Rizdzial 43

209 23 13
                                    

Jason wszedł do salonu z herbatą. Gorącą herbatą. Dostał się do kanapy, na której siedział już Candy Pop i Jeff. W momencie, w którym lalkarz chciał na nią usiąść, upadł na podłogę, a jego herbata wylała się i poparzyła go. Ale nie tylko on znalazł się na "poziomie 0". Candy i Jeff także wylądowali na podłodze, gdyż kanapa po prostu zniknęła. Wszyscy przyglądali się temu, niektórzy z zaskoczeniem, inni z rozbawieniem, a rozwścieczony Jason z niesamowitym wkurwieniem spoglądał na swoje ręce poparzone gorącą herbatą. Niemal natychmiast podniósł się i gdzieś wybiegł, po czym dało się słyszeć szum wody w kuchni. Chwilę później z korytarza dobiegł dźwięk mnóstwa kroków.

-Mają być ręczniki! I bandaże! I woda! I Smile, Smile'a też mamy sprowadzić!- przekrzykiwali się tam nawzajem i nie byłem w stanie rozpoznać żadnego głosu. Niemal wszyscy rzucili się, żeby zobaczyć, co się dzieje.

-Co się stało? Nie poszła wam wasza misja?-Jeff zadał to pytanie Jane, która wyskoczyła zdezorientowana z kuchni z masą rzeczy na rękach. Zaraz za nią wyszedł zaskoczony Jason.

-Wzięłam wszystko, co się nada na opatrunek i co znalazłam w kuchni!-zawołała dziewczyna, po czym ruszyła w stronę schodów.

-Jill coś się stało!-krzyknęła, po czym zatrzymała się nagle. Następnie wskazała na mnie palcem, przez co prawie spadł jej jeden z bandaży.

-Ty! Ty się nam możesz przydać! Chodź ze mną!-zawołała Jane. Nie musiała powtarzać mi tego dwa razy. Nie chciałem się przez wszystkich przeciskać, więc teleportowałem się obok niej. W tym samym czasie dziewczyna zaczęła biec w górę schodów.

-Dokąd biegniemy?-zapytałem.

-Do gabinetu Slendermana-wyjaśniła Jane. Po chwili tam właśnie trafiliśmy. Na środku ciemnego pomieszczenia stała nasza kanapa z salonu, a wokół niej stali proxy, Slenderman, doktor Smile, Eyless Jack i Clockwork. Podszedłem do nich i zobaczyłem, że na wspomnianej kanapie leży Jill, cała w swojej krwi.

-Co się stało?! Co jej jest?!-zawołałem.

-Eyeless Jack, Clockwork, Jane, wy już możecie iść. Proxy także-powiedział Slenderman. Wszyscy wymienieni opuścili jego gabinet.

-Powtarzam, co tu się stało?!

-Clockwork co nieco mi opowiedziała, a ja mogę nawet potwierdzić to, co mówiła. Jill została zraniona strzałami z pistoletu.

-No to pozwólcie jej wrócić do pudełka, po co ten cały cyrk?-zapytałem.

-Problem polega na tym, że najprawdopodobniej są to dość nietypowe naboje-odparł Slenderman.

-Co przez to rozumiesz?-tym razem zapytał Smile, który podszedł do Jill i też zaczął się jej przyglądać.

-Normalnie naboje, które dostanę się do twojego ciała albo z niego wypadają, albo się topią. Uważam, że naboje, którymi dostała Jill, są jakieś specjalne. Ani się nie topią, ani nie wypadają. Tkwią cały czas w jej ciele i uniemożliwiają regenerację. Dlatego nie jestem pewien, czy powrót do pudełka coś tu da. Wysoce prawdopodobne jest, że trzeba je usunąć ręcznie-wyjaśnił Slender.

-No to zróbcie coś! Cokolwiek! Przecież ona nie może tak leżeć i czekać!-zawołałem, klękając obok Jill. Kiedy tak leżała niemal bez życia, cała w swojej własnej krwi, wyglądała strasznie. Jakby nie żyła, a to przecież byłoby okropne. To nie mogło być prawdą!

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz