak umierają?-pomyślałam. Kobieta z kolei chyba nie za bardzo załapała, o co mi chodzi, bo patrzyła na mnie bez krzty zrozumienia.
-No...?-spytałam, unosząc w górę obie ręce, które pokryte były krwią.
-Mamo...zrób coś-odezwał się chłopak. Kobieta spojrzała na mnie i dopiero zrozumiała, że jej syn nadal żyje.
-Damian!-zawołała kobieta. Znudziło mi się już czekanie, aż zrobi coś zabawnego. Kiedy więc skupiła się na chłopaku, przejechałam pazurami prawej dłoni po jej twarzy i szyi. Nim zdążyła krzyknąć, wbiłam jej pazury lewej dłoni prosto w serce. Padła martwa obok swojego "ukochanego", który zdążył już wykrwawić się na śmierć. Odwróciłam się w stronę chłopaka, chcąc zakończyć naszą zabawę.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...