W tym samym czasie, kiedy Jack i Jill po raz pierwszy kogoś razem zabijali, na zewnątrz zaczął zapadać już zmierzch. W miejscu, gdzie niedawno rozegrała się krwawa walka, znajdowały się już tylko pozostałości po agentach tajnej służby, której celem było zwalczanie seryjnych morderców znanych z creepypast. W skrócie jej nazwa brzmiała AJP. Teraz jednak, kiedyś wesoły i pełen życia, a dziś już opuszczony przez ludzi lunapark miał kolejnego gościa, który pojawił się dokładnie w tym miejscu. W jednej chwili go nie było, a w drugiej nagle się tam zjawił, dokładnie pośrodku kawałka ziemi, po którym porozrzucane były obdarte ze skóry ciała w różnym stopniu rozkładu. Widok ten jednak nie specjalnie wzruszył mężczyznę. Miał na sobie długi, ciemny płaszcz z wysokim kołnierzem, czarny kapelusz i tego samego koloru okulary. Na jego policzku widniała dziwnie zawinięta blizna. Postać schyliła się i podniosła z ziemi strzykawkę wypełnioną czarną cieczą.
-Normalna krew dawno byłaby już niezdatna do użytku...na szczęście krew tych kreatur ma inne właściwości-powiedział mężczyzna, po czym uśmiechnął się zadowolony. Następnie wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza pudełko, w którym schował strzykawkę. Potem odłożył je z powrotem w to samo miejsce, a chwilę później, tak samo jak wcześniej nagle się pojawił, tak teraz nagle zniknął.
~*~
-Już myślałem, że zrozumieli to po tym, jak pokonaliśmy ich tyle razy, ale ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać pod względem swojej głupoty i oślego uporu-usłyszeliśmy głos Slendermana. Kazał nam przyjść do swojego gabinetu, ale nie wyjaśnił jeszcze po co.
-Czego od nas tym razem wymagasz?-zapytałem.
-Ostatnio agenci AJP złapali Jeff'a, a wcześniej Eyeless Jack ledwo im się wywinął. Ponadto wielu z nich pojawiło się w lunaparku naszego klowna, o czym jednak on sam nie pofatygował się mnie poinformować. Z nim też są tylko same problemy, ale tym już będę musiał zająć się sam. Od was wymagam, abyście wyśledzili ich nową kwaterę-powiedział Slenderman. Wszystko to było prawdą i każdy z nas o tym wiedział. Agenci AJP faktycznie przez długi czas nie dawali znaku życia, po tym jak zabiliśmy ich całą masę jakiś rok temu. Ale teraz znowu zaczynali działać. No i rozumiem zdenerwowanie Slendermena. Nie dość, że ma na głowie ten problem z agentami, to jeszcze połowa creepypast, na czele z Laughing Jack'iem, nie widzi potrzeby donoszenia mu o takich sytuacjach. Zwłaszcza ten klown, który uważa, że skoro mieszka w tym swoim głupim lunaparku, a nie w Rezydencji, to nie musi się przejmować problemami Slendermana. Nosz kur... tak to my do niczego nie dojdziemy-pomyślałem wkurzony.
-Zgadzam się z tobą w stu procentach, Masky. Teraz jednak nie czas na gadanię. Im szybciej to załatwicie, tym lepiej. Może tym razem nie będzie ofiar po naszej stronie-usłyszałem w głowie głos Slendermana, po czym ten odwrócił swoją "twarz" w moją stronę. Skoro mieliśmy już wydany jasny rozkaz, musieliśmy go wykonać. Jednak słowa Slendermana, które prawdopodobnie usłyszałem tylko ja, przywołały niemiłe wspomnienia, które do tej pory były uwięzione w zakamarkach mojego umysłu. Nie raz i nie dwa walczyliśmy już z agentami, ale rok temu miała miejsce prawdziwa wojna. To znaczy, rok temu ją zakończyliśmy, ale wcześniej trwała przez jakieś pół roku. My zabijaliśmy ludzi i agentów, a oni starali się zabić lub porwać niektórych z nas, aby prowadzić na nich eksperymenty. Wtedy Slenderman przyprowadził nową proxy. Nikt nie wie jak się naprawdę nazywała, może oprócz Slendermana i Tobiego. Mówiliśmy na nią tak jak się przedstawiła, czyli Deadly Girl. Jak się w niedługim czasie okazało, była córką jednej z agentek AJP, która całe życie się nad nią znęcała (a nam miała za złe, że krzywdzimy niewinnych ludzi? Halo? Logika?). Ojca nigdy nie znała i pewnego dnia wzięła po prostu jedną z broni matki, którą planowała się zastrzelić. Wtedy zjawił się Slenderman i "przekonał" ją do zabicia swojej rodziecielki. Kiedy więc kobieta wróciła do domu, czekała ją niespodzianka. Niestety nie była sama, a Deadly Girl nie wiedziała jeszcze, jak dobrze posługiwać się bronią, więc zdołała jedynie trafić matkę w brzuch, a towarzyszącego jej agenta w głowę, po czym uciekła. Potem Slenderman przyprowadził ją do nas. Wszyscy szybko ją polubili, a Toby nawet szczególnie. Po jakimś czasie wyszło nawet na jaw, że zostali parą. Dziewczyna przekazała nam wiele przydatnych informacji o organizacja AJP. Kiedy zaś przyszła kolej na ostateczną walkę, walczyła oczywiście po naszej stronie. Wtedy też okazało się, że jej matka przeżyła. I że nie miała żadnych skrupułów przed tym, aby zastrzelić własną córkę, bo, jak twierdziła, "stała się potworem takim jak oni". Dokładnie to pamiętam, bo przy tym byłem. Każdy z nas zajęty był wtedy sobą i tym, żeby zabić jak najwięcej agentów. Usłyszałem strzał dość blisko mnie i prawdopodobnie dlatego zwróciłem na to uwagę, bo inaczej pewnie walczyłbym dalej. I wtedy najpierw zobaczyłem, jak Deadly Girl pada na ziemię, a chwilę potem ujrzałem Tobiego dopadającego do jej matki i rozwalającego siekierą jej głowę na pół. Domyśliłem się, że chciał jej uniemożliwić strzał do dziewczyny, ale nie zdążył. Deadly Girl nie dało się już uratować, bo kula trafiła prosto w serce. Toby sam wtedy omal nie zginął, kiedy rzucił się na oślep, szukając Slendermana, aby ten pomógł jakoś jego dziewczynie. Sam musiałem go uspokoić. Właśnie wtedy stwierdził, że zabije każdego agenta AJP, którego spotka. I jak dotąd tego się trzymał.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...