Damon's POV
- Że co kurwa?! Na jaką kurwa kolację???- pytam, ale ona pokazuje mi środkowy palec i odchodzi.
- Kiedy byli na kolacji?! - wołam za nią, a ona okręca się na pięcie i zatrzymuje.
- Wczoraj - mówi zajadłym tonem - spędzili ze sobą wieczór, kiedy ty debatowałeś nad istnieniem wszechświata i dlaczego jesteś na niego taki zły, zamiast wziąć dziewczynę pod rękę i zaprowadzić tam gdzie nikt inny nie może. Ale ty jesteś pojebem i nikt ani nic tego nie zmieni, nie? Już zawsze będziesz tylko ty. Sam. I twoje wariactwo na punkcie Katheriny - woła na całą knajpę - dobrze wiem, że o nią ci chodzi. Przecież to widać gołym okiem jaka Elena jest do niej podobna. Tylko, że ona NIE JEST nią! Więc albo przyjmij ją taką jaka jest, albo daj dziewczynie spokój. Mój brat się nią zaopiekuje jak trzeba.
Kiedy kończy odwraca się i na dobre wychodzi z The Cell.
Krew znów we mnie wrze kiedy słyszę jak mówi o Katherinie. Ta dziewczyna mnie zepsuła i nikt tego nie naprawi. Nawet Elena!
Tylko że przy Elenie poczułem to, za czym tak bardzo tęsknię. Za normalnym mną. Już nie pamiętam jak to jest być normalnym. Nie potrafię tego, ale chyba bym chciał.
Siedzę jeszcze chwilę i analizuję słowa Rebeki i dochodzę do wniosku, że faktycznie najbardziej chodzi mi o to z kim jeszcze spała. Dostaję od tego, serio, pierdolca.
Nie chcę sobie jej nawet wyobrażać, zwiniętej w kłębek.... ten niesamowity kobiecy i taki seksowny kłębek ... wtulony w kogoś innego. Ten jej ciepły policzek.
KURWA!!! NIE!!!
Zrywam się na równe nogi kiedy o tym myślę. To jak odruch bezwarunkowy. Czuję się z tym głupio, bo Liv patrzy na mnie jakbym zwariował.
Kieruję się więc chwiejnym krokiem w stronę toalet, udając, że po to wstałem. Wypycham z niej kolesia siłą.
- Wynoś się stąd - poganiam go i zamykam za nim drzwi na zamek.
Staję przed umywalką i patrzę w lustro. Jestem wrakiem. Najebany i nic nie warty. Ona powiedziała mi, że jej na mnie zależy, a ja powiedziałem Rebece jak ją pieprzyłem.
Jestem popieprzony.
Na samą myśl, że powiedziałem głośno o niej takie słowa, robi mi się niedobrze. Autentycznie mnie mdli.
Wymiotuję do umywalki. To już zaczyna mnie przerastać. To już za dużo nawet jak na mnie.
Jak mogłem tak zrobić.
Jak mogłem powiedzieć byle komu co z nią robiłem.
To w jaki sposób jej dotykam. To jak on mi na to pozwala. To jest tylko nasze. To jest inne niż to co mają inni. My jesteśmy inni. Nikt nie powinien o tym wiedzieć. Nikomu nie wolno mi mówić. Zaufała mi. Namalowała mi w głowie ten obraz. Jej. Zwiniętej w kłębek. Włożyła go do mojej głowy, bo przecież nigdy tego nie widziałem. Więc dlaczego wciąż go widzę? Dlaczego porzygałem się gdy powiedziałem Rebece o naszej... intymności? Dlaczego ten obraz w mojej głowie wciąż się powtarza. Dlaczego go widzę i ... czuję?
Bo ona jest tylko moja.
MOJA!
Nie, nie jest.
Ale mogłaby być, gdybym nie był idiotą.
Elijah stara się dla niej i zdobywa ją kawałek po kawałeczku, a ja stoję i gapię się na to jak jakaś frajer.
Jak mogę przegapiać taką dziewczynę?

CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...