Dzieciak zakręcił korbką od mojego pudełka. Dało się słyszeć moją ulubioną, najlepszą piosenkę "Pop! Goes the weasel", po czym moje pudełko otworzyło się. Byłam znów wolna! Natychmiast zmieniłam się w chmurę czarnego dumy i wydostałam na zewnątrz. Zmaterializowałam się przed zaskoczonym chłopcem.
-K-kim ty jesteś?-zapytał mocno zdziwiony.
-Jestem Laughing Jill! I pojawiłam się tutaj, żeby się z tobą zaprzy...poznać!-zawołałam na tyle radośnie, na ile mogłam. Uśmiechnęłam się przy tym, licząc na to, że naprawdę wyglądam tylko na zwykłą dziewczynę-klowna, tyle że bez kolorów, a nie na psychopatkę.
-Miło mi cię poznać. A ty jak masz na imię?-zapytałam, wyciągając w stronę dzieciaka dłoń, zakończoną oczywiście pazurami. Chłopiec zauważył to z przestrachem się cofnął.
-Dlaczego masz takie długie pazury?-spytał.
-Żeby...eee....Móc bronić...ciebie i siebie-odparłam na poczekaniu.
-Bronić? Przed czym?-zdziwiło się dziecko.
-Jak masz na imię?-powtórzyłam z uśmiechem, licząc na to, że uda mi się zająć jego myśli czymś innym.
-Mama nie kazała mi rozmawiać z nieznajomymi, a tym bardziej wpuszczać ich do domu-odparł.
-Nie wpuściłeś mnie do domu, tylko uwolniłeś z mojego pudełka, a to przecież różnica. I nie jestem obca, przecież się znamy. A właśnie, a pazury mam po to, żeby ci pomóc, jeśli ktoś zły będzie chciał dostać się do twojego domu albo zrobić ci krzywdę. Obronię cię wtedy-wymyśliłam to wszystko na poczekaniu. Że też dałam się namówić Jack'owi na tę farsę. Co nam obu, zwłaszcza jemu, strzeliło do tych łbów?-pomyślałam ze złością. W tym czasie chłopiec przez chwilę przyglądał mi się podejrzliwie, po czym jego twarz rozpogodziła się. W końcu nawet uśmiechnął się do mnie.
-Jestem Andrew-powiedział.
-Andrew...A gdzie są twoi rodzice?-zapytałam.
-W pracy, jak zawsze. Po szkole zawsze sam wracam do domu, jem jakieś kanapki, robię lekcję... Czasem, jak nie zasnę, to pogadam z nimi wieczorem, kiedy wrócą-odparł chłopiec. Miał jakieś siedem lat. Rodzice nie powinni zostawiać go samego, a wkrótce już przekonają się dlaczego.
-W takim razie musisz się strasznie nudzić przez cały dzień! Ale teraz będziemy mogli się razem bawić!-zawołałam radośnie.
-Super! A w co się pobawimy?-zapytał chłopiec.
-Może...lubisz baloniki w kształcie zwierzątek?-zapytałam. Andrew aż rozszerzyły się oczy.
-Pewnie!-zawołał. Zaśmiałam się, a on po chwili do mnie dołączył, chociaż pewnie zupełnie nie wiedział, o co chodzi.
~*~
-Myślałem, że podzielisz się ze mną-powiedział Jack, rozglądając się po pokoju, obecnie całym ubrudzonym krwią.
-Czym?-zdziwiłam się.
-Dzieckiem-wyjaśnił.
-W sensie?
-W sensie to był mój pomysł, żebyś wróciła do pudełka i dała się znaleźć jakiemuś dzieciakowi. I w razie niepowodzenia to ja cię miałem potem uwolnić, więc liczyłem, że choć ty jesteś wykonawcą, to docenisz pomysłodawcę, i wykończymy dzieciaka razem-odparł klown.
-Zazdrosny, że ja miałam frajdę, a ty nie?-spytałam z uśmiechem. W odpowiedzi Jack tylko westchnął, po czym kopnął lekko kawałek ręki, którą wcześniej odcięłam Andrew.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...