Elena's POV
Czuję go. Całą sobą. Wiem, że to głupie i ryzykowne, ale wiem, że tuż przed okresem nie można zajść w ciążę.
Jestem dwa dni przed, ale nie zmienia to faktu, że to i tak głupie i ryzykowne.
Jest inaczej i tak bardzo budzi to moje hormony, że za chwilę oszaleję. Oddech Damona jest ciężki i taki inny.
- Zwariuję przez ciebie - szepcze z szalejącym pożądaniem i wiem, że czuje to co ja.
Patrzy mi prosto w oczy gdy to mówi i znów mnie całuje, a jego usta są nabrzmiałe i miękkie.
Jest inny kiedy to mówi. Taki ... prawdziwy.
Porusza się we mnie i oboje chyba się zatracamy. To jest doznanie inne niż wcześniej. Dochodzę bardzo szybko, a orgazm jest inny niż wcześniej. Bardziej intensywny i trwa jakby dłużej.
Damon kończy na moim brzuchu i to mnie niesamowicie podnieca. To trochę obrzydliwe, ale mnie podnieca.
Dyszymy ciężko, a mój oddech nie chce się za nic w świecie uspokoić.
To przerażające, że tak ryzykowaliśmy.
W sumie to niby czemu mnie to przeraża?
Przecież jesteśmy dorośli i chyba nic wielkiego by się nie stało, ale sam fakt, że nie skończyłabym studiów mnie przeraża.
Moja mama też urodziła Jerremyego jeszcze na studiach, a kiedy była w ciąży ze mną, broniła dyplom. Nic przerażającego.
Udało się jej, to dlaczego i mnie miałoby się nie udać?
Nie wiem po co o tym myślę.
Chyba dlatego, że wiem, że zostałabym z tym sama, a moja mama miała mojego ojca. Miała wsparcie.
Przecież Damon nie wziąłby odpowiedzialności za taką wpadkę.
- Musisz zacząć brać tabletki - dyszy ciężko - już mnie nie zmusisz do gumki - śmieje się.
Zakrywam twarz poduszką jak on jeszcze przed chwilą. Wstydzę się mu powiedzieć, że ja też już jej nie chcę.
- Elena? - pyta jakby się wystraszył.
Podnoszę głowę i uśmiecham się do niego, ale zakrywam oczy.
- Kurwa, myślałem, że płaczesz - oddech wciąż ma szybki i ciężki.
- Płaczę? - pytam - dlaczego?
- No nie wiem, poniosło nas, może nie chciałaś...
- Chciałam... - znów zakrywam poduszką twarz i też mam jeszcze ciężki oddech - i już też jej nie lubię...
- Kogo? - pyta, a ja zanoszę się śmiechem - gumki? - pyta zaskoczony i zaczyna się śmiać - jak się nie boisz to mogę ci zrobić dzieciaka - śmieje się.
Podnoszę poduszkę i posyłam mu groźne spojrzenie.
- Tak? A niby kto go wychowa? - rzucam mu tym argumentem w twarz, a on przestaje się śmiać.
Natychmiast wraca Damon z grymasem na twarzy.
- Ja, a niby, kurwa, kto? - pyta, wprawiając mnie w totalne osłupienie.
- Że co? - patrzę na niego.
- Ja - potwierdza i siada na łóżku - byłoby moje, jak sobie to inaczej wyobrażasz? - patrzy na mnie poważnie i ubiera bokserki.
Nastaje niezręczna cisza. Odwraca się w moją stronę kiedy nic nie mówię i patrzy na mnie podejrzliwie.
- Masz mnie za kogoś, kto wyparłby się własnego dziecka? Czy, że nie potrafiłbym go wychować? - pyta z nieudawanym wyrzutem, ale ja nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Patrzę tylko na niego z otwartymi ustami.
CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...