Rozdział 44

238 22 34
                                    

Kiedy otworzyłam oczy, od razu tego pożałowałam. Tam gdzie byłam wcześniej, czyli w totalnej nicości, przynajmniej nie czułam bólu. A teraz była to pierwsza rzecz, jaką poczułam aż za dobrze. Z sykiem wciągnęłam powietrze do płuc, licząc, że pomoże mi to w jakiś sposób. Myliłam się, klatka piersiowa zaczęła mnie piec żywym ogniem.

-Jill?!

Tuż obok siebie usłyszałam czyjś głos. Na początku mój umysł w ogóle nie potrafił przypasować go do żadnej znajomej twarzy. Pff! Na początku to ja nawet nie mogłam sobie przypomnieć niczego! Po chwili jednak byłam pewna, że był to Jack. A tej pewności dodał mi fakt, że ujrzałam pochylającego się nade mną klowna. W pokoju panował co prawda lekki półmrok, bo jedynie przez okna wpadały resztki dziennego światła, ale nie pomagał fakt, iż ściany w pomieszczeniu były czarne. Na jego widok najpierw poczułam ulgę, potem złość, żal i smutek, strach, a na koniec znowu ulgę. I to wszystko w przeciągu kilku sekund.

-Jak się czujesz? Wszystko dobrze?-zapytał. Otworzyłam usta, że coś powiedzieć, ale sama nie wiedziałam właściwie co chcę mu przekazać.

-B-boli. Znaczy, trochę boli mnie...-podniosłam rękę i dotknęłam swojej klatki piersiowej. Poczułam jakiś dziwny materiał, a po chwili okazało się, że to bandaże.

-Trzeba było cię trochę...naprawić. Poczekaj, zaraz pójdę po Smile'a, żeby dał ci coś przeciwbólowego-powiedział Jack, po czym spróbował wstać. Uniemożliwiłam mu to jednak, chwytając go za rękę.

-Wolałabym, żebyś ze mną został. Nie możesz na przykład wyczarować mi jakiegoś cukierka ze środkiem przeciwbólowym? Morfina byłaby mile widziana-powiedziałam.

-Nie mogę. Masz nic nie jeść do końca dnia. Ale nie martw się, załatwię to bardzo szybko-odparł klown, po czym zniknął, ale po chwili pojawił się ponownie obok mojego łóżka.

-Smile już do ciebie idzie-powiedział.

-Nie chcę, żeby on do mnie przyszedł-odparłam.

-Nie wygłupiaj się, skoro cię boli, to potrzebujesz czegoś, żeby przestało-powiedział klown. Nic mu na to nie odpowiedziałam, ale nadal nie miałam ochoty na wizytę tego doktora. Wszystko mnie bolało i czułam się okropnie. Obecność Jack'a mnie nawet cieszyła, ale nie chciałam, żeby przychodził do mnie teraz jeszcze ktoś inny. Po chwili jednak drzwi się otworzyły i stanął w nich Smile. Podszedł do mojego łóżka i zadał mi kilka pytań, dotyczących tego, jak się czuję. Potem dał mi jakiś zastrzyk i wyjaśnił, że po nim najprawdopodobniej znowu zasnę, co wcale aż tak bardzo mnie nie ucieszyło. Jasne, ból był okropny i nie chciałam go czuć, ale jednocześnie nie chciałam też znowu zasypiać na nie wiadomo ile. Nie przywykłam do tego, że śpię. Ludzie albo inne istoty sypiają, ale nie ja i Jack.

~*~

Tak jak przewidział Smiley, Jill znowu zasnęła, a ja ponownie spędziłem przy niej kilka godzin, czekając, aż się wybudzi. W końcu mogło to nastąpić w każdej chwili i w każdej chwili mogłaby czegoś potrzebować. Zapadła już noc i wszędzie w Rezydencji panowała cisza, kiedy dziewczyna ponownie otworzyła oczy.

-Jill! Potrzebujesz czegoś? Nadal cię boli?-zapytałem, pochylając się nieco w jej stronę.

-Nie. Prawdę mówiąc, czuję się już dość dobrze-odparła.

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz