Damon's POV
- Posuń się dupku - słyszę głos Klausa za plecami.
Jego wysoka postać opada koło mnie na trawnik. Klaus podkurcza nogi i opierając łokcie o kolana, patrzy na mnie z tym swoim uśmieszkiem psychopaty i nic nie mówi.
- Sam jesteś dupkiem - odgryzam się - poza tym masz mnóstwo miejsca obok, dla swojej kanciastej dupy - odpowiadam mu.
Pociągam łyk piwa z plastikowego kubka. To gówno smakuje jak... gówno.
Impreza z ogniskiem trwa już kilka godzin i żałuję, że w ogóle tu przyszedłem. Jest zakurwiście nudno. Nikt się nie bije, nie ma fajnych dziewczyn i nawet się porządnie nie napiłem, bo ...gówno smakuje jak gówno.
- Jak tam? - pyta Klaus, jakby nie wiedział na załączonym obrazku jaki jestem znudzony.
Nie wiem czego ode mnie chce, ale chyba nudzi mu się tak samo jak mi. Postanawiam więc, trochę go powkurwiać.
- Całkiem dobrze. Przeleciałem twoją siostrę w kiblu - odpowiadam, chcąc mu dokuczyć.
Wbija we mnie wzrok, którym zabiłby mnie w mgnieniu oka, gdyby jego wzrok to potrafił.
- Spróbowałbyś, kurwa - warczy, a ja się śmieję jak hiena.
Zawsze da się nabrać, pajac.
- Uspokój się, nie przeleciałem jej, ale ona sama się o to prosi - mówię i podnoszę brwi kiedy na niego spoglądam.
- Ona jest popieprzona, ale nie waż się jej tknąć - warczy na mnie, na wszelki wypadek, gdybym mówił serio.
- Zastanowię się - odpowiadam, a on znów zabija mnie wzrokiem.
- Cześć - mówi Kol, zjawiając się znikąd.
Siada z drugiego mojego boku i popija ciemny płyn z plastikowego kubka. Zerkam na kubek, a potem na niego. Patrzy w przestrzeń i uśmiecha się z nieudawaną satysfakcją. W kubku na bank ma bourbon. Nie wiem jak on to robi, ale zawsze ma najlepszy alkohol.
- Co tu robisz? Nie masz jakiejś zabawki na ten wieczór? - pyta go Klaus.
Kręci przecząco głową.
- Nie - odpowiada krótko i upija kolejny łyk z kubka - już się zabawiłem - przyznaje z dumą w głosie.
- Że co? - pyta Klaus.
- Jakim niby, kurwa, cudem? - pytam z niedowierzaniem.
- Się jest przystojnym, to się ma wielbicielki, a wy jesteście kutasami, którzy nie mają ruchania - śmieje się z nas jak idiota.
Klaus też zaczyna się śmiać, a mój wzrok przykuwa idący w naszą stronę, Jerremy Gilbert. Goguś z bractwa w czerwonej koszulce polo z logo organizacji. W spodniach z dresu wygląda jakby mu właśnie ktoś narobił w gacie, ale chuj mnie obchodzą jego gacie. Co innego przykuwa mój wzrok. Jego bicepsy jakby urosły, i dobrze wiem skąd u takiego gogusia taka sylwetka. Wiem, że chłopcy z bractwa trenują ciężko, ale nie żeby aż tak. Wiem też, że Mikaelsonowie mają dziwne, niespotykane imiona, ale imię Jerr jest z kolei tak oklepane, że mdli mnie na sam jego dźwięk.
- Cześć - mówi do nas.
Tylko Kol mu odpowiada.
- Cześć.
- Możemy pogadać? - kieruje pytanie Kola.
Ten podnosi na niego zmieszany wzrok i zerka to na Gilberta, to na Klausa. Ewidentnie boi się, co chlapnie Gilbert.
CZYTASZ
Sire bond
Fiksi PenggemarDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...