Rozdział 21

317 29 50
                                    


Przez długi czas nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieję. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Prawdopodobnie dlatego, że jeszcze nigdy nie zostałam tak mocno zraniona. W końcu jednak moje rany całkowicie się zagoiły, a ja mogłam uwolnić się z pudełka. To było naprawdę wspaniałe uczucie, znowu móc wyprostować wszystkie kończyny, pooddychać świeżym powietrzem i poprzebywać trochę na otwartej przestrzeni. Co prawda nie miałam klaustrofobii, a długie przebywanie w moim pudełku niekoniecznie sprawiało, że dusiłam się brakiem powietrza albo było mi niewygodnie. Gdyby tak było, po tym, jak zostałam pierwszy raz wypuszczona, za nic nie dałabym się zamknąć z powrotem. Mimo to przyjemnie było znów być w pełni wolną! Chwila...A kto mnie właściwie wypuścił?! I gdzie ja jestem?!-pomyślałam, rozglądając się dookoła. Pierwsze, co zauważyłam, to fotel...wykonany z kości! Od razu uznałam, że jest niesamowity i podeszłam bliżej, aby móc lepiej się mu przyjrzeć. Był naprawdę...perfekcyjny. Widać było, że osoba, która do wykonała, poświęciła na to dużo czasu i musiała użyć wielu kości. Większość z nich wyglądało naprawdę staro, ale niektóre były chyba dość świeże. Mimo że wiedziałam, iż nie powinnam tego robić, nie mogłam oprzeć się pokusie, aby nie usiąść w tym dziwnym, ale fajnym fotelu. Tak też zrobiłam. Muszę przyznać, że nie do końca wygodnie się na nim siedziało, ale można było się przyzwyczaić. Oparłem się plecami o oparcie, a ręce położyłam na podłokietnikach. Następną rzeczą, jaką zrobiłam, było rozejrzenie się po pomieszczeniu. Przypominało mi ono duży cyrkowy namiot. Ściany były błękitno-biało-czarne, co dość mocno mnie zdziwiło. Zazwyczaj namioty cyrkowe miały nieco żywsze kolory, ale mi się tu podobało. Czerń i biel według mnie idealnie do siebie pasują (sama jestem tego przykładem), a błękit doskonale się z nimi komponował. Widziałam miejsce na podłodze, gdzie na czerwonym tle wymalowana była ogromna żółta gwiazda, więc domyśliłam się, że tam kiedyś występowali ludzie. W końcu zdecydowałam się wstać i obejrzeć wszystko z bliska. Okazało się, że ściany nie były tak do końca białe, a jedynie wyblakłe. Podobnie ich czerń wynikała zapewne ze starości. Odwróciłam się, chcąc obejrzeć drugą część pomieszczenia. Oczywiście przechodząc obok fotela znowu na chwilę przy nim przystanęłam i dotknęłam jego oparcia, dziwiąc się przy tym, jak ktoś mógł stworzyć coś tak fascynującego i dokładnego i to z ludzkich kości, które przecież potrafią być naprawdę kruche i są dość nieregularne. W tej samej chwili usłyszałam za sobą jakiś hałas i odwróciłam się.

~*~

Przez całą drogę starałem się wyprzeć tę myśl, jednak kiedy stanąłem w wejściu do swojego namiotu i JĄ zobaczyłem, to pewne było, że Laughing Jill naprawdę istnieje. Chyba że ktoś zrobił sobie niezwykle dokładny strój. Nagle dziewczyna odwróciła się, przez co zauważyłem, że nawet nos ma taki sam jak ja, choć mniejszy. Zupełnie nie wiedziałem, jak powinienem zareagować.

~*~

Przez chwilę oboje po prostu staliśmy, a ja nie mogłam uwierzyć, że to się naprawdę dzieje.

-Laughing Jack?-zapytałam z niedowierzaniem, robiąc kilka kroków w stronę klowna.

-To chyba logiczne, że ja to ja, prawda?-dodał po chwili, po czym wszedł do środka, ale nie podszedł do mnie.

-A ty to pewnie Laughing Jill?-spytał.

-Zgadza się-odparłam. Między nami znowu zapanowała cisza. Zupełnie nie wiedziałam, co miałam robić. Tyle razy wyobrażałam sobie nasze spotkanie, ale teraz, kiedy do niego doszło, byłam jednocześnie szczęśliwa, ale i zestresowana. Nigdy wcześniej tak się nie czułam. Chociaż nie, pewnie odczuwałam coś podobnego, kiedy Mary...zmarła, a ja nie wiedziałam, co ze mną dalej będzie. Oczywiście myśl o mojej przyjaciółce przywołała bolesne wspomnienia, a ja za żadne skarby świata nie mogłam rozpłakać się podczas mojego pierwszego spotkania z Laughing Jackiem!

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz