Ben niezauważenie zhakował nawet kamery w obiekcie. Może i mieli najnowocześniejszą technologię, ale i tak nic nie było w stanie powstrzymać ducha. Dzięki temu Slenderman dowiedział się co nieco o rozkładzie pomieszczeń. Proxy pozostali na obrzeżach obiektu, podczas gdy on sam teleportował się do środka. Plan był tak prosty, że aż nie dało się go zepsuć. Slenderman pojawił się w gabinecie osoby, która dowodziła całym projektem o nazwie "APOKALIPSA". Niektóre informacje zdobył już Ben, ale wiele jeszcze pozostawało pod znakiem zapytania. Kiedy mężczyzna bez twarzy teleportował się do gabinetu naukowca, obecne tam sprzęty elektroniczne takie jak telefon, zegarek, czy monitor powieszony na ścianie, zaczęły wariować. Hopkins właśnie siedział przy swoim biurku i przeglądał raport dotyczący wyizolowania z pobranych wczoraj próbek DNA i wszczepienia go paru nienarodzonym jeszcze wilkom. Niestety, proces tworzenia mutantów był niezwykle skomplikowany. Najpierw trzeba było wyhodować jak najbardziej nadające się do tresury i wytrzymałe osobniki. Następnie w ich DNA należało dokonać drobnych zmian, jeszcze bardziej zwiększających wytrzymałość oraz podatność na mutacje. Jednocześnie trzeba było cały proces dokładnie obserwować, aby eliminować osobniki z negatywnym zmianami w genomie. Potem, tak powstałe osobniki, można było wykorzystać. Należało przeprowadzić coś, co można było nazwać wilczym in vitro. Połączenie plemnika wyizolowanego ze spermy basiora z komórką jajową wadery odbywało się poza organizmem samicy. Wtedy właśnie do powstałej zygoty wprowadzało się obce DNA. Rozwój zarodka przez pierwszych kilka dni odbywał się sztucznie, gdyż trzeba było stale monitorować jego stan i w razie potrzeby interweniować. Później dopiero zarodek wszczepiano samicy, podając jednocześnie różnego rodzaju substancje i leki przyspieszające wzrost i rozwój mutanta. Tak oto obecnie byli w stanie w dość szybkim czasie "wyprodukować" naprawdę wiele creepy-mutantów. Hopkins już cieszył się na myśl, że niedługo będzie miał hybrydy z nowymi mocami. Jego uwagę od czytania raportu odciągnęło jednak dziwne brzęczenie i nienormalne zachowanie urządzeń wokół niego. Zewsząd dobiegały jakieś przerywane trzaski. Nagle Hopkins poczuł się okropnie nieswojo i jednocześnie słabo, a głowa momentalnie zaczęła go boleć. Coś podpowiedziało naukowcowi, że powinien spojrzeć za siebie. Odwrócił więc swoje krzesło i ujrzał przed sobą człowieka bez twarzy, znanego jako Slenderman. Nie zdążył jednak krzyknąć ani w żaden sposób wezwać pomocy, gdyż stracił przytomność.
~*~
Dość szybko i "brutalnie" Slenderman wszedł do umysłu naukowca, toteż nie zdziwiła go gwałtowna reakcja jego organizmu. Skupiłem się na wspomnieniach Hopkinsa. W niedługim czasie dowiedział się z nich całej strasznej prawdy. Nie mógł uwierzyć w to, czego dopuścili się i jak daleko zaszli ludzie. Jednakże stos dokumentów na biurku naukowca potwierdzał jego obawy. We wspomnieniach Hopkinsa znalazł też ciekawe fakty dotyczące człowieka o imieniu Damian Moliere. Wtem to właśnie ten mężczyzna pojawił się nagle na środku gabinetu.
-Panie Hopkins...-zaczął, ale przerwał, gdy zobaczył naukowca leżącego bezwładnie na ziemi i pochylającego się nad nim Slendermana.
-Widzę, że ma pan nieproszonego gościa. Pozbędę się go-powiedział mężczyzna. Chwilę później dookoła rozległ się przyprawiający o ból głowy alarm. Slenderman nie wiedział, jak to się stało ani skąd wziął się ten człowiek. Na początku nieopatrznie spróbował zaatakować go mackami, w porę jednak się wycofał, kiedy Damian schylił się i zrobił fikołka. Jednocześnie wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza strzykawkę i igłę, połączył je i spróbował wbić w mackę Slenderman, jednak nie udało mu się to. Mężczyzna teleportował się z powrotem naprzeciw stwora.
-No, no, nie myślałem, że przyjdzie mi walczyć z samym Slendermanen-powiedział. nNa korytarzu dało się słyszeć odgłosy kroków. Slenderman uznał, że skoro ma potrzebne informacje, najwyższy czas się wycofać. Teleportował się na zewnątrz, do swoich proxy, lecz, jak się okazało, walczyli oni właśnie z nikim innym jak z creepy-mutantami. To znaczy Masky i Hoodie to robili, bo Toby'ego nigdzie nie było widać, a sam Slenderman nie wyczuwał go. Bardzo go to zaniepokoiło. Slenderman nie wiedział, że Damian miał przy sobie zawsze mnóstwo gadżetów, a jednym z nich był specjalny pilot, uruchamiający między innymi alarm oznaczający atak creepypast. A w takim przypadku, od niedawna, a konkretnie to właśnie od dziś procedura nakazywała wypuszczenie grupy mutantów składającej się z przynajmniej piętnastu sztuk. To była rzecz, którą osoba posiadająca taką możliwość miała za zadanie wykonać i to jak najprędzej. Creepy-mutanty, którym sztucznie wprowadzono do umysłów informacje o wyglądzie, a nawet zachowaniu czy sposobach walki, szybko odnalazły proxy Slendermana, którzy musieli zacząć z nimi walczyć. Sytuacja nie wyglądała najlepiej, toteż mężczyzna zdecydował się sprowadzić także swoje, co prawda dość nikłe, wsparcie.
CZYTASZ
Naprawię Cię
Fiksi PenggemarZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...