Na początek chciałabym życzyć wszystkim, aby święta i całą ewentualną przerwę świąteczną spędzili szczęśliwie i tak, jak mają na to ochotę. Jeśli z rodziną, to z rodziną, jeśli samemu, to samemu, a jeśli najchętniej spędzilibyście święta na Madagaskarze, to tego Wam właśnie życzę! Jak wiedzą wszyscy, którzy czytali genezę Laughing Jack'a, został on "stworzony" właśnie w Boże Narodzenie, zatem dziś obchodzi 218 urodziny! Z tej okazji postanowiłam napisać specjalny rozdział, który nie ma wiele wspólnego z właściwą fabułą. Starałam się też zrobić to tak, żeby ta część pasowała może nawet do kilku momentów w opowiadaniu. Coś w tym stylu, że ktoś może stwierdzić, że to miało miejsce np. po rozdziale 25, a ktoś inny, że dopiero po 36. Ale, jak już wspomniałam, to i tak nie ma aż tak dużego znaczenia. I...no, chyba to na tyle. Jeszcze raz życzę wesołych świąt i zachęcam do czytania:D
~~~~****~~~~
-Proszę, zabij mnie już-powiedział chłopak, a po chwili z jego ust wyciekło trochę krwi.
-Już? A gdzie cała zabawa?-zaśmiałem się, po czym wbiłem mu głębiej w brzuch swoje pazury. W porę się na szczęście odsunąłem i nie zostałem opluty jego krwią. Po chwili jednak chwyciłem go za włosy i podniosłem w górę. Nie miał nawet sił, żeby krzyczeć albo jęczeć z bólu. Uśmiechnąłem się, rozbawiony jego reakcją, po czym zacząłem lekko nacinać mu skórę na szyi. Nie chciałem mu poderżnąć gardła, tylko trochę się z nim podroczyć.
-Jack!-usłyszałem tuż za sobą, co tak mnie zaskoczyło, że puściłem chłopaka.
-Chcesz, żebym dostał zawału?!-zawołałem, odwracając się do Jill.
-To nie jest możliwe-odparła, krzyżując ręce. Westchnąłem zniecierpliwiony.
-Czego znowu chcesz?-spytałem.
-Jest 25 grudnia-odparła.
-Tak. Brawo. Znasz się na kalendarzu-powiedziałem, po czym zaklaskałem kilka razy.
-Nie wygłupiaj się. Coś ci mówi ta data?-zapytała Jill. Zacząłem podejrzewać, o co może jej chodzić, ale postanowiłem udawać głupca.
-To jest...pierwszy dzień zimy?-zapytałem.
-Wyzwałabym cię od debili, ale wyjątkowo nie dzisiaj. Nie, to nie jest pierwszy dzień zimy. Dziś jest Boże Narodzenie-odparła Jill.
-No...tak, z tego, co mi wiadomo, to chyba go nie przełożyli-odparłem, udając, że się zastanawiam. Jill przewróciła oczami.
-Proszę cię, oboje wiemy, co dziś jest...-dziewczyna zrobiła dramatyczną pauzę i spojrzała na mnie wyczekująco.
-No co?-zapytałem.
-Twoje urodziny!-zawołała uradowana. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Musze przyznać, że kiedy się uśmiecha, jest jeszcze ładniejsza-pomyślałem mimowolnie, ale zaraz się otrząsnąłem z podobnych myśli.
-Serio? Jakoś nie pomyślałem o tym-powiedziałem, siląc się na obojętny ton.
-Daj spokój, nie wkręcisz mi, że o własnych urodzinach zapomniałeś. Powiedz mi lepiej, jak zamierzasz je uczcić?-zapytała Jill.
-Nie zamierzam-odparłem krótko.
-Co? Dlaczego?-spytała Jill.
-Mam obchodzić rocznicę pojawienia się na tym świecie? Rocznicę dnia, w którym poznałem Isaac'a?-odparłem, nie kryjąc zdenerwowania.
-Nie możesz tak do tego podchodzić. Jeśli do tej pory tak podchodziłeś do własnych urodzin, nie dziwię się, że wolisz o nich nie pamiętać-odparła Jill.
CZYTASZ
Naprawię Cię
FanfictionZastrzegam, że to moja pierwsza "książka" na wattpadzie i pisana bardziej z chęci przekonania się, jak mi pójdzie. No i oczywiście z miłości do Laughing Jack'a... niech będzie, do innych creepypast trochę też. Zamiast pisać coś, co nic nikomu nie p...