Rozdział 53

168 14 4
                                    

Kiedy doszłyśmy do Rezydencji, czułam się już o niebo lepiej. I byłam teraz cholernie głodna, znowu. Poszłam więc do kuchni, gdzie Judge i Helen robili naleśniki. Jako dobrzy ludzie podzielili się ze mną jedzeniem, za co byłam im wdzięczna. Jane zaś tylko jeszcze przez chwilę zamartwiała się, czy wszystko ze mną ok, a potem po prostu przeprosiłam ją za wszystko. Dziewczyna odparła, że nic się takiego nie stało, a później gdzieś sobie poszła. Posłałam Judge i Helenowi spojrzenie, które jasno mówiło, że mają nawet nie pytać, o co chodzi.

-Wiecie, gdzie jest Jack?-zapytałam. Helen pokręcił głową.

-Nie mam pojęcia. Zniknął gdzieś w tej samej chwili co Candy i Cane.

-Aha...-powiedziałam niepewnie. Coś mi tu nie pasowało.

-Wiecie, gdzie jest Slender? Nie ma go w gabinecie, a chciałam iść do niego i dowiedzieć się, kiedy w końcu załatwimy tę sprawę-powiedziała Jane, wracając do kuchni. Była chyba jedyną na tyle odważną i pewną siebie osobą, żeby mieć ochotę iść z pretensjami w pojedynkę do samego Slendermana.

-Jak to go nie ma?-zdziwiłam się.

-Normalnie. Chyba, że zabarykadował się w swoim gabinecie i specjalnie zignorował mnie, dobijającą się do jego drzwi, ale wątpię-powiedziała Jane.

-Nie mamy pojęcia, gdzie on jest-odezwała się Judge. Jakieś pięć minut później usłyszeliśmy, że otwierają się drzwi. Zdołałam zobaczyć jeszcze, jak Ben przebiega obok wejścia do kuchni i pędzi w stronę schodów. Po chwili zaś do samej kuchni weszli Candy i Cane.

-Macie coś dobrego do jedzenia?-zapytał Candy.

-Naleśniki?-dodał bez odrobiny radości.

-Ja tam wolę lizaki-powiedziała Cane, a po chwili w jej ręce pojawiło się ich kilka.

-Ja też!-zawołał Candy i wziął jednego z nich.

-A tak poza tym, to Slenderman będzie miał niedługo wam coś do przekazania-powiedział Candy.

-Co takiego?-zapytała Jane. W tej samej chwili do kuchni wszedł Jack. Rozejrzał się po niej szybko, po czym jego wzrok spoczął na mnie. Uśmiechnął się lekko, a ja ten uśmiech odwzajemniłam. Jack wszedł do kuchni i zaczął iść w moją stronę.

-A tak w ogóle, to czemu nie chciałaś iść z nami na tę misję? Wydawało mi się, że ty masz właśnie na to największą ochotę-powiedziała Cane.

-Jaką misję?-spytałam, patrząc z powagą na dziewczynę.

-Żadną. Byliśmy...

Cane spojrzała zaskoczona na mnie, a potem na Jack'a, po czym przerwała mu:

-Byliśmy na misji zleconej nam przez Slendera-powiedziała.

-Nie, wcale nie! Byliśmy tylko się przejść!-zawołał nagle Candy. Oczy wszystkich spoczęły na nim, podczas gdy ja po prostu wstałam i wyszłam.

~*~

Od razu wyszedłem za Jill.

-Tylko mnie posłuchaj, wszystko ci wytłumaczę...-powiedziałem, ale ona zupełnie mnie zignorowała. Skierowała się w stronę drzwi, ale ja przeteleportowałem się i stanąłem jej na drodze. Dziewczyna zawróciła więc w stronę schodów, ale ja jeszcze raz przeniosłem się przed nią.

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz