Elena's POV
- Dlaczego go uderzyłeś? - pytam Elijaha, choć wiem, że być może nie powinnam.
- Bo to dupek, już ci mówiłem - odpowiada bez emocji.
Zastanawiam się dlaczego wciąż go tak nazywa.
- Dlaczego wciąż tak o nim mówisz? - pytam, a on zerka na mnie skonsternowany.
- Sam powinien ci się do tego przyznać, ale tego nie zrobi. Powinien ci powiedzieć, że... - urywa, a ja patrzę na niego z zaciekawieniem.
- O czym? - pytam.
Ciekawość rośnie we mnie z każdą sekundą i boję się tego co mi powie.
- Zapytaj jego - odpowiada mi takim tonem, że w momencie cała moja ciekawość stygnie.
- Nie omieszkam - odpowiadam.
Panika wdziera się do mojej głowy, ale staram się nad nią panować. Wszystko o czym "powinien" powiedzieć mi Damon, nie brzmi dobrze. Boję się tego co mogłabym usłyszeć. To na pewno nie jest nic dobrego. Pewnie ma dziewczynę. A może Andy nią jest? Może kłamał, gdy mówił, że nie ma dziewczyny?
Resztę drogi Elijah nie odzywa się do mnie ani słowem. Jest zdenerwowany, a mi jest coraz bardziej głupio, że poprosiłam go o to żeby mnie odprowadził.
Kiedy zatrzymujemy się przed akademikiem, Elijah wzdycha i zwiesza ramiona. Spędziłam z nim już kilka godzin na sali teatralnej, gdzie za żadne skarby nie spodziewałabym się go spotkać, i wiem, że coś go dręczy. Elijah kiedy nie przebywa w towarzystwie swoich braci i Damona, jest miły i kulturalny. Zupełnie nie przypomina tego chłopaka, który przed chwilą uderzył Damona w brzuch.
- Elena, ja wiem, że nie powinienem był go uderzyć, ale to na prawdę dupek...
- Dlaczego wciąż mi to mówisz? - znów pytam, bo musi mi dać konkretną odpowiedź dlaczego tak sądzi.
- Nie odpowiem ci - wzdycha - jego zapytaj.
- W takim razie musisz mi pozwolić, a nie mówić bez wyjaśnienia, że Damon to dupek - mówię, choć w sumie nie wiem dlaczego wydaje mi się, że brzmię tak jakbym broniła Damona.
- Dobrze, ale obiecaj mi, że będziesz ostrożna - spogląda na mnie, a ciepło jego brązowych oczu znów mnie otula - Damon jest trudny i często chwali się czymś czym nie powinien - tłumaczy mi.
Zapewne chodzi mu o ten nieszczęsny pocałunek. Nie wiem dlaczego Elijah nie chce o tym rozmawiać, ale chyba to widzę.
Podobam mu się. Widzę to. Chciałby się do mnie zbliżyć, ale ja nie jestem na to gotowa.
Nigdy nie będę.
Nie z nim.
Wiem o tym.
Widzę w jego oczach to, czego boję się najbardziej na świecie. On też miał to ciepło w oczach i to samo szaleństwo, które widziałam u Elijaha pod domem bractwa. Malowało się w nich jak ogień, który trawi twój rozum i nie pozwala myśleć trzeźwo.
Nie mogę dłużej patrzeć na Elijaha.
Spuszczam wzrok, a zimny pot oblewa mi plecy. Boję się co jeszcze mógłby powiedzieć lub zrobić. Dlatego staram się zakończyć to jak najszybciej.
- Obiecuję - odpowiadam.
Wycofuję się tyłem w stronę schodów prowadzących do drzwi wejściowych.
- Dobranoc - mówi do mnie i wcale nie robi nic co uroił sobie mój chory umysł, ale ja i tak się boję.
- Dobranoc Elijah, dziękuję, że mnie odprowadziłeś - odpowiadam, ale wciąż na niego nie patrzę.
CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...