#25

336 22 49
                                    

Damon's POV

Ciągnę ją za sobą i prowadzę w stronę akademika. 

- Ktoś cię zaczepiał? - pytam jak palant, bo przecież wiem, że została w The Cell z koleżanką.

Pewnie się pokłóciły o głupotę, jak to laski, ale nie daje mi to spokoju.

- Nie, to nic takiego - odpowiada, ale bez przekonania.

Słyszę w jej głosie, że robi to niechętnie, więc daję spokój. W sumie to co mnie to, kurwa, obchodzi. Idziemy dalej chodnikiem, a ona powoli się uspokaja. 

Pojęcia, kurwa, nie mam co się stało w The Cell, ale kiedy zobaczyłem ją taką zapłakaną, nie mogłem tego tak po prostu zostawić. A już na pewno nie po tym jak wybuchła.

Wyżyła się na mnie i chyba sprawiło jej to ulgę.

Zajebiście było to zobaczyć, jak złość emanuje z niej jak gejzer. Była taka ... ognista. Zobaczyłem w niej to, co sam zazwyczaj czuję, kiedy widzę na czerwono.

Zobaczyłem coś jeszcze.

Przypominała ją.

Katherinę.

Łapię się na tym, że ją do niej porównuję. Znów.

Natychmiast wyrzucam to z głowy, ale to wspomnienie zostawia w moim umyśle ślad, jakby coś bardzo długo tam leżało, a teraz zniknęło. Odcisk. Bolące miejsce, choć przyczyna bólu już została usunięta.

Zerkam na nią, ale ona tylko idzie obok i nie dostrzega mojego spojrzenia.

Elena nie jest taka jak Katherina. Wiem o tym. W najdalej posuniętych przypuszczeniach, nie mógłbym znaleźć w Elenie czegoś co zbliżyłoby ją do tego jaka była Katherina.

Jest zupełnie inna, tylko podobna do niej fizycznie. Bardzo. Jakby były siostrami. I chyba dlatego wciąż do niej wracam. Przypomina mi ją, a ja znów daję się na to nabrać.

Kurwa! Nie chcę tego.

Zadaję się z nią tylko po to żeby zrobić Gilbertowi na złość.

Tak, tylko po to. Upominam sam siebie.

Poza tym rozmyślanie o Katherinie, nie zaprowadzi mnie do niczego dobrego.

Znów na nią zerkam, a ona wyciera zapłakane oczy i chyba już nie płacze. Katherina nigdy nie płakała. 

Elena nie jest Katheriną.

Nigdy nią nie będzie.

Nigdy. Poza tym Elena może sobie płakać ile jej się podoba. Katherina pewnie nie płakała bo makijaż by się jej rozmazał, a Elena się nie maluje. Chyba. Znów zerkam, ale nie potrafię ocenić czy ma makijaż.

Wmawiam sobie to wszystko, ale teraz już wiem, że myśląc w ten sposób nie bronię Katheriny. Bronię Eleny.

Nie chcę żeby była taka jak Katherina, ale one wszystkie są takie same.

Elena też.

Przyjechała na studia licząc zapewne na to, że spotka miłego chłopaka w trampkach i koszulce z logo uczelnianej drużyny sportowej i zakocha się bez pamięci. On będzie miły i będzie prawił jej komplementy, trzymając ją za rękę. Będą spacerowali w stronę zachodzącego słońca i będą, kurwa, rzygać tęczą.

Denerwujące.

Po chuj w ogóle o tym myślę?

Zbliżamy się pod drzwi jej pokoju. Uspokoiła się całkowicie, a po łzach nie ma śladu. Chyba nawet się uśmiecha.

Sire bondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz