Damon's POV
Z postanowieniem odegrania się na Gilbercie, zasypiam w środku dnia. Zupełnie tracę poczucie czasu. Myślenie o tym wszystkim i o Katherinie, wypompowuje ze mnie życie. Zawsze tak jest.
Przez resztę kolejnego, siedzę na sali teatralnej i podglądam Elenę jak zostaje wybrana do roli Scarlett O'Hary. Nie potrafię się kurwa oprzeć tej dziewczynie i temu jak gra.
Wiem na co czekam, ale jestem popieprzony i udaję, że mnie to nie rusza. Czekam na to aż ubierze tę kurewsko długą suknię i będzie wyglądać jak ona, Katherina, gdy grała tą rolę. Na razie jednak udaję, że to nic wielkiego. Staram się przygotować na to, że będę musiał stanąć z tym po raz pierwszy w życiu na poważnie, twarzą w twarz. Zlałem Stefana za to że powiedział, że jest do niej podobna, ale to było zupełnie co innego. Teraz wiem, że będzie ją przypominać. Bardzo. Znów ją zobaczę i chyba za tym kurewsko tęsknię. Elena jest do niej bardzo podobna choć nie chciałem tego przyznać i to dlatego Elijah tak bardzo chce mi wejść drogę, a ja tak zajebiście jestem o to wkurwiony. Ona mu się podobała, kiedyś. Zanim jeszcze zaczęła się spotykać ze mną, a potem zrobili co zrobili, a ona zapłaciła cenę.
Na dole Andy wpada w szał i kłóci się z wykładowcą. Widzę jak Elena stoi na schodach auli, a kiedy Andy przechodzi obok niej, popycha ją i ta o mały włos z nich nie spada.
Kiedy to widzę, jakiś nerw drga we mnie boleśnie. Nogi drgają mi jakby gotowe zerwać się do biegu, a do głowy na ułamek sekundy wdziera się panika.
Dziwne uczucie, jakbym chciał pobiec i ją złapać.
Obok stoi Elijah i to on w ostatniej chwili łapie Elenę za ramię, a ja odzyskuję pozorny spokój, bo oto kolejny dotkliwie poruszony nerw drga we mnie, tyle, że tym razem gdzieś w okolicy mostka, kiedy ją obejmuje.
Wiem co to jest. To jest złość i zazdrość w jednym. Znów zaczyna mi się to przytrafiać. Znów widzę na czerwono. Ta czerwień nie wróży nic dobrego. Boję się.
Obserwuję Elijaha, jak gapi się na nią przez całe zajęcia i liczy, że ona go polubi.
Polubi.
Co za posrane słowo.
Laska nie ma cię lubić, ma lubić to co jej robisz w łóżku. Lub to, co ty lubisz żeby ci robiła.
Z niczym więcej nie kojarzy mi się to słowo.
Pod koniec dnia znów pojawiam się w miejscu gdzie zawsze zbierają się chłopaki żeby pogadać i posiedzieć razem. Kampusowa knajpa The Cell. Klaus pali papierosa, a na kolanach siedzi mu Andy.
Coś ewidentnie przegapiłem nie pojawiając się tu dwa dni. W sumie jebie mnie to. Zdzira zawsze będzie zdzirą. Szkoda, że Klaus się teraz nie widzi. Ma minę jakby się właśnie spuścił w gacie.
Nie omieszkam mu tego wypomnieć jak mi podskoczy.
- Cześć ścierwa - mówię do nich.
- Cześć dupku - odpowiada mi Klaus i Kol.
Elijah siedzi i nic nie mówi. Zerka na mnie z wyższością i myśli, że jest na wygranej pozycji bo spędził z Eleną kilka upojnych chwil na sali teatralnej i mógł popatrzeć na opinające jej tyłek jeansy. Ach, zapomniałem, że był dziś też jej bohaterem i złapał ją kiedy prawie spadła ze schodów.
Nie wie, że ja zajrzę pod spód jej bielizny. Sądzi, że już to zrobiłem, ale ja zrobię to znów i znów i znów. Nawet przyniosę mu jej majtki w zębach jak już całkiem mnie pojebie.
To pewne.
- Gotowi na imprezę w domu bractwa? - pytam.
Wszyscy bez wyjątku podnoszą na mnie wzrok.
CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...