#44

323 23 63
                                    

Damon's POV

Gówno prawda.

Wcale tego nie chciałem! Nie chciałem stamtąd wychodzić i zostawiać ją z Elijahem.

Chciałem podejść do niej i ją pocałować i powiedzieć jej, że, kurwa, jest zajebistą laską jakiej jeszcze nigdy nie miałem. Ale co by to zmieniło, skoro ja nie jestem facetem jakiego ona zawsze chciała i nie miała.

Wychodzę z The Cell i widzę znów tego jej braciszka. Mendę jedną, skurwiałą. Będą przez niego tylko kłopoty, jak zacznie sypać.

Idę w jego stronę, a czerwień zalewa mi oczy. Jestem wściekły.

Przestaję panować nad sobą kiedy go widzę przed oczami. Podchodzę do niego i wymierzam mu cios w policzek. Zatacza się i upada, ale kiedy wstaje w jego oczach widzę furię taką samą jak w moich.

- Napatoczyłeś się Salvatore, nareszcie - warczy na mnie z uśmieszkiem psychopaty - czekałem na to aż mi się nawiniesz.

Jestem pijany, a on trzeźwy. Prawdopodobnie nie mam szans. Jest wielki i napakowany. Urósł przez ostatnich kilka tygodni niewyobrażalnie. Gdzie się podział mały Gilbert?

Kurwa, najebie mi za wszystkie czasy. Może to i dobrze. Może nareszcie wybije mi z tego zakutego łba swoją siostrę.

Gilbert wstaje i podchodzi do mnie zamaszystym krokiem. Chwyta mnie za koszulkę i wymierza mi cios pięścią w twarz.

Przewracam się, a on dopada mnie i siada na mnie okrakiem, tak,  jak ja zawsze mam to w zwyczaju gdy dopadam kogoś kogo chcę zlać, i okłada mnie po twarzy. Nawet się nie bronię. Należy mi się. Za nią. Za wszystko co jej zrobiłem i za wszystko czego jeszcze nie, ale na pewno bym zrobił. Niech to zatrzyma, chcę żeby mnie zlał do nieprzytomności.

Gilbert się nie pierdoli. Wpadł w szał. Okłada mnie jak w transie. Czuję jak gruchocze mi nos i ostatecznie próbuję się osłonić, zasłaniając twarz rękami, bo ból jest nie do zniesienia.

Naokoło słychać tylko pisk dziewczyn, a ja czuję, że ktoś szarpie Gilberta za ubranie i odciąga go ode mnie, bo jego pięści nie trafiają do celu, czyli do mojej twarzy. Leżę nieruchomo, a krew zalewa mi oczy i wpływa mi do gardła. Dławię się i kaszlę, ale mam to w dupie.

Zakurwisty ból rozsadza mi czaszkę, a tętniące oko chce mi z niej wyskoczyć. Zwijam się z bólu. 

Po chwili nade mną pojawia się Elena.

- Damon - mówi moje imię i zaczyna płakać.

Dlaczego Elena płacze do kurwy nędzy!!!

Zabiję tego który sprawił, że płacze. To nie racjonalne, bo wiem, że płacze przeze mnie.

- Damon odezwij się - mówi do mnie zapłakana - zaraz zabiorę cię do pokoju - dodaje wciąż płacząc.

Nie powinna płakać.

Jej oczy nigdy nie powinny płakać.

Są za ładne.

- Dasz radę wstać? - pyta, a potem woła do Kola - Kol! Pomóż mi! - woła do niego, a on zjawia się po chwili.

- Kurwa, stary, ale cię, kurwa, załatwił - Kol pierdoli od rzeczy, stojąc nade mną.

Załatwił mnie, bo mu na to pozwoliłem. Kol jest jebnięty, czy mi się wydaje?

- Wstawaj - gada i ciągnie mnie w górę, trzymając za ramiona.

- Czekaj - bełkoczę do niego, bo nie potrafię zapanować nad własnym ciałem, a smak krwi zalewa mi usta.

Sire bondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz