Rozdział 15

313 31 7
                                    


-Ok, czas na nową umowę. Kto zje wszystkie te cukierki, będzie wolny. A jeśli każde z was zje swoją porcję, uwolnię was obydwoje-powiedziałem. Zaraz potem przed każdym z nastolatków pojawił się stos różnokolorowych słodyczy.

-Ja tego nie zjem-oświadczyła twardo dziewczyna.

-Mi łaski nie robisz. Dzięki temu będę się mógł tylko dłużej z tobą pobawić-odparłem. Chłopak z kolei, po chwili wahania, sięgnął po pierwszego cukierka.

-No, przynajmniej jedno z was tak jak ja lubi słodycze-powiedziałem, po czym uśmiechnąłem się sadystycznie. Dziewczyna spojrzała na niego pustym wzrokiem. Chłopak zjadał coraz więcej cukierków, a ja ze spokojem czekałem na efekt. W końcu w pewnym momencie padł na ziemię, wijąc się z bólu, a z jego ust pociekła piana.

-Alex! Coś ty mu zrobił?!-zawołała dziewczyna, dopadając do chłopaka.

-Ja nic. Może nie powinien tak przesadzać ze słodyczami-odparłem, po czym roześmiałem się.

-Jesteś prawdziwym psycholem!-zawołała, wstając. W tej samej chwili chłopak jęknął, a ona ponownie się do niego schyliła.

-Wy, ludzie, jesteście dziwni. On przed chwilą zabił twojego przyjaciela, a ty nadal się o niego martwisz?-powiedziałem, bo rzeczywiście mnie to dziwiło i ciekawiło.

-On też jest moim przyjacielem. Zresztą...nie muszę się tłumaczyć takiemu potworowi jak ty! Co mu dałeś? Jest na to jakaś odtrutka?-powiedziała dziewczyna.

-Jest. I nawet jestem w stanie ci ją dać-odparłem, uśmiechając się.

-Więc daj.

-Pod jednym warunkiem. Dam ci dwa cukierki. Jeden z nich ma w sobie odtrutkę na wcześniejszą truciznę, którą on zjadł. Drugi...cóż, w waszym przypadku miałbym nadzieję, że nie każesz mu zjeść tego drugiego. Bo wybór będzie zależał od ciebie-powiedziałem, po czym wyciągnąłem do dziewczyny rękę, na której leżały dwa cukierki. Oba miały identyczne, niebieski papierki.

-Jaką mam pewność, że oba nie są kolejnymi truciznami?-zapytała dziewczyna.

-Żadną. Musisz mi uwierzyć, że nie kłamię. Ale już się o tym przekonałaś. Wywiązałem się z poprzedniej umowy-odparłem. Po chwili wahania dziewczyna wzięła ode mnie słodycze. Najpierw dokładnie je obejrzała.

-Mogę otworzyć oba?-spytała po chwili.

-Rób co chcesz-odparłem, wzruszając ramionami. Dziewczyna odwinęła oba papierki tylko po to, aby ujrzeć identyczne, czekoladowe kulki. Znowu dokładnie je oglądała.

-Nie prześwietlisz ich wzrokiem. A ja zaczynam tracić cierpliwość-powiedziałem w końcu. Dziewczyna drżącą ręką podała jeden z cukierków chłopakowi, a ten go zjadł.

-Dziękuję. Już mi lepiej-powiedział, po czym wstał. Dziewczyna spojrzała na niego z ulgą. Nastolatek pomógł jej się podnieść. Kiedy stanęła na nogach, sam nagle złapał się za szyję i padł na kolana.

-Alex! Alex, co ci jest?!-zawołała wystraszona dziewczyna.

-Nie mogę...oddychać...-wyszeptał chłopak. Jeszcze chwilę wił się po podłodze, próbując złapać dech, aż w końcu jego ciało znieruchomiało. Dziewczyna kucnęła przy nim i zaczęła nim potrząsać. Po chwili zaś usłyszałem, że płacze.

-Jesteś...jesteś...nie ma na ciebie określenia! Jesteś najgorszym stworzeniem!-zawołała dziewczyna, podnosząc na mnie zapłakany wzrok.

-Tak myślisz? Z wszystkich creepypast ja jestem najgorszy? Schlebiasz mi. Mógłbym zabić cię teraz, ale wolę zostawić sobie ciebie na potem. Do zobaczenia, dziewczynko-powiedziałem. Teleportowałem się do drzwi i wyszedłem z pomieszczenia, ignorując krzyki i wrzaski dziewczyny. Planowałem jeszcze dopaść chłopaka, którego uwolniłem. W końcu nie mówiłem nic o tym, że go nie zabiję, kiedy już pozwolę mu odejść. Wiedziałem, że nie ma go już w moim wesołym miasteczku, więc zacząłem szukać go w lesie. Trochę mi to zajęło, ale w końcu udało mi się go znaleźć. Akurat w momencie, kiedy Ticci Toby odrąbywał mu rękę. Hoodie i Masky chyba już zrobili swoje, bo stali z boku i tylko się przypatrywali. Postanowiłem więc odejść, zanim mnie zauważą. Powłóczyłem się trochę po lesie, aż zdecydowałem się pójść do Jasona. Wiedziałem, gdzie znajduje się jego warsztat. Dość szybko dotarłem na miejsce. Budynek niełatwo było znaleźć, bo zazwyczaj Jason pozwalał tutaj dotrzeć tylko tym, których chciał "ugościć" w swoim warsztacie. Kiedy wszedłem do środka okazało się, że warsztat jest pusty. Miałem już odejść, gdy usłyszałem głosy dochodzące z dołu. Podszedłem do ścian i zdjąłem z niej jedną z lalek. Po chwili w podłodze pojawiła się wielka dziura. Kiedy zszedłem po schodach, znalazłem się w piwnicy, w której byli już Jason, Candy i Puppeteer.

-Czy to jakieś zebranie?-zapytałem. Cała trójka spojrzała na mnie.

-Jack! Właśnie mówiliśmy o tym, że szkoda, że cię z nami nie ma. Zniknąłeś rano i nie dałeś znaku życia-powiedział Candy.

-Teraz daję. Jestem tu i nadal żyję-odparłem.

-Czego nie można powiedzieć, o nowej dziewczynie Jasona!-zawołał Candy, po czym roześmiał się. Taki już był, że rzadko myślał o tym, co myślą inni i ze wszystkiego stroi sobie żarty. Chociaż, ja robiłem dokładnie tak samo. Jason posłał Candy'emu wściekłe spojrzenie. Puppeteer ledwo powstrzymywał śmiech, ale kiedy zobaczył, jak oczy naszego kolegi zmieniają kolor z bursztynowych na zielone, natychmiast zamilkł. Gdyby Jason mógł zabijać wzrokiem, Candy już byłby martwy. Puppeteer i ja spojrzeliśmy na siebie. Oboje wiedzieliśmy, że z tego nie wyniknie nic dobrego.

-Strasznie to zabawne-wysyczał Jason przez zaciśnięte zęby.

-Ej, nie bierz tego do siebie. Głupia była, więc zasłużyła-Candy spostrzegł, co mu grozi i zdołał udobruchać Jasona.

-Zdenerwowała mnie-odparł czerwonowłosy.

-Czyli zabiłeś tę dziewczynę, o której ostatnio mówiłeś?-zapytałem, chcąc się upewnić.

-Zrobiłem z niej śliczną lalkę. Chcecie zobaczyć?-spytał Jason. Zanim zdążyliśmy odpowiedzieć, zniknął gdzieś i wrócił po chwili z zabawką. Miała długie blond włosy, jasnoróżowe usta i intensywnie zielone oczy.

-Naprawdę ładna. Przynajmniej teraz jej uroda pozostanie z nią na zawsze-powiedział Puppeteer, podchodząc do Jasona. Potem rozpoczęli jakąś dyskusję na temat sposobów tworzenia lalek, więc ja i Candy postanowiliśmy coś przekąsić.

-Więc? Gdzie się podziewałeś zanim tu przylazłeś?-zapytał Candy, odwijając z papierka jednego z moich cukierków.

-Pobawiłem się trochę z dzieciakami, które ostatnio złapaliśmy-odparłem.

-Ej! Miałem nadzieję, że ja też na tym skorzystam!-zawołał Candy.

-Została jeszcze jedna dziewczyna-powiedziałem.

-Jedna? Z pięciu? To nieźle zaszalałeś-odparł Candy.

-Jednego zabili proxy. Pozwoliłem mu odejść i chciałem złapać go później, ale oni dopadli go pierwsi-wyjaśniłem.

-Nadal pozostaje trójka, którą zabiłeś ty. Sam. Następnym razem nie licz na moją pomoc, bo współpraca z tobą jest nieopłacalna-odparł Candy, sięgając po kolejne słodycze,

-Skoro masz taką ochotę na zabijanie, to zaraz mogę ci kogoś znaleźć. W lesie zawsze trafi się na jakiegoś zbłąkanego podróżnika-odparłem, uśmiechając się. Candy natychmiast się ożywił.

-Ej! To jest myśl! A gdybyśmy wszyscy wybrali się na małe polowanko?-spytał Candy.

-To byłby pomysł! Co wy na to?-zapytał Candy. Jason i Puppeteer w ogóle nas nie słuchali, więc był zmuszony im wszystko powtórzyć. Im ten pomysł także się spodobał.

-Przydałaby się odrobiną rozrywki-powiedział Jason.

-Może być naprawdę zabawnie-dodałem. Zaczęliśmy więc szykować się do wyjścia. Kiedy Jason otworzył drzwi swojego warsztatu, stanęli w nich Hoodie i Masky.

-A wy tu czego?-zdziwił się Jason.

-Slenderman chce cię natychmiast widzieć. To bardzo pilne-powiedział Masky, wskazując na mnie.

~~~~****~~~~

Taki trochę Polsat, ale można się chyba domyślić o co chodzi Slenderowi. Możecie zgadywać w komentarzach, jeśli macie ochotę, być może ktoś zgadnie dobrze. W następnym rozdziale będzie za to trochę o Jeffie i Jane, więc możecie przygotować się na małą walkę XD

Edit. Musiałam to wszystko robić od nowa po opublikowaniu, bo zapomniałam dać tytuł "Rozdział 15", a potem jeszcze usunął mi się tekst, ale na szczęście miałam go zapisanego na komputerze XD


Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz