#52

394 24 20
                                    

Damon's POV

Łzy same cisną mi się do oczu. Gaszę światło żebym nie musiał się ich wstydzić sam przed sobą i rzucam się na łóżko. Leżę w ciemności, a one płyną.

Nie wiem skąd się biorą.

Po prostu płyną.

Palą mnie, ale nie chcę żeby przestały płynąć.

Po chwili słyszę, że drzwi znów się otwierają. Wiem, że to ona. Jakiś nerw wewnątrz wciąż drga we mnie i irytuje mnie to, że wróciła, że użala się nade mną i lituje, ale nie mam odwagi podnieść głowy, żeby zobaczyła moje łzy. Kurewnie się boję, że mogłaby je zobaczyć. Pewnie by się śmiała. 

Kładzie się za moimi plecami i znów to robi. Przytula się do nich, a ja zaciskam oczy i wstrzymuję oddech. Czuję jej policzek na plecach. Jest ciepły jak zawsze. Jej dłonie zwinięte pod brodą też czuję. Oczami wyobraźni widzę ją zwiniętą w ten niesamowicie kobiecy kłębek z rozsypanymi włosami na ramionach. Widzę ją przyklejoną do moich pleców i serce mi się kraje, ale nie potrafię odwrócić się i ją przytulić. Nie potrafię, a potrzebuję tego jak powietrza. Mam wrażenie, że jakbym to zrobił, a ona by mnie odtrąciła, to potem bym umarł.

Leżymy tak bardzo długo.

Żadne z nas nie zasypia. Po prostu leżymy obok siebie. Dobrze, że wróciła. Potrzebuję jej obok.

Nasze oddechy od czasu do czasu się synchronizują, a za chwilę znów mają inny rytm. Moje są głębsze i dłuższe, a jej płytsze i krótsze.

Mamy różnej wielkości płuca. Tylko tyle, ale jest w tym jakaś symetria.

Nie mam ścisłego umysłu, ale dobrze operuję słowami więc mogę dostrzec te różnice i potrafię je nazwać.

Ona jest mniejsza, drobna, taka delikatna, a ja jestem większy, bardziej szorstki.

Ona jest dobra, miła i irytująca, a ja jestem zły, chamski i chyba też irytujący.

Mamy wspólną cechę, niesamowite. Tylko jedną, negatywną niestety, bo reszta to same przeciwności.

Ona ma dobre serce, a moje jest pełne mroku.

Mój umysł jest zwichrowany i powykrzywiany, a jej jest prosty i nieskomplikowany.

Dobry, a mój zły.

Dlaczego więc przy mnie jest?

Co ją tak do mnie przyciąga.

Przecież do mnie nie pasuje.

Nie. To ja ciągle błędnie to interpretuję.

To ja nie pasuję do niej. Nareszcie to rozumiem.

To tak bardzo uderza we mnie, że znów chyba chce mi się płakać. 

Katherina, ona do mnie pasowała. Z nią było mi łatwiej. Skrzywdziła mnie i to też potrafiłem zrozumieć, ale nie potrafię kiedy krzywdzi mnie Elena. Kiedy ona to robi to boli bardziej. Wszystko co wiąże się z nią jest "bardziej". 

Dlaczego?

Nie wiem, kurwa, nie wiem, ale nie potrafię bez niej oddychać. Nie potrafię złożyć myśli w jedną całość kiedy jej przy mnie nie ma.

Obłęd.

To dobre słowo.

Porusza się za moimi plecami i siada na łóżku. Chyba chce wyjść. Czuję panikę.

- Gdzie idziesz? - mój głos brzmi jak u desperata, ale nie potrafię go powstrzymać.

- Do siebie - odpowiada.

Sire bondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz