#60

377 19 40
                                    

Damon's POV

- Sorry stary, nie wiedziałem, nie jesteśmy jeszcze na takim etapie. Nie powiedziała mi, chyba nie chciała - teraz moje tryby pracują na najwyższych obrotach, kiedy tłumaczę się Gilbertowi z tego, że nie wiem nic o śmierci jego i Eleny rodziców.

Elena nie ma rodziców. Jakim cudem o tym, kurwa, nie wiem? 

Kurwa!

Dlaczego?

Bo jesteś głupim chujem i nie umiesz zadawać pytań i niczego się nie umiesz dowiedzieć. Nie interesujesz się nią dostatecznie.

Kurwa!

- Czego jeszcze nie wiem, a powinienem? - pytam ostrożnie.

- Zadaj jej pytanie, a się dowiesz - kpi ze mnie i nawet nie wie jak bardzo, bo przecież nie domyśla się, że nie potrafię zadawać pytań - skrzywdź ją, a cię kurwa zabiję Salvatore, teraz znasz moją determinację, powiedz jej o mnie i złam jej serce, nie ma sprawy - wzrusza ramionami.

KURWA!

Gilbert trzyma mnie za jaja.

Przejrzał mnie.

Teraz widzę, że są rodzeństwem. Oboje mają tę irytującą cechę podchodzenia człowieka od tyłu i czy tego chcesz czy nie, już po tobie.

Moja głowa pracuje na najwyższych obrotach w tej chwili, ale wiem, że jego pomimo ułomności jaką sam sobie sprawia uzależniając się od tego gówna, które załatwia mu Kol, i tak jest szybsza i że mnie pokona cokolwiek teraz powiem.

Zmieniam więc taktykę. Elena ma tylko tego pajaca. Ten pajac ma kłopoty, a ja mam kłopoty przez niego. I Kol, też ma kupę syfu. Czas poszukać innego rozwiązania.

- Musisz zebrać swoją żałosną dupę w całość, Gilbert - mówię stawiając warunek.

- Bo co? - stawia mi wyzwanie. 

Zaczyna dyszeć ciężko i za chwilę staniemy do bicia, bo wkurwia mnie niesamowicie.

- Bo ja tak mówię. Pozbieraj się dla niej - silę się na ckliwy tekst, choć to kurwa najszczersza prawda.

- Dla niej, tak - chwyta się za głowę i śmieje się krótko nerwowym śmiechem - tylko, że ja nie dam rady Salvatore - siada na łóżku i zakrywa dłońmi twarz - nie dam rady, sam - żali się.

- Kurwa aż tak się wkopałeś? Gdzie ty masz, kurwa, rozum! - pierwszy raz chyba rozmawiam z tym idiotą jak z człowiekiem.

- To się stało nagle, myślałem, że nad tym panuję - kpi sam z siebie.

- Musisz jakoś to ogarnąć. Kol będzie miał kłopoty, ja z resztą też, a wiesz czym to śmierdzi jak się sprawa rypnie? - pytam go, licząc na zrozumienie - nie mówiąc o tym jak ty skończysz. Jak wrak. Serio tego chcesz?

- Myślisz, że mogę to ot tak powiedzieć sobie "stop" i przestać?! - podnosi na mnie głos.

- Nie wiem, nigdy nie tkwiłem w takim gównie, ale jakoś musisz dać radę - mówię.

- Nie dam rady, nikt mi nie pomoże. Elena, ona nic nie wie. Nie mów jej nic - prosi, błagalnym głosem.

- Powiem jeśli się nie pozbierasz - grożę mu.

- Jak jej powiesz będzie myślała, że to przez nią - warczy na mnie i chowa głowę w dłoniach.

- Dlaczego miałaby tak pomyśleć? - pytam.

Nie podoba mi się co mówi Gilbert. Dlaczego Elena miałaby być winna temu, że ten idiota ćpa.

- Śmiało, idź i jej powiedz to się dowiesz! - podnosi na mnie głos.

Sire bondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz