Rozdział 37

252 23 1
                                    


Jeśli ktoś by mnie zapytał, kto kogo wtedy pocałował, odrzekłbym z czystym sumieniem i całą szczerością, że nie mam pojęcia. Po prostu w jednej chwili tylko staliśmy bardzo blisko siebie i wpatrywaliśmy się w swoje twarze, a w następnej już się całowaliśmy. Objąłem Jill, a ona odwróciła się w moich ramionach tak, że teraz już stała przodem do mnie, a nie do okna. Dziewczyna zarzuciła mi ręce na szyję, po czym zatopiła dłonie w moich włosach. Delikatnie je przeczesywała, co niesamowicie mi się podobało. Ja zaś objąłem ją w talii i przycisnąłem lekko do siebie. Zacząłem ją jak najdelikatniej głaskać po plecach, nie chciałem bowiem zranić Jill swoimi pazurami, nawet jeśli rany by się zagoiły. Nie chciałem sprawiać jej bólu. Nasz pocałunek się przeciągał, co ani trochę mi nie przeszkadzało. Trudnością okazały się jedynie...nasze nosy. Priorytetem było nie wydłubać sobie nawzajem oczu. Ze zdziwieniem odkryłem, że tak naprawdę bardzo mi się to wszystko podoba. Pocałunek trwał i trwał, ale kiedy się od siebie odsunęliśmy i tak byłem zdania, że był za krótki. I ponownie nie mam pojęcia, kto właściwie go przerwał. Jill patrzyła na mnie z uśmiechem i z radością w oczach. Musiałem przyznać, że wyglądała pięknie. Trochę tak, jakby właśnie spróbowała czegoś pierwszy raz w życiu i odkryła, że bardzo jej się to podoba. Zacząłem się nawet zastanawiać, jak ja muszę wyglądać. Niestety, teraz między nami nastała niezręczna cisza.

~*~

Powoli odsunęłam się od klowna, nie wiedząc właściwie, co powinnam zrobić. Kiedy się całowaliśmy, nie myślałam o tym, co będzie po naszym pocałunku. Jack z zakłopotaniem przeczesał ręką włosy.

-No to...ten...może ja cię zostawię, żebyś sobie tu wszystko ogarnęła?-zapytał klown, po czym, nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, zrobił kilka kroków do tyłu, w stronę wyjścia, a potem po prostu, jak to miał w zwyczaju, rozpłynął się w gęstej, czarnej chmurze. Byłam tak zaskoczona, że przez dłuższą chwilę jedynie stałam w miejscu. Gdyby ktoś opowiedział mi podobną sytuację, pewnie uznałabym, że dziewczyna będąca na moim miejscu musiałaby się nieźle wściec za takie potraktowanie, ale jednak tak nie było. Sama nie wiedziałam, co i dlaczego właśnie się stało i w sumie trochę się cieszyłam, że Jack zniknął. Lepsze to niż gdyby miał zacząć gadać coś w stylu, że to pomyłka i nie powinniśmy się byli całować i że w ogóle to był błąd. Zdecydowanie takiej reakcji z jego strony bym nie zniosła, ale zniknięcie jeszcze akceptowałam. Sama potrzebowałam chwili, żeby sobie to wszystko ułożyć w głowie, ale i tak jakaś część mnie dość mocno żałowała, że Jack ze mną nie został. Kiedy w końcu byłam w stanie się ruszyć, podeszłam do łóżka i na nie usiadłam. Przyszedł czas, żebym na poważnie przemyślała to, co czuję obecnie do Jack'a. Z jednej strony byłam w końcu morderczynią, ale z drugiej...kiedyś kochałam Mary, tyle że to nie skończyło się dla mnie zbyt dobrze, choć były to najlepsze chwile mojego życia. Cokolwiek bym zrobiła, ile ludzi zabiła, to mogę co najwyżej tylko chwilowo zapełnić tym tą pustkę, która powstała po śmierci Mary. A Jack, on rozumie, co czuję i jakoś tak przy nim czuję się lepiej. Że też akurat teraz musiało mi się to wszystko pokręcić-pomyślałam lekko załamana.

~*~

Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit. Przez noc doszłam do kilku mniej lub bardziej zaskakujących wniosków. Prawda była taka, że coś do Jack'a czułam, ale sama nie wiedziałam, jak to nazwać. Nasz pocałunek mi się szalenie podobał, ale do tego doszło jeszcze zamartwianie się o to, co teraz będzie między nami. W końcu całowanie się to coś więcej niż jakaś tam kłótnia, o której po prostu można zapomnieć.

 A może Jack'owi nasz pocałunek wcale się nie podobał i dlatego tak szybko zniknął? Może po prostu ma już mnie dość i już jutro dowiem się, że nie chce mnie więcej widzieć w swoim lunaparku?-po mojej głowie krążyły nawet takie myśli. Z każdą chwilą coraz bardziej martwiłam się, co będzie dalej z nami...o ile w ogóle w tym przypadku można mówić o "nas". Noc jednak, jak zawsze zresztą, musiała w końcu ustąpić miejsca dniu. Nawet nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, dalej zajęta swoimi myślami, spekulacjami i planami. Dlatego też, gdybym była człowiekiem, najpewniej dostałabym zawału kiedy do mojego pokoju nagle i bez pukania wbiła Candy Cane. Natychmiast podniosłam się i usiadłam na łóżku, mocno zaskoczona.

Naprawię CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz