Rozdział 24

315 31 44
                                    


Pokręciłam się jeszcze tu i ówdzie, przyglądając się różnym atrakcjom. Najwięcej było tutaj wszelkich karuzel, od tych małych po naprawdę duże. I widziałam też kolejkę górską oraz między innymi dmuchany zamek. Zdziwiło mnie to, że nadal się tam znajdował, bo przez tych co najmniej kilkanaście lat dawno już powinien się zepsuć. No ale cóż, ja potrafię się teleportować, znikać i wyczarowywać różne przedmioty, więc czy istniejący tak długo dmuchany zamek nie powinien wydawać się w moim przypadku aż taki dziwny. Następnie postanowiłam wrócić do namiotu, w którym miałam okazję wyskoczyć z pudełka i poznać Jack'a. Stanęłam w wejściu i trochę się rozejrzałam, ale oczywiście przez ten czas nic się nie zmieniło. Chyba że liczyć coś leżącego na podłodze nieopodal kościanego fotela. Kiedy tam podeszłam, okazało się, że to...miś. Pluszowy miś. I to nie byle jaki, bo dokładnie ten, który wzięłam wiele lat temu z pokoju Mary. Musiał mi wypaść, a ja przez ten czas w ogóle o nim nie pomyślałam, choć lubiłam czasem się mu przyglądać i wspominać stare czasy...zazwyczaj kończyło się to tym, że popadałam w ogromnego, emocjonalnego doła i musiałam kogoś zabić. A najlepiej zrobić od razu jakąś małą masakrę. Zabawa z kilkoma osobami zawsze była najlepsza, bo mogłam się śmiać nie tylko z cierpienia moich ofiar, ale i z przerażenia osób "czekających w kolejce". Podniosłam zabawkę i trochę ją otrzepałam, a potem schowałam. Następnie postanowiłam wyjść i jeszcze się rozejrzeć. Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć Jack'a, ale kiedyś musiał wrócić. Po jakimś czasie znalazłam się przy starym budynku. Niby nie wyróżniał się za bardzo spośród innych, ale kiedy nacisnęłam klamkę od drzwi, okazał się być zamknięty. Zdziwiło mnie to, bo zapewne to miejsce należało do Jack'a już od dawna, skoro czuł się tutaj tak swobodnie, więc po co miałby cokolwiek zamykać? Przyjrzałam się bliżej drzwiom. Jeszcze raz spróbowałam je ruszyć, ale, jak się można spodziewać, magicznie się przede mną nie otworzyły. No właśnie! Magia! Zazwyczaj nie miałam problemów z dostaniem się gdzieś, bo w końcu od czegoś mam te pazury i moc teleportacji, ale...może jest jeszcze jakiś inny sposób? Magiczny?-pomyślałam. Byłam ciekawa, czy może uda mi się wyczarować klucz albo coś podobnego. Nie wiedziałam jednak, jak się do tego zabrać. Zwykle wystarczało, żebym pomyślała o jakimś przedmiocie i ewentualnie skąd ma się pojawić. Mogłam na przykład wyobrazić sobie, że wyjmuję nóż z gardła ofiary i on faktycznie by się tam znalazł, żebym mogła go wziąć. Tym razem jednak to nie podziałało. Po chwili wpadłam na pewien pomysł. Spróbowałam sprawdzić kształt dziurki od klucza, żeby móc wyobrazić sobie jego kształt i wtedy z łatwością go wyczarować. W tym calu musiałam kucnąć i włożyć tam swoje palce, zakończone pazurami, które akurat wtedy okazały się bardzo nieprzydatne, a wręcz mi przeszkadzały.

-Mogę wiedzieć, co ty robisz?-usłyszałam głos za swoimi plecami. Z zaskoczenia od razu się wyprostowałam i odwróciłam.

-Jack! Jesteś wreszcie! A ja cały czas zastanawiałam się, gdzie się podziałeś i cię szukałam-powiedziałam.

-W dziurce od klucza?-zapytał chłopak. Przez chwilę myślałam, że znowu się zdenerwuje, ale uśmiechnął się, przez co w myślach odetchnęłam z ulgą.

-Nie...ja...po prostu...-nie wiedziałam za bardzo, jak się wytłumaczyć. Przecież mu nie powiem wprost, że chciałam sprawdzić, co tam jest, bo wyjdę na strasznie wścibską!

-Wiesz, nie wiem, czy bardziej dziwi mnie, czemu i co ty tutaj robisz z tymi drzwiami, czy fakt, że otwierasz je w jakiś dziwny sposób. Nie lepiej od razu zrobić "z buta wjeżdżam"? No wiesz, pazury, te sprawy...? No bo chyba, skoro je masz, to wiesz, jak ich używać?-odparł Jack. Dopiero wtedy mimowolnie spojrzałam na jego pazury, które były całe we krwi. Właściwie to nie tylko one, ale i jego ręce. Jak mogłam tego nie zauważyć?

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz