Na pewno nie pomagał mi fakt, że zupełnie nie znałam tego miejsca. Kurwa! Gonił mnie psychol, który chciał mnie zabić, a ja co dziesięć metrów na coś wpadałam. Na szczęście nie było tutaj żadnych ludzi. Nie wiedziałam, czemu on się po prostu nie teleportuje, ale nie wiedziałam też w sumie, jakie ograniczenia ma jego moc teleportacji. Bo ja musiałam widzieć, gdzie się do cholery jasnej przenoszę, a w tych ciemnościach to mogłam co najwyżej przenieść się w ścianę!
Ostatecznie dotarłam do jakichś schodów i zaczęłam nimi zbiegać w dół. Przebiegłam co najmniej kilka pięter, aż w końcu schody się skończyły. Znalazłam się znowu w jakimś korytarzu. Słyszałam, że ten debil zbiega po schodach za mną, więc rzuciłam się do dalszej ucieczki. Wbiegłam do pomieszczenia na końcu korytarza i zaczęłam gorączkowo szukać kolejnej drogi. Nic jednak nie znalazłam, a przynajmniej dopóki się o coś nie potknęłam.
Znalazłam coś przypominającego właz. Tyle że był metalowy i szczelnie zamknięty, a ja nie miałam klucza. W mojej głowie szybko jednak pojawiła się pewna myśl. Pochyliłam się i włożyłam swoje pazury w dziurkę od klucza. Chciałam zrobić to, czego już kiedyś usiłowałam dokonać, ale przerwał mi Jack. Liczyłam na to, że szczęście mi dopisze i mój głupi plan się powiedzie. Sprawdzałam dokładnie tą dziurę od klucza, aż w końcu wyobraziłam sobie jego kształt. Pojawił się na podłodze obok mnie. Chwyciłam go natychmiast i spróbowałam otworzyć nim właz.
I nic! Nie działało! Wkurzona odrzuciłam go gdzieś za siebie. Spróbowałam jeszcze raz sprawdzić dokładnie dziurkę od klucza. Ujmę to tak: mój plan się powiódł, ale za czwartym razem. Otworzyłam właz. Moim oczom znowu ukazały się schody. Nie miałam za bardzo innego wyboru, więc po prostu zaczęłam nimi schodzić w dół. Wcześniej jednak powoli opuściłam metalową klapę i zamknęłam ją od środka. Miałam nadzieję, że uda mi się w końcu zgubić tego faceta. Kiedy w końcu dotarłam do końca schodów, stanęłam jak wryta. Wszędzie nadal panowały ciemności, nie licząc czegoś co wyglądało jak cela. Stamtąd dobiegał dziwny blask. Podeszłam do podłużnej szyby, ale widok przez nią był zbyt niewyraźny. Widziałam tylko jakąś zamazaną postać.
-Kim jesteś?-usłyszałam głos w swojej głowie. Nie miałam pojęcia, do kogo należy, ale na pewno nie do Slendermana, bo brzmiał jak głos kobiety.
-Laughing Jill, a ty?-odparłam. W odpowiedzi usłyszałam śmiech w swojej głowie.
-Z czego się śmiejesz?-zapytałam.
-To zabawne, że właśnie w tym miejscu spotkałam morderczynię, i to nie byle jaką! Powiedz, udało ci się naprawić Jack'a?-zapytała, a ja spojrzałam zaskoczona na postać widoczną po drugiej stronie szyby.
-Kim jesteś? I skąd to wiesz?-spytałam.
-Powiem ci, kim jestem, jeśli mnie uwolnisz. Z mojej celi usunięto część znaków więżących, ale mogę jedynie porozumiewać się z osobami spoza mojej celi. Nie mogę się za to sama stąd wydostać-powiedziała postać.
-O czym ty w ogóle do mnie mówisz? I jaką mam pewność, że jeśli cię uwolnię, to nic mi nie zrobisz?-zapytałam.
-Widzę, że bez krótkich wyjaśnień się nie da. Jestem demonem, którego schwytali ci naukowcy. Chcą wykorzystać moją moc. Nie mogę się uwolnić z tej celi z powodu znaków i słów wypisanych na ścianach. Te symbole mnie tutaj więżą. Naukowcy chcieli ze mną się porozumieć, więc mogę jedynie mówić do osób spoza mojego więzienia. Jeśli mnie uwolnisz, to ja pomogę ci się stąd dalej wydostać-usłyszałam odpowiedź. Uwolnienie demona, o którym nic się nie wiedziało, nie było chyba najlepszą rzeczą, jaką można byłoby zrobić w mojej sytuacji. Nagle jednak usłyszałam dziwny, metaliczny hałas dochodzący gdzieś z góry schodów. Wystraszyłam się, bo to mogło oznaczać, że zaraz zjawi się tutaj ten mężczyzna. Zaczęłam szukać jakiejś kryjówki albo dalszej drogi ucieczki.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...