To było kłamstwo. Damian nie miał najmniejszego zamiaru wrócić do swojego tymczasowego mieszkania. Jak w przypadku pozostałych osób biorących udział w projekcie, znajdowało się ono w budynku mieszkalnym. Skomputeryzowany system dostarczał informację nawet o tym, kto tam obecnie przebywa jemu, kilku innym ważnym osobom i oczywiście nadzorującej ich jednostce rządowej. Na szczęście jednak nikt za bardzo nie interesował się tym wszystkim. Poza tym mało kto miał odwagę zwracać jakąkolwiek uwagę właśnie jemu, głównemu pomysłodawcy projektu, dzięki któremu w końcu uda się oczyścić świat z wszelkich creepypast.
Tak więc zamiast udać się do swojego lokum, Damian opuścił kompleks badawczy przez nikogo nie niepokojony. Jaki miał obecnie cel? Liczył na to, że znalezienie Laughing Jack'a jest już dużym sukcesem na drodze do schwytania Laughing Jill, na czym od dawna najbardziej mu zależało. Choć pierwszy raz spotkali się zupełnie w innym miejscu, wierzył, że dzięki swojemu podobieństwu te istoty musi coś łączyć. A nawet jeśli nie, to mógł równie dobrze dowiedzieć się jak najwięcej o umiejętnościach Jack'a. Logiczne było dla niego to, że on i Laughing Jill mają podobne moce, być może nawet stosują podobną taktykę walki, a takie informacje byłyby w jego przypadku bardzo przydatne.
Damian wyjął z kieszeni swojej kurtki niewielką fiolkę, ze znajdującą się w niej ciemnofioletową, prawie czarną cieczą. Przystawił probówkę do ust i jednym haustem wypił całą jej zawartość. Smak był niesamowicie gorzki, ale mężczyzna nie zwracał na niego uwagi. Zdążył się już do tego przyzwyczaić. Tak samo jak do tego dziwnego uczucia, towarzyszącego roznoszeniu się cieczy po całym ciele. W rękach i nogach czuł lekkie mrowienie, a całym jego ciałem wstrząsnęła seria lekkich dreszczy. I to było tyle. Kiedyś wyglądało to o wiele gorzej, jednak jego organizm dawno już zdołał się przyzwyczaić do zażywania różnych substancji. Po chwili mógł już ze spokojem przenieść się do lasu, w okolice lunaparku zamieszkanego przez demonicznego klowna.
~*~
Poszczęściło mi się, bo właśnie do mojego wesołego miasteczka zawitała dwójka przyjaciół, którzy, jak się dowiedziałem "nie chcieli nic zniszczyć ani ukraść, po prostu lubią takie miejsca i chcieli tylko zwiedzić mój opuszczony lunapark".
-Niestety, ale ceną za wstęp do tego parku rozrywki jest życie!-zawołałem, po czym roześmiałem się, podrzynając jednemu z moich gości gardło. Jego ciało upadło na ziemię, a wokół niego zaczęła się tworzyć piękna plama krwi. Drugi z nich oczywiście natychmiast spróbował uciec, ale teleportowałem się tuż przed niego.
-Nie tak szybko, kolego. Już chcesz mnie opuścić? Nie chcesz się pobawić?-zaśmiałem się.
-Laughing Jack...ja...ja...ja uważam, że jesteś najlepszą z creepypast. Zawsze mnie ciekawiłeś, ale trochę bałem się ciebie poznać, bo, no bo w końcu jesteś takim świetnym mordercą! I ja mu mówiłem, żebyśmy tutaj nie szli, ale on nie chciał mnie słuchać! Naprawdę, nie chcieliśmy cię niepokoić!
-Daruj sobie, nie przekonasz mnie-odparłem z szerokim, sadystycznym uśmiechem na twarzy. Następnie zamachnąłem się i zadrapałem chłopaka pazurami, zostawiając długie i głębokie ślady na jego szyi i ramieniu. Moja ofiara odskoczyła z krzykiem do tyłu. Chłopak przytknął zdrową rękę do krwawiącej rany, a potem spojrzał na nią z niedowierzaniem. Chwilę później ponownie spróbował uciec.
-To ci się nie uda-powiedziałem, ponownie pojawiając się przed nim. Chwyciłem go za koszulę, po czym popchnąłem z całą siłą na ziemię.
-Teraz będziemy się razem świetnie bawić!-zawołałem i zacząłem się śmiać. Schyliłem się i wbiłem swoje pazury w zdrowe ramię chłopaka, czemu towarzyszył jego okropny wrzask.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanficZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...