Rozdział 31

272 26 10
                                    


Jednocześnie podobało mi się, że Jack chciał pomóc mi z Offendermanem, ale też zabolało mnie, że nazwał mnie tylko swoją znajomą. W końcu dogadujemy się chyba lepiej niż zwyczajni znajomi, prawda? Potem jednak pomyślałam, że nadarza się idealna okazja, żeby wyrwać się z Jack'iem i na poważnie porozmawiać, między innymi o naszej kłótni i jej powodzie. Niestety nie wyszło nam to, bo Jane i reszta dziewczyn właściwie uprowadziła mnie z salonu. Byłam w takim szoku, że dałam się zaprowadzić prosto do jednego z pokoi. Po drodze wpadliśmy jedynie na jakąś dziwną postać w czarno-białej masce. A dokładniej to ja na nią wpadłam, bo ciągnąca mnie Jane zdążyła w porę zejść jej z drogi, kiedy skręciłyśmy w jeden z korytarzy, ale ja nie. Na białej połowie jej maski pojawiło się czarne oko i uśmiech, ale widać było, że nie jest to wyraz szczęścia, tylko złości. Minęła mnie mówiąc coś, czego zupełnie nie zrozumiałam.

-Przepraszam!-zawołałam za tą postacią. Ona jednak nawet się do mnie nie odwróciła.

-Kto to był?-zapytałam.

-To KageKao. Pewnie zupełnie nie zrozumiałaś, co powiedział, ale nie martw się. On często mówi po japońsku i wtedy tylko Slenderman go rozumie, bo on jakby zna wszystkie języki. W każdym razie potrafi z każdym się porozumieć-wyjaśniła Jane, po czym zaczęła mnie dalej za sobą ciągnąć.

-Ok, ale może powiesz mi jeszcze, dokąd idziemy?-zapytałam.

-Tutaj-powiedziała Jane, wchodząc do jednego z pokoi. Jak się po chwili okazało, była to sypialnia Jane. Dziewczyny chciały koniecznie ze mną porozmawiać, co, według mnie, nie wróżyło nic dobrego.

-Słuchaj, teraz możesz nam powiedzieć-odezwała się Zero.

-Co powiedzieć?-zapytałam.

-No co myślisz o Jack'u-odparła Clockwork.

-Cóż, ja...lubię go. Jest nawet fajny, tylko czasem coś mu odwala-odparłam po chwili namysłu.

-To już każdy zauważył. On zawsze był takim indywidualistą, bo nigdy nie mieszkał z nami na stałe, ale od ostatnich kilku lat zupełnie się zmienił. I jest teraz taki, jaki jest-odezwała się Judge.

-Dobrze wiedzieć, że nie tylko dla mnie potrafi być taki wredny-powiedziałam, po czym wszystkie zaśmiałyśmy się.

-Ale powiedz, podoba ci się?-Zero chyba nie zamierzała dawać za wygraną.

-Dziewczyny, spokój. Jill może nie koniecznie chcieć o tym mówić morderczyniom, które dopiero co poznała!-zawołała Jane. Nie miała pojęcia, jak bardzo byłam jej wtedy wdzięczna. Spędziłyśmy mnóstwo czasu rozmawiając razem o wszystkim i o niczym, jak to dziewczyny. Nigdy nie poznałam się bliżej z kimś podobnym do mnie (nie licząc Jack'a, ale nie wiem, czy my się już właściwie poznaliśmy bliżej, bo im dłużej z nim przebywam, tym mniej go rozumiem), a teraz miałam do czynienia z tyloma osobami! Mimo wszystko bardzo dobrze mi się z nimi rozmawiało i zdążyłam je wszystkie polubić, a najbardziej chyba Cane i Jane. One chyba też się do mnie przekonały. Po jakimś czasie zdecydowałyśmy się zejść z powrotem na dół i zobaczyć, co się dzieje u chłopaków. Obecnie większość z nich zajadała się cuksami Jack'a i popijała je napojami procentowymi.

-Candy Cane! Jak ja cię kocham!-zawołał Pop, zrywając się z kanapy na równe nogi. Chwilę potem stał już przed nami wszystkimi i chwiał się, jakby ledwo stał. A pięć sekund później to właściwie już nie stał, tylko opierał się na Cane, którą spróbował przytulić. Zapach alkoholu było od niego aż zbyt dobrze czuć.

-Candy! Czy ty słyszałeś coś kiedyś o kulturze picia?!-zawołała Cane, odpychając od siebie chłopaka.

-Ależ ja jestem bardzo kulultarny! Zawsze! Więc kiedy piję, też jestem kurualny. I to jestm kurtuta picia!-odparł Pop. Cane westchnęła z bezsilności.

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz