Rozdział 32

238 22 5
                                    


-Może użyjemy teleportacji?-zapytałam po kilku krokach. Jack, nic nie mówiąc, zatrzymał się, co skutkowało tym, że wpadłam na niego i lekko popchnęłam do przodu.

-Świetny pomysł-powiedział klown, odwracając się w moją stronę.

-Powiedz mi, czy ty masz w zwyczaju wykorzystywać swoje moce?-zapytałam.

-Mimo że przed chwilą stoczyłaś dość poważną walkę, to na sarkastyczne komentarze, jak widzę, zawsze znajdziesz siłę-odparł.

-Moje rany już prawie się zagoiły. Nic mi nie jest-odparłam.

-Cieszę się. A teraz skończ gadać, wracamy do domu-powiedział klown.

-Domu?-spytałam zdziwiona. W duchu jednak poczułam lekką radość. Wracamy do domu. To zabrzmiało, jakby powiedział wracaMY do naszego domu-pomyślałam, ale niemal natychmiast zganiłam się w myślach za swoją naiwność. Miałam tylko nadzieję, że na zewnątrz udało mi się zachować kamienną twarz i Jack niczego nie zauważył.

-Lunaparku. Wiesz, o co chodzi. Teleportujemy się razem najdalej jak możemy. Na początek tamto miejsce byłoby dobre-powiedział klown, wskazując kilka oddalonych od nas o jakieś kilkaset metrów drzew. To było chyba najdalej znajdujące się miejsce, które byłam w stanie jeszcze w tym mroku zauważyć.

-Ok-odparłam. Jack spojrzał na mnie i uśmiechnął się na chwilę lekko (a przynajmniej miałam takie wrażenie), po czym zmienił się w chmurę czarnego dymu. Nie czekając, zrobiłam to samo.

~*~

-Naprawdę nie wiesz, co to mogło być?-zapytała Jill. Siedziała na moim drewnianym stole, którego zazwyczaj używałem do torturowania ludzi. Albo ich do niego przywiązywałem, albo chociaż kładłem na nim broń. Teraz jednak wszystko było zsunięte w kąt. Zrobiła to Jill, żeby mieć miejsce do siedzenia. Krzesło? Kto słyszał o tym dziwacznym wynalazku?-pomyślałem, patrząc na nią. Jak za pierwszym razem usadowiła się na tym stole, to myślałem, że mnie szlag jasny na miejscu strzeli. Nie wiedzieć czemu, strasznie mnie to zdenerwowało, ale jej najwidoczniej było tak najlepiej. Tak samo jak mi najlepiej było na moim ulubionym, kościanym krześle.

-Po raz chyba piętnasty powtarzam ci, że nie. A jak zapytasz o to jeszcze raz, to zrobię z tego stołu i broni odpowiedni użytek. Bolesny. Dla ciebie-odparłem, po czym oparłem głowę na ręce spoczywającej do tej pory na jednym z podłokietników. Popatrzyłem przez chwilę ze znudzeniem w ziemię, po czym przeniosłem wzrok na Jill. Akurat nie patrzyła na mnie, więc ja mogłem się na nią trochę pogapić. Tuż za nią zwisała z sufitu żarówka, z której z kolei sączyło się dość nikłe światło. Była ona jednak jedynym źródłem światła w moim namiocie, przez co wokół głowy dziewczyny utworzyło się coś na kształt świetlistej aureoli.

-A tutaj na pewno jesteśmy bezpieczni?-zapytała Jill, spoglądając z powrotem na mnie.

-Tak. Mam kontrolę nad tym miejscem, dzięki czemu wiem, jeśli coś się tutaj zmienia. A myślisz, że dlaczego zabawiam się z każdym człowiekiem, który trafi do tego miejsca? Bo wiem, kiedy ktoś się tutaj pojawia-odparłem, odwracając wzrok.

-Ale jak?-spytała dziewczyna. Westchnąłem, po czym zacząłem jej wszystko tłumaczyć.

-A jak ty potrafisz się teleportować? Albo tworzyć różne przedmioty? Po prostu mam tak silną więź z tym miejscem. Ono znajduje się w pełni pod moją mocą-wyjaśniłem.

-Ale tamte stworzenia...były naprawdę dziwne. Co, jeśli nie byłbyś w stanie ich wyczuć?-zapytała dziewczyna.

-Nie wierzę, że to byłoby możliwe. Ale nawet jeśli, to i tak jesteśmy w końcu demonicznymi klownami, które w dodatku nie muszą spać. Więc nic nam nie grozi-odparłem.

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz