Pytanie Jill naprawdę mnie zdziwiło.
-A...naprawdę tego chcesz?-spytałem. Po chwili zdałem sobie sprawę, że to bardzo głupie pytanie. Gdyby nie chciała, to by o to nie pytała.
-Jasne!-powiedziała Jill, po czym uśmiechnęła się.
-W sumie to czemu nie-odparłem, bo doszedłem do wniosku, że mogę jej co nieco pokazać, skoro tego chce. A przy okazji może mi coś więcej o sobie powie, bo na razie nie wiedziałem za wiele. Czy była dokładnie taka jak ja? Miała te same moce? Naprawdę stworzył ją ten sam anioł? Miała kiedyś kolory? Też kiedyś się z kimś przyjaźniła? Zabija ludzi?-do głowy cisnęła mi się mnóstw pytań. Na początku chciałem jak najszybciej się jej pozbyć i byłoby po problemie, ale teraz dopiero zaczęła mnie interesować.
-Super-powiedziała Jill.
-No dobra, to chodź za mną-powiedziałem, po czym wyszedłem z namiotu.
~*~
Czym prędzej ruszyłam za Jackiem. Na zewnątrz namiotu przystanął, więc zrobiłam to samo.
-Co jest?-spytałam. Zmartwiłam się, że może się rozmyślił. W końcu od samego początku zachowywał się dość dziwnie i opryskliwie w stosunku do mnie. Szkoda, bo zupełnie inaczej wyobrażałam sobie nasze spotkanie. Znaczy, nie wiedziałam, jak ono będzie wyglądać, ale liczyłam, że nieco lepiej.
-Najpierw zasady-powiedział klown, odwracając się do mnie.
-Jakie zasady?-zdziwiłam się.
-Moje zasady. Po pierwsze: nie łaź nigdzie sama. Po drugie: nie dotykaj niczego bez mojego pozwolenia. Po trzecie: masz mnie słuchać i nie łamać tych zasad. Zrozumiano?-spytał Jack.
-Tak jest! Swoją drogą, jesteś bardzo terytorialnym klownem-odparłam.
-Cenię sobie swoją prywatność i to, żeby mi się nikt bez pozwolenia nie pałętał po moim wesołym miasteczku, bo zabiję-powiedział.
-Śmiem twierdzić, że ze mną nie poszłoby ci tak łatwo-odparłam, po czym uśmiechnęłam się radośnie.
-Niby czemu?-spytał.
-Ja też mam swoje moce-wyjaśniłam.
-Jakie? Takie jak ja?-zapytał klown.
-Może tak, a może nie. No to jak, idziemy, czy zapuszczamy tutaj korzenie?-spytałam. Laughing Jack po raz pierwszy uśmiechnął się.
-Chodź-powiedział, po czym ruszył, a ja po chwili szłam obok niego. Byłam ciekawa, co klown pokaże mi najpierw. Zdążyłam już zauważyć górujące nad całym terenem koło diabelskie, mijaliśmy też mnóstwo budynków i namiotów. W końcu doszliśmy do...wyjścia.
-Po co pokazujesz mi to miejsce?-spytałam, bo nie przykuwało ono za bardzo uwagi.
-Zwiedzanie trzeba zacząć od początku. Właśnie stoimy przed głównym wejściem. Na tych dwóch prętach powinien wiesieć szyld z nazwą wesołego miasteczka-powiedział Jack, wskazując na dwie sterczące z ziemi, metalowe rurki. A więc to jednak wejście, nie wyjście-pomyślałam.
-A co się z nim stało?-spytałam.
-Nigdy go nie było-odparł Jack.
-Dlaczego? Przecież mówiłeś, że powinien tam wisieć-zdziwiłam się.
-Bo to jest tylko moje miejsce. Wesołe Miasteczko Laughnig Jack'a. Ja je stworzyłem i nie ma żadnej głupiej, niepotrzebnej nazwy typu "Roześmiane słoneczka" albo jeszcze gorszej-odparł Jack, imitując odruch wymiotny. W jego głosie słyszałam dumę, której nawet nie starał się ukrywać.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...