-Zagrajmy w grę!-zawołałem, stając nad leżącymi na podłodze ciałami. Ich klatki piersiowe unosiły się, toteż wiedziałem, że żadne z nich jeszcze nie stało się częścią tamtego świata. Po chwili jedna z dziewczyn otworzyła oczy.
-Wypuść...nas-powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
-Może jednemu z was się poszczęści i go wypuszczę. Jeśli w ciekawy sposób pozbawicie życia jednego z was, to ja kogoś z pozostałej czwórki wypuszczę-powiedziałem, uśmiechając się.
-W życiu! Nie zrobimy czegoś takiego! My nie jesteśmy tak chorzy jak ty i twoi kumple! Poza tym...jaki to ma sens...mamy kogoś zabić, żebyś ty potem wypuścił losową osobę. A skąd mamy wiedzieć, że mówisz prawdę?-druga z dziewczyn mówiła z kolei wyraźnym, pewnym siebie głosem. Pewnie nie zjadła tylu moich cukierków, co ta pierwsza.
-Cóż, wybór należy do was-odparłem, nadal z uśmiechem. Widząc, że żadne z nich nie kwapi się na razie do działania, odwróciłem się i chciałem odejść, ale zatrzymał mnie głos pierwszej z dziewczyn.
-Nie wierzę, że jesteś w stanie tak krzywdzić innych ludzi. I tu nie chodzi o nas, tylko o naszych bliskich. Przecież kiedy tak znikamy bez słowa, to krzywdzimy ich dokładnie tak samo, jak Isaac skrzywdził ciebie-powiedziała. Bardzo powoli odwróciłem się w jej stronę. Chyba już z samego mojego wyrazu twarzy zrozumiała, że nie powinna była tego mówić. Popełniła wielki błąd. Bardzo wielki.
~*~
Policjanci wsiedli do swojego radiowozu i pojechali prosto na komisariat. Tam z kolei dosłownie nikt nie wziął John'a na poważnie, więc ten położył moje pudełko pod swoim biurkiem. Postanowił samemu mnie "sprawdzić" jak tylko znajdzie trochę więcej czasu. Bardzo długo jednak musiał zajmować się kilkoma innymi sprawami i parę razy znikał na naprawdę długo. W końcu jednak, wieczorem, znalazł chwilę, aby zająć się mną. Usiadł przy swoim biurku i wpisał w komputer "creepypasta". Zaczął czytać najpierw jakąś historyjkę o Slendermanie, a potem o Jeffie the Killerze. Nie znałam żadnego z nich, nie wiedziałam, kim są ani skąd się wzięli. Czekałam jedynie, aż trafi w końcu na creepypaste o Jack'u. Liczyłam na to, że dowiem się czegoś nowego. W pewnym momencie do biurka John'a podeszła jakaś młoda policjantka.
-Ty naprawdę się tym zajmujesz?-spytała ze zdziwieniem.
-Jak sama widzisz-odparł John.
-Jak tam chcesz...ale w razie gdybyś niczego nie znalazł, to ja z chęcią przygarnę tę zabawkę-powiedziała, kładąc ręce na moim pudełku.
-Jess, ona należała do martwego dziecka-powiedział John.
-Wiem o tym, ale nic nie poradzę na to, że uwielbiam zbierać takie stare rzeczy. One są po prostu moją miłością i uzależnieniem. A gdyby jeszcze ta zabawka działała, to chyba posikałabym się ze szczęścia!-zawołała niejaka Jess.
-A dlaczego miałaby nie działać?
-Bo wygląda na naprawdę starą-odparła policjantka.
-W sumie masz rację. Ale jak chcesz, możesz sprawdzić-powiedział John, po czym przesunął moje pudełko jeszcze bliżej kobiety.
-Naprawdę? Dziękuję!-zawołała, po czym od razu chwyciła za moją korbkę i kilka razy energicznie nią pokręciła. Natychmiast dała się słyszeć wesoła muzyka "Pop goes the weasel", a zaraz potem ja poczułam, że znowu jestem wolna.
~*~
Zacząłem podchodzić do tej głupiej, nic nierozumiejącej dziewczyny.
-Nie wiesz nawet, o czym mówisz-wydusiłem z siebie przez zaciśnięte zęby.
CZYTASZ
Naprawię Cię
Fiksi PenggemarZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...