Nagle ciszę przerwał krzyk. Głośny i donośny, jakby kogoś pozbawiali skóry. Albo wycinali mu na tej skórze krwawy uśmiech, o czym też niedługo się przekonałem. Kiedy dotarłem na miejsce, skąd dochodził, mogłem jedynie zobaczyć leżącą na ziemi dziewczynę, która miała kilka ran zadanych nożem i wspomniany wcześniej, wycięty na twarzy uśmiech. Stał nad nią Jeff z bluzą i nożem pobrudzonymi krwią.
-Też chcesz, żebym cię upiększył?-zapytał Jeff, kiedy mnie zobaczył. Uśmiechnął się przy tym niewinnie, jakby właśnie wcale kogoś nie zamordował.
-Nie, dzięki, jestem już wystarczająco piękny-odparłem. Chłopak prychnął.
-A która dziewczyna poleciałaby na kogoś takiego jak ty-powiedział.
-Wolę, żeby żadna na mnie nie leciała, niż jakbym musiała połowę życia spędzić ukrywając się przed twoją Niną, Jeffusiu!-zawołałem, po czym zaśmiałem się, widząc nieopisany wkurw na twarzy Jeffa.
-Nie mów do mnie "Jeffusiu", bo źle się to dla ciebie skończy!-zawołał, celując we mnie nożem.
-Ah tak? Tylko spróbuj, zobaczymy, kto lepiej na tym wyjdzie-odparłem. Przestałem się już jednak śmiać i tylko się uśmiechałem. Jeff znowu prychnął z pogardą.
-A właściwie to dlaczego jesteś tu, a nie w Rezydencji?-zapytałem.
-A to już nie można iść sobie kogoś zabić?-odparł Jeff.
-Można. A gdzie jest Liu?-spytałem, bo przypomniało mi się, że jego też nie było w Willi. A przynajmniej ja go nie zauważyłem.
-A czy ja jestem jego nianią? Skąd mam wiedzieć, gdzie się ten idiota szlaja-warknął Jeff. Domyśliłem się, że jego brat musiał go w jakiś sposób zdenerwować.
-Nagrabił sobie u ciebie?-zapytałem.
-Jeszcze jak! Ja mu dam za ciąganie mnie po cmentarzach chuj wie po co? Żebym zginął zabity przez Jane?!-zawołał chłopak, nie kryjąc swojej złości.
-Ale co się właściwie stało?-zapytałem.
-Tak właściwie to co zwykle. Prawie mnie ta wariatka wzięła i zabiła, bo zgodziłem się na głupi pomysł mojego braciszka-odparł Jeff.
-A tak właściwie to co się tym wszystkim tak interesujesz?-spytał po chwili.
-Chciałem posłuchać, jak to kolejny raz zrobiłeś coś głupiego-odparłem z uśmiechem.
-Ja zrobiłem tylko jedną głupią rzecz. Urodziłem się w swojej rodzinie, przez co jestem podobno spokrewniony z tym idiotą i poznałem Jane-odparł Jeff.
-Jedyną głupią rzeczą, jaką zrobiłeś, było samo to, że się urodziłeś-powiedziałem, po czym zaśmiałem się. Chłopak spojrzał na mnie nieźle wkurzony. Myślałem, że zaraz na serio rzuci się na mnie z tym nożem, ale on nagle przybrał obojętny wyraz twarzy i rzucił dość tajemnicze zdanie:
-Za to ty zrobiłeś chyba coś jeszcze gorszego-powiedział.
-Niby co takiego?-zapytałem, przestając się też śmiać.
-Naiwny byłeś jak dziecko. Naprawdę myślałeś, że Isaac do ciebie wróci? Ja bym nie wrócił-powiedział, po czym zaczął się śmiać.
-Ty...-zacząłem, po czym rzuciłem się z pazurami w jego stronę. Jeff jednak zdążył odskoczyć do tyłu.
-Zabiję cię!-zawołałem, rzucając się dalej za nim.
-Powodzenia!-zawołał Jeff, robiąc zamach swoim nożem. Udało mi się jednak z łatwością zrobić unik.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...