Rozdział 8

331 28 20
                                    


Pozostałą trójką nastolatków załatwiliśmy równie sprawnie, przyjemnie i zabawnie. Teraz cała piątka, podtruta lekko moimi cukierkami, leżała zamknięta w budynku, który kiedyś stanowił coś na kształt magazynu, gdzie wrzucano zepsute sprzęty typu głośniki, maszyny do popcornu i waty cukrowej, maszyny do gier itd.

-Kiedy się obudzą...-zaczął Candy.

-Jeśli się obudzą-poprawiłem go.

-Mam nadzieję, że nie przesadziłeś ze swoimi cuksami, klownie-powiedział Candy.

-I kto to mówi?-spytałem, unosząc brwi.

-Ja. Też chciałbym mieć trochę więcej zabawy-powiedział mój towarzysz.

-Mój rewir, moje dzieciaki, moja zabawa-odparła, rozkładając ręce.

-Jak zwykle próbujesz zagarnąć wszystko dla siebie-prychnął Candy.

-Może coś dla ciebie zostawię, jak będziesz grzeczny-zaśmiałem się.

-Pomagałem je złapać? Więc mi się należy!-Candy uśmiechnął się złowieszczo, kierując wzrok w stronę budynku, gdzie uwięziliśmy nastolatków.

-Szczerze powiedziawszy dziwię się, że nie załatwiliśmy ich teraz-dodał po chwili.

-Wyobrażasz sobie, jak będą umierali powoli w samotności, w ciemności, jedno po drugim? Albo jak będą musieli patrzeć jak zabijamy ich kumpli? Zresztą, z głodu tak szybko nie zginą. Zostawiłem im trochę cukierów-powiedziałem z uśmiechem na ustach. Spojrzeliśmy po sobie i wybuchliśmy śmiechem.

-Chodźmy może teraz do Rezydencji? Może spotkamy tam kogoś?-zaproponował Candy, kiedy już oboje się opanowaliśmy.

-Dobra, niech będzie-odparłem, po czym ruszyliśmy przez las w stronę wspólnej kryjówki wielu znanych creepypast.

~Time skip~

Miałam już łatwy i prosty plan, jak dostać się do Anglii. Był jednak pewien mały, drobny szczegół...potrzebowałam, aby ktoś mnie uwolnił! Adrien ostatecznie znudził się mną. Miałam nadzieję, że zechce zakręcić korbką jeszcze raz, ale nic z tego. Nadzieję straciłam ostatecznie, kiedy na moim pudle wylądowało inne, pełne zabawek. Oznaczało to tyle, że teraz na bliżej nieokreślony czas stałam się po prostu elementem wystroju wnętrza. Tego dnia jak zwykle rankiem wszyscy wyszli. Ojciec do pracy, dzieci do szkoły, matka na zakupy. Kiedy zatrzasnęły się za nią drzwi, ponownie zostałam sama. Nienawidziłam uczucia osamotnienia. Skoro jednak nikogo nie było, a ja i tak nie miałam na horyzoncie innej opcji, postanowiłam mimo wszystko spróbować się uwolnić. Może był jakiś sposób, abym wyskoczyła z pudełka bez tego nieszczęsnego kręcenia korbką?

~Time skip~

Ja wiem, że sam nie jestem do końca normalny. Chociaż to zależy od tego, jak ktoś definiuje to pojęcia. Jeśli "normalny" znaczy psychopatyczny clown stworzony przez anioła, najlepszy przyjaciel każdego dziecka, to chyba jednak jestem normalny. Ale na pewno nie osoby, z którymi się zadaję. Wkroczyliśmy do Rezydencji jak w sam środek bitwy. Slenderman zniknął gdzieś razem z proxy, więc zanosiło się na jego dłuższą nieobecność. Eyeless Jack leżał na ziemi, przygwożdżony przez szaleńczo wściekłą Ninę. Jeff próbował się wyrwać Jason'owi. Zero z kolei starała się odciągnąć stamtąd rzucającą się Jane. Candy i ja spojrzeliśmy po sobie. Żaden z nas nie wiedział zupełnie, co się tu odwala, jednak po jego minie stwierdziłem, że jest tak samo rozbawiony tą sceną jak ja. Dopiero Puppeteer zdołał wszystko ogarnąć, kiedy cała czwórka, to jest Jack, Jane, Jeff i Nina zostali związani jego sznurkami. Korzystając z tego, że nie zostałem praktycznie przez nikogo zauważony, teleportowałem się po prostu przez salon, a potem skierowałem swoje kroki do kuchni. O dziwo, ujrzałem Candy Cane szykującą jakieś słodkości.

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz