Minęło kilka dni, odkąd Jack pozwolił mi zostać na trochę w swoim wesołym miasteczku. W międzyczasie klown nieco mnie po nim oprowadził. Natknęliśmy się także na zakochaną parkę, którą postanowiliśmy razem się zająć. Jack rozciął chłopaka i owinął go własnymi jelitami, przez co ten bardzo szybko stał się niezdatny do dalszego użytku. Klown miał zawiedzioną minę dziecka, któremu zabrano ulubioną zabawkę, więc sama zaproponowałam, że dziewczyną możemy zająć się razem.
-Tylko nie wykończ jej tak szybko jak jego, ja mam ochotę pobawić się trochę dłużej-zastrzegłam, dla żartu grożąc mu palcem.
-Jasne-odparł z uśmiechem Jack, po czym zajęliśmy się naszą ofiarą. Dziewczyna koszmarnie krzyczała, ale nas to tylko bawiło. Najpierw chłopak porozcinał jej pazurami skórę, podczas gdy ja wydłubałam jej oko i wsadziłam tak głęboko do gardła, że prawie się nim zadławiła.
-Mam pomysł!-zawołał nagle Jack, krótko po tym jak puścił dziewczynę, dzięki czemu mogła się lekko unieść i wypluć swoje oko. Spojrzałam na niego z ciekawością w oczach, a nasza ofiara z niezmierzonym przerażeniem.
-Na twoim miejscu też bym się bała jego pomysłów. Na szczęście mi nic, w przeciwieństwie do ciebie, nie grozi-zaśmiałam się.
-No? To co żeś ty znowu wymyślił?-dodałam z uśmiechem, spoglądając z powrotem na Jack'a. Klown, zamiast mi odpowiedzieć, podszedł do dziewczyny, rozciął ją i wyjął jelita.
-Tylko pamiętaj o naszej umowie! Nie zabijaj mi jej tu...
-A co mam z nią zrobić? Przeprosić za niemiłe przyjęcie i zaproponować ciasto na zgodę? Albo herbatkę?-zapytał z kpiną Jack.
-...jeszcze. Nie zabijaj jej jeszcze. Poza tym, ja bym wolała cukierki-dodałam.
-I tu akurat masz rację. Cuksy życiem-odparł chłopak.
-Zabijanie życiem-dodałam.
-Śmierć śmiechem-powiedział Jack.
-Śmiech śmiercią?-odparłam niepewnie.
-Gdyby tak było dawno bym nie żył. I ty pewnie też-powiedział chłopak i w ten sposób zakończył naszą krótką grę słowną. Następnie Jack skupił się z powrotem na naszej ofierze. Zrobił w jej jelicie małą dziurę, potem trochę je skręcił, a później, ku mojemu zdziwieniu, nadmuchał! Po chwili zaś zaprezentował mi jelitowego pieska, który był...
-Śliczny!-zawołałam z uśmiechem. Z ust dziewczyny wydobył się długi i głośny jęk, który pewnie miał znaczyć coś w stylu "jesteście popieprzeni".
-Zobaczmy, co jeszcze tu mamy-powiedział Jack. Zbliżyłam się do niego i razem zaczęliśmy grzebać w dziewczynie.
-Może to?-zaproponowałam, wyjmując jej kolejny organ.
-Może lepiej nie?-odparł Jack.
-Dlaczego?-spytałam, spoglądając na trzymany w ręce narząd.
-Nerki to nie moja specjalność-wyjaśnił z, co tu dużo mówić, uroczym uśmiechem.
-Dlaczego?-powtórzyłam.
-Nerki są...nudne. I niefajne. I poznałem kiedyś kogoś...z kim mi się ten narząd kojarzy i raczej niezbyt dobrze-odparł klown.
-Kto to był?-zapytałam.
-Poczekaj, zaraz ci przyniosę-odpowiedział Jack.
-Niby co takiego? Tę osobę?-zdziwiłam się.
-Nie, mój własnoręcznie spisany na zdobionej kartce życiorys. Tylko trochę tego będzie. Przeczytanie ponad 200 lat zamieszczonych w tym moim życiorysie może zająć ci nieco czasu-odparł Jack. Nie mogłam do końca stwierdzić, czy żartuje, czy jest to jego kolejny, w pełni złośliwy i sarkastyczny komentarz.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...