Damon's POV
Wydaje z siebie cichy okrzyk. Taki irytujący i kpiący zarazem. Pewnie za chwilę zacznie się ze mnie śmiać.
- Że co? - pyta jakby mnie, kurwa, nie zrozumiała.
Działa mi to na nerwy, ale się, kurwa, staram i trzymam je na wodzy.
Nogi mi drgają ze złości, ale wciąż się staram. Jestem pijany, więc i tak dobrze mi idzie. Kiedy jestem w tym stanie łatwiej mnie sprowokować, ale się, KURWA, staram. Dla niej.
Musi to docenić.
Przecież już wie jaki jestem.
- To co słyszałaś. Nie powtórzę - informuję ją z przekonaniem.
Wystarczy, że raz to powiedziałem, więcej nie mam zamiaru. Słodki smak tych słów wciąż czuję na języku i mam ochotę iść do łazienki i szorować go godzinę, żeby słodki posmak zniknął.
Ale ona chciała usłyszeć te słowa, więc je powiedziałem.
KURWA POWIEDZIAŁEM!!!!
Czy ona jest głucha?
Nie.
Przecież to Elena.
Ona musi mnie wyprowadzić z równowagi bo inaczej byłaby chora. Nie byłaby sobą. To nie w jej stylu, żeby mnie NIE zirytować.
Tak na słodko, do porzygu wcisnąć mi te swoje słówka do gardła, a potem pastwić się nade mną i mi nie odpowiedzieć. Albo pastwić się nade mną i powiedzieć "nie umówię się z tobą". Śmiać się ze mnie, że jestem miękki i żałosny...
- Dobrze umówię się z tobą - zgadza się nagle tym swoim pretensjonalnym tonem.
W momencie trzeźwieję o jeden promil.
Zgodziła się.
ZGODZIŁA SIĘ.
Kurwa jakim cudem?
- Serio? - pytam zdziwiony,ale chcę to ukryć - dobrze - mówię do niej bo nie wiem co mam jej odpowiedzieć - to zajebiście.
- Pewnie nie masz na to planu, zgadłam? - pyta kpiąco.
- Nie mam - przyznaję i znów trochę czuję się sobą.
Nie jestem miękki i żałosny.
- Nie wiem czego ja się spodziewałam, no ale nic - wzdycha - odprowadzę cię do pokoju - mówi i zamyka swój pokój.
Bierze mnie pod pachę i prowadzi w stronę schodów. Zataczamy się oboje, bo ona nie ma tyle siły żeby mnie utrzymać.
- Dlaczego to robisz? - pytam - dlaczego mnie odprowadzasz?
- Bo tego potrzebujesz - odpowiada niemalże natychmiast - spadłbyś z tych schodów na bank, jeślibym pozwoliła ci zejść samemu - śmieje się ze mnie.
Śmieje się.
Ze mnie.
Nie jest już zła.
Czuję ulgę. Wcale nie czuję się źle z tego powodu, że się ze mnie śmieje.
Jak ja pójdę z nią na to umówione spotkanie?
Nie wiem. Jutro się zastanowię. Najważniejsze, że zgodziła się ze mną pójść. Ze mną, nie z Elijahem.
Pójdzie ze mną, a nie z Elijahem! Czy już jest moja? Co ja z nią zrobię? Nie wiem jak to jest być z dziewczyną. Nie chcę z nią być. Albo chcę? Kurwa, ja jestem popierdolony.

CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...