Elena's POV
"Masz tu natychmiast przyjść" odczytuję wiadomość od Caroline i wiem, że nie mam innego wyjścia jak tylko zebrać się i pójść tam dokąd każe, albo przyjdzie po mnie i zabierze mnie tam siłą. Z Caroline się nie dyskutuje na temat imprez. Zawsze tak było. Jeśli chodzi o imprezy, Caroline jest w tym najlepsza. Poza tym spodziewałam się tego gdy tylko Elijah wspomniał o ognisku.
Odkrywam więc kołdrę i wstaję z łóżka. Wyciągam z walizki jeansy i koszulkę. Komody są pełne rzeczy Rebeki, więc moje leżą w walizce. To żaden ekstrawagancki strój, ale to przecież tylko ognisko. Zdejmuję piżamę, upewniając się wcześniej, że drzwi są zamknięte i zakładam na siebie to co przygotowałam. Do tego trampki, żeby było mi wygodnie. Totalnie nic specjalnego.
Kiedy jestem gotowa, mija dobrych parenaście minut. Czeszę włosy i związuję je w wysoki kucyk. Stwierdzam, że jednak nie wygląda to dobrze i rozpuszczam włosy. Zastanawiam się przez chwilę czy zabrać sweter, ale ostatecznie z tego rezygnuję. Wychodzę na ciemny korytarz akademika i zbiegam szybko schodami w dół. Upominam się, że nie ma się czego bać i wychodzę na powietrze.
Błądzę kolejnych kilkanaście minut zanim odnajduję miejsce dzisiejszego ogniska i rozglądam się za Caroline. Wciąż błądząc, teraz już pomiędzy tłumem ludzi, nie odnajduję nikogo znajomego.
Zatrzymuję się więc przy kegu z piwem i nalewam sobie do kubka. Odchodzę kilka kroków dalej, żeby nie tarasować dojścia do beczek i zatrzymuję się pomiędzy drzewami. Opieram się o jedno z nich i wciąż się rozglądam.
Kiedy przechylam kubek żeby się napić, w oddali widzę Damona. Damona Oprawcę. Siedzi z Rebeką, Barbie Pierwotną przy ognisku i śmieją się do siebie. On w czarnym rozciągniętym podkoszulku i potarganymi włosami niczym łobuz z serialu, a ona z blond długimi, prostymi włosami, ubrana w czerwoną sukienkę.
Serio, kto ubiera czerwoną sukienkę na ognisko?
Rebekah - mówię sama do siebie w moich myślach.
Nawet ładnie ze sobą wyglądają, myślę, i czuję się z tym dziwnie. Jakbym była zazdrosna. Niby o co? Sama nigdy tak nie usiądę z chłopakiem przy ognisku, chyba o to. Ignorując wewnętrzne ukłucie, wciąż się im przyglądam.
Pasują do siebie.
Oboje są tacy... ładni.
Ona laska, a on... nawet przystojny.
Stop. Nie myśl o nim w ten sposób, karcę sama siebie w myślach. To niedorzeczne.
Wracam więc myślami do nich oboje.
Szkoda, że mają takie zepsute charaktery, ciągnę dalej swoje wywody i mój zdrowy rozsądek wraca na miejsce. Po chwili jednak znów głupieje.
Damon ma coś w sobie co każe mi się na nim skupić i nie potrafię tego zignorować.
Nigdy nie spodobałby ci się taki chłopak - podpowiadam sama sobie i zaczynam prowadzić sama ze sobą rozmowę, w myślach.
Przestań.
Przestań, powtarzam. Co w ciebie wstąpiło! - karcę sama siebie.
Bardzo często to robię.
Rozmawiam ze sobą.
Czasem myślę, że to schizofrenia. Następstwo traumatycznych przeżyć. Dużo o tym czytałam, ale przecież nie słyszę głosu, który nakłania mnie do złych rzeczy. No może poza tym, że nakłania mnie do przezywania ludzi, ale poza tym jednym "złem", tylko po prostu ze sobą rozmawiam. To te rozmowy nie pozwoliły mi się całkowicie załamać po śmierci rodziców, więc wciąż to robię. To mi daje zazwyczaj dobre rozeznanie w sytuacji, w jakiej aktualnie się znajduję.
CZYTASZ
Sire bond
أدب الهواةDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...