Rozdział 36

227 23 8
                                    


-Chyba wam przeszkadzam-powiedział Jack, takim tonem, jakbym co najmniej wbiła mu nóż.

-Nie, no co ty! Jason tylko próbował mi coś wyciągnąć z oka!-zawołałam, odskakując jak oparzona od lalkarza.

-Aha, więc tak się teraz nazywa flirtowanie? Zresztą, ja nic do was nie mam-odparł klown, po czym odwrócił się w drzwiach i już chciał wyjść.

-Debilu słyszysz mnie czy nie?! Mi po prostu coś wpadło do oka, bo jestem tak zajebiście zwinna, że potknęłam się o nic i prawie zabiłam!-zawołałam, teleportując się obok Jack'a. Następnie chwyciłam go za rękę, co uniemożliwiło mu wyjście i potarłam swoje oko, które nadal mnie bolało.

-Ale zaraz, a tobie co jest? To twoja krew?!-spytałam. Dopiero teraz zauważyłam, że klown był pokryty czymś czarnym.

-Tak-odparł Jack i spojrzał na swoją rękę, na której znajdowała się ciecz czarna i gęsta niemal jak smoła.

-Kto ci to zrobił? Jesteś ranny? Potrzebujesz pomocy?-zaczęłam go wypytywać.

-Czuję się świetnie, ty i Jason nie musicie sobie przerywać-odparł Jack.

-Do cholery, Jack, nie wyskakuj mi teraz z tekstami, które brzmią, jak byś był zazdrosny! Teraz się liczy to kto i co ci zrobił! Zabiję sukinsyna, który jest za to odpowiedzialny albo dziwkę, która to zrobiła!-zawołałam wściekła, unosząc rękę Jack'a, na której nadal znajdowała się rana wyglądająca jakby ktoś zranił go nożem.

-Co ci się stało?-zapytał Jason, który dopiero teraz do nas podszedł. Na jego miejscu w tej chwili jak najdłużej trzymałabym się jednak od naszej dwójki z dala.

-Jill, musimy porozmawiać-powiedział nagle Jack, chwytając mnie za rękę. Zupełnie zignorował przy tym Jasona.

-Rozmawiamy-odparłam nieco zbita z tropu.

-Musimy porozmawiać o czymś ważnym. Najlepiej sam na sam-odparł, spoglądając znacząco na Jasona.

-Ok, ok, zostawiam was samych-powiedział lalkarz, po czym oddalił się w stronę salonu.

-Wracamy do lunaparku?-zapytałam niepewnie.

-Lepiej nie-odparł Jack.

-Dlaczego?-zdziwiłam się.

-Najpierw ja cię o coś zapytam. Między tobą i Jasonem naprawdę nic nie zaszło?-spytał klown.

-Jack, bo jak jeszcze raz w takiej chwili, kiedy ja się o ciebie martwię, wyskoczysz mi z takim pytaniem, to cię chyba strzelę-odparłam.

-Zaszło coś czy nie?-klown nie dawał za wygraną.

-Oczywiście, że nie! A teraz ty odpowiedz mi na wszystkie moje pytania!-zawołałam.

-Czy ty masz jakichś wrogów?-zapytał nagle Jack, co sprawiło, że popatrzyłam na niego zaskoczona.

-Nie rozumie do końca tego pytania, ale myślę, że parę osób mnie nie lubi po tym, jak im na przykład kogoś zabiłam...-odparłam po namyśle.

-Nie rozumiesz, o co chodzi-zauważył Jack.

-No to mnie oświeć-odparłam. No i mnie oświecił, opowiadając mi, jak został zaatakowany w swoim lunaparku. Opowiedział mi, jak przebiegała walka i że ten dziwny mężczyzna znał jeszcze dziwniejsze sztuczki. Powiedział mi też, że tuż przed zniknięciem mi groził.

-Dlatego tutaj przyszedłem, żeby wszystko z tobą wyjaśnić. Wiesz, kto to mógł być?-zapytał Jack.

-Nie mam pojęcia-odparłam zgodnie z prawdą.

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz