Było coś koło czwartej w nocy, kiedy wyszłam z pokoju Candy Cane. Spędziłam tam jakieś dwie godziny, po tym jak Jane, Clockwork i Zero poszły spać. Ale nawet Cane w końcu poczuła się zmęczona. Większość osób już spała, więc postanowiłam pójść do swojego pokoju. I tu niespodzianka! Przed nim stał Jack! Zauważyłam go już kiedy znalazłam się na końcu korytarza. Jak wspomniałam, stał przed drzwiami do mojego pokoju. Najpierw miał skrzyżowane ręce, potem jedną z nich zaczął się drapać po głowie, a następnie szurać nogami po dywanie. Ja z kolei szłam w stronę swojego pokoju, zachowując się dość cicho. Nagle Jack odwrócił się i chciał odejść od drzwi, ale wtedy wpadł na mnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
-No co tam?-spytałam, jak byśmy wcale nie rozmawiali ze sobą na serio po raz pierwszy od tego, jak blisko dobę wcześniej się pocałowaliśmy.
-Ja...eee...Myślałem, że jesteś w swoim pokoju-powiedział Jack.
-Jak widać, nie jestem. Ale dzięki, skoro ty tak mówisz, to znaczy, że to nadal mój pokój. Bo nie byłam pewna, czy to był mój pokój tylko na jedną noc, czy tak trochę na dłużej-odparłam.
-Nie musisz dziękować-odparł Jack, uśmiechając się niepewnie.
-Ej! Zaraz, to co ty robiłeś pod moimi drzwiami! Chciałeś mnie podsłuchiwać?! Podglądać?!-zawołała, uświadamiając sobie z opóźnieniem dziwaczność całej sytuacji.
-Nie, nie, nie! Ja chciałem tylko...porozmawiać-odparł Jack.
-To dlaczego nie zapukałeś?-spytałam.
-Bo, prawdę mówiąc, trochę mnie strach obleciał.
-Ciebie? Niby przed czym? Przede mną?-zdziwiłam się. Teraz już mówiłam o wiele cichszym i przyjaźniejszym głosem.
-Nie, po prostu...
-Uff, całe szczęście. Już się zaczęłam martwić, że się mnie boisz-odparłam, po czym uśmiechnęłam się.
-Niby dlaczego?
-No sama nie wiem, chociażby po tym, co zrobiłam w cyrku.
-Daj spokój, ta akcja była super!-zawołał.
-Naprawdę tak uważasz?
-Pewnie, tym bardziej, że mnie uratowałaś-odparł Jack.
-To...może jednak wejdziemy do tego mojego pokoju i porozmawiamy tam, a nie na korytarzu?-zasugerowałam. Jack zgodził się na moją propozycję i po chwili byliśmy już w środku.
-Wygląda na to, że będziemy skazani na to miejsce przez jakiś czas-powiedział.
-A konkretnie to masz na myśli ten pokój, czy całą Rezydencję?
-Rezydencję. Brakuje mi przestrzeni-odparł Jack.
-W sumie ja też wolałabym być w lunaparku-odparłam.
-Czyli jednak masz już wszystkich dość?-spytał klown.
-Nie, po prostu...tam było lepiej, mieliśmy tyle ciekawych miejsc, no i byliśmy sami!-zawołałam, po czym zdałam sobie sprawę, że to nie do końca dobrze zabrzmiało.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...