#22

334 23 60
                                    

Elena's POV

- Dlaczego go uderzyłeś? - pytam Elijaha, choć wiem, że być może nie powinnam.

- Bo to dupek, już ci mówiłem - odpowiada bez emocji.

Zastanawiam się dlaczego wciąż go tak nazywa.

- Dlaczego wciąż tak o nim mówisz? - pytam, a on zerka na mnie skonsternowany.

- Sam powinien ci się do tego przyznać, ale tego nie zrobi. Powinien ci powiedzieć, że... - urywa, a ja patrzę na niego z zaciekawieniem.

- O czym? - pytam. 

Ciekawość rośnie we mnie z każdą sekundą i boję się tego co mi powie.

- Zapytaj jego - odpowiada mi takim tonem, że w momencie cała moja ciekawość stygnie.

- Nie omieszkam - odpowiadam.

Panika wdziera się do mojej głowy, ale staram się nad nią panować. Wszystko o czym "powinien" powiedzieć mi Damon, nie brzmi dobrze. Boję się tego co mogłabym usłyszeć. To na pewno nie jest nic dobrego. Pewnie ma dziewczynę. A może Andy nią jest? Może kłamał, gdy mówił, że nie ma dziewczyny?

Resztę drogi Elijah nie odzywa się do mnie ani słowem. Jest zdenerwowany, a mi jest coraz bardziej głupio, że poprosiłam go o to żeby mnie odprowadził.

Kiedy zatrzymujemy się przed akademikiem, Elijah wzdycha i zwiesza ramiona. Spędziłam z nim już kilka godzin na sali teatralnej, gdzie za żadne skarby nie spodziewałabym się go spotkać, i wiem, że coś go dręczy. Elijah kiedy nie przebywa w towarzystwie swoich braci i Damona, jest miły i kulturalny. Zupełnie nie przypomina tego chłopaka, który przed chwilą uderzył Damona w brzuch.

- Elena, ja wiem, że nie powinienem był go uderzyć, ale to na prawdę dupek...

- Dlaczego wciąż mi to mówisz? - znów pytam, bo musi mi dać konkretną odpowiedź dlaczego tak sądzi.

- Nie odpowiem ci - wzdycha - jego zapytaj.

- W takim razie musisz mi pozwolić, a nie mówić bez wyjaśnienia, że Damon to dupek - mówię, choć w sumie nie wiem dlaczego wydaje mi się, że brzmię tak jakbym broniła Damona.

- Dobrze, ale obiecaj mi, że będziesz ostrożna - spogląda na mnie, a ciepło jego brązowych oczu znów mnie otula - Damon jest trudny i często chwali się czymś czym nie powinien - tłumaczy mi.

Zapewne chodzi mu o ten nieszczęsny pocałunek. Nie wiem dlaczego Elijah nie chce o tym rozmawiać, ale chyba to widzę.

Podobam mu się. Widzę to. Chciałby się do mnie zbliżyć, ale ja nie jestem na to gotowa.

Nigdy nie będę.

Nie z nim.

Wiem o tym.

Widzę w jego oczach to, czego boję się najbardziej na świecie. On też miał to ciepło w oczach i to samo szaleństwo, które widziałam u Elijaha pod domem bractwa. Malowało się w nich jak ogień, który trawi twój rozum i nie pozwala myśleć trzeźwo.

Nie mogę dłużej patrzeć na Elijaha.

Spuszczam wzrok, a zimny pot oblewa mi plecy. Boję się co jeszcze mógłby powiedzieć lub zrobić. Dlatego staram się zakończyć to jak najszybciej.

- Obiecuję - odpowiadam.

Wycofuję się tyłem w stronę schodów prowadzących do drzwi wejściowych.

- Dobranoc - mówi do mnie i wcale nie robi nic co uroił sobie mój chory umysł, ale ja i tak się boję.

- Dobranoc Elijah, dziękuję, że mnie odprowadziłeś - odpowiadam, ale wciąż na niego nie patrzę.

Sire bondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz