Przez całą noc głównie gadaliśmy, ale tak nam się dobrze rozmawiało, że nawet nie zauważyłam, kiedy wzeszło słońce. Jack chyba zresztą też nie. W końcu jednak dotarło do nas, że jest dzień, a ja wręcz wymusiłam na nim ponowną wizytę u Slendermana i reszty creepypast. Nie wiedzieć czemu klown nie za bardzo palił się do tego, aby powiedzieć im o tym, co nas spotkało. Ja jednak czułam, że musimy to zrobić. Droga do Rezydencji minęła nam dość szybko. Przed wejściem natknęłyśmy się na Jane i Cane, które siedziały na schodach i żywo o czymś rozmawiały. Wyglądało to trochę tak, jakby obie zostały wyrzucone z tego domu.
-Hej dziewczyny!-zawołałam, po czym podeszłam do nich. One oczywiście przywitały się ze mną, a potem z Jack'iem.
-Co się stało? Dlaczego siedzicie na schodach na zewnątrz?-zapytałam.
-Mogłybyśmy ci odpowiedzieć, że po prostu mamy taką ochotę, ale wtedy to nie byłaby do końca prawda-odparła Cane.
-Więc jaka jest prawda?-spytałam.
-Prawda jest taka, że wrócił Jeff, Liu i Nina, a to jak zwykle oznacza, że musi mieć miejsce jakaś akcja. No więc Jeff stwierdził, że Jack i Offenderman prawie go zabili i że to wszystko wina Liu. Ten zaś wygarnął mu, że zabił ich rodziców. Zaczęli się ze sobą kłócić, a właściwie bić i oczywiście do tego wszystkiego musiała się włączyć Nina, bo ktoś chce zrobić krzywdę jej Jeffusiowi. Ja zaś poświęciłam się i siłą wyciągnęłam stamtąd Jane, dzięki czemu przynajmniej ona nie siedzi teraz u Slendermana i nie musi się tłumaczyć-wyjaśniła Cane.
-Jeff to pojeb, który zabił moich rodziców i który mi za to jeszcze zapłaci. A teraz to właściwie siedzimy tutaj, bo musiałam nieco ochłonąć-odparła Jane.
-A Liu to jego brat?-zapytałam.
-Tak. Jeff zabił swoich rodziców, rodziców Jane i brata też chciał zabić, ale coś mu nie wyszło. A Liu mu widocznie wybaczył i sam polubił zabijanie. Zaś Nina to psychofanka Jeffa, który kocha go nad życie, ale on jej nie-dodała Cane.
-Nie chcę wam przerywać tych miłych ploteczek, ale po coś tu przyszliśmy-powiedział Jack, spoglądając na mnie wyczekująco.
-Właśnie! Czy możemy pogadać ze Slendermanem?-zapytałam.
-Jak już mówiłam, pewnie daje teraz całej trójce Killerów jakiś umoralniający wykład, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście tam do niego wpadli-odparła Cane. Ruszyłam więc w stronę drzwi i je otworzyłam.
-Zabiję cię!-usłyszałam głos Eyeless Jack'a.
-Co się tutaj dzieje?-zdziwiłam się.
-Sam najpierw musisz przeżyć starcie z moją siekierą!-wrzasnął Toby. Po chwili zaś brązowowłosy chłopak wypadł na korytarz, po czym tuż za nim pojawił się Eyeless Jack. Rzucił się on na Tobiego i w konsekwencji oboje wylądowali na podłodze.
-Lepiej się przyzwyczaj, tutaj bardzo często padają podobne groźby-powiedział "mój" Jack, po czym pociągnął mnie za sobą. Ominęliśmy dwójkę tarzających się po podłodze chłopaków.
-O, cześć Jill! Cześć Jack!-zawołała Toby, przenosząc na nas na chwilę wzrok.
-Co? Ktoś nas odwiedził?-zainteresował się Eyeless Jack.
-Laughingowie-odparł Toby, starając się dosięgnąć swojej siekiery, którą upuścił podczas upadku, a ta w konsekwencji poleciała kilka metrów dalej. W tym samym czasie Eyeless Jack starał się zadać mu cios skalpelem.
-Cześć wam!-zawołał chłopak, nawet nie odwracając się w naszą stronę.
-Cześć, cześć-odparłam zmieszana i przede wszystkim zaskoczona niecodzienną sceną. Nie miałam jednak czasu na przypatrywanie się jej, bo klown ciągnął mnie dalej za sobą aż do schodów. W ogóle nie zwrócił uwagi na dwójkę próbujących się zabić w korytarzu morderców. Jack musiał zaprowadzić mnie do gabinetu Slendermana, bo wcześniej on sam mnie tam teleportował, więc nie miałam pojęcia, w której części domu się znajduje. Kiedy tam dotarliśmy, drzwi się otworzyły i na zewnątrz wyszła trójka ludzi. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Jeden z nich miał białą skórę, czarne włosy i wycięty uśmiech, a drugi posiadał brązowe włosy i mnóstwo blizna na twarzy. Dziewczyna wyglądała podobnie jak pierwszy chłopak. Jako pierwsza nas zauważyła. Aż podskoczyła, gdy nas ujrzała.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...