Elena's POV
- Jesteś nienormalna - mówi do mnie.
Wciąż przykładam chusteczkę do ust Damona, a on bełkocze pod nosem wszystkie obelgi tego świata w moim kierunku.
- Należało ci się. Widziałeś jak wygląda Jerr? - pytam z wyrzutem.
Po raz pierwszy poruszam sprawę ich pobicia i nowa fala złości znów mnie nawiedza, ale ustępuje tak szybko jak tylko patrzę w jego niebieskie oczy.
Są takie ładne, a on patrzy nimi tylko w ten odpychający sposób. Przez myśl mi przechodzi, że je zwyczajnie marnuje.
- I tak jesteś nienormalna - syczy, a ja przecieram jego krwawiącą wargę kolejną chusteczką - kurwa - klnie pod nosem, bo przycisnęłam za mocno.
- Przepraszam - mówię i cofam na chwilę dłoń z chusteczką.
Patrzy na mnie jak na zbrodniarza, ale ja wcale nie czuję wyrzutów. Wciąż twierdzę, że mu się należało i przyciskam znów chusteczkę do jego ust. Przecież musi zrozumieć, że chcę mu pomóc.
- Jasna cholera - syczy z bólu.
- Och nie bądź dzieckiem - irytuję się na niego.
- Sama nie bądź dzieckiem, wiesz jak to boli! - mówi z wyrzutem.
- Gdzie dokładnie? - pytam poirytowana.
Zachowuje się jak dziecko. Zbuntowane i skrzywdzone.
W mojej głowie pojawia się przemożna chęć żeby go pocałować i załagodzić ból. Tak jak przekonuje się właśnie małe dziecko, że kiedy składa się na bolącym miejscu pocałunek, to ból mija. To jest jak odruch i nie jestem w stanie nad tym zapanować. Nie wiem skąd się to bierze, ale zamierzam się temu poddać. Zrobię to jeśli mi tylko pozwoli.
Podnosi palec do ust i pokazuje rozcięte miejsce. Sama nie wiem dlaczego, ale robię krok w jego stronę. Staję na palcach i całuję delikatnie to miejsce. Wstrzymuję oddech, kiedy się od niego odsuwam i patrzę mu prosto w oczy. Znów nie czuję nic. Żadnego strachu, żadnej paniki. Nic. Może oprócz stu milionów motyli w brzuchu, ale tych przyjemnych.
Damon nieruchomieje, zdziwiony, a jego oczy otwierają się szeroko. Sama jestem zaskoczona.
- Mówiłaś, że mi się należało - odzywa się głosem winowajcy.
- Bo należało ci się - uśmiecham się i spodziewam, że mnie odtrąci, albo co najmniej wyśmieje.
Tymczasem stoi przede mną i mogę przysiąc, że jest speszony moim zachowaniem. Ześlizguje wzrok na moje usta i kpiący uśmieszek wdziera się na jego.
- Jeszcze tu mnie boli - uśmiecha się odzyskując rezon i pokazuje jeszcze raz na swoje usta, ale tym razem na sam ich środek.
Uśmiecha się zadziornie i zapewne sądzi, że więcej się na to nie odważę, ale się myli. Nie wiem dlaczego tak myślę, ale znów jestem pewna, że to zrobię.
Z tych samych niewiadomych powodów wydaje mi się to niebywale pociągające i nie mogę się powstrzymać żeby znów go nie pocałować. Zbliżam się znów, a on obejmuje mnie w talii. Jego dłonie są ciepłe. Bardzo ciepłe, czuję ich ciepło przez koszulkę i to jakie są silne i duże. Niknę w nich. Mój mózg trąbi na alarm, ale go ignoruję. I udaje mi się to. Całkowicie.
Muszę sprawdzić to, co pojawiło się we mnie gdy pocałował mnie w swoim pokoju. Było inaczej. Nie poczułam tego strachu i chęci ucieczki. To znaczy poczułam, ale były mniejsze, jakby przykurzone, nie znaczące tyle co zazwyczaj.

CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...