Damon's POV
Ta dziewczyna doprowadzi mnie do grobu. Jestem tego pewien. Działa na mnie w taki sposób, że nie mam pojęcia jak to się stało, że sam dobrowolnie zrezygnowałem z seksu.
To, kurwa, jakieś pieprzone szaleństwo!
Idziemy razem na oklutyzm, a ja pilnuję się, żeby jej nie pocałować. To bardziej popieprzone niż sądziłem.
Robię dla niej niezrozumiałe dla mnie rzeczy. Rano wyłączyłem jej budzik, a sam pojechałem na staż, gdy jeszcze spała. Przejrzałem co zostawił mi Vincent na biurku i wystrzeliłem z stamtąd jak strzała. To tylko pierwszy dzień. Odbiłem kartę i byłem wolny. Nie było co robić więc wziąłem się po dwóch godzinach. Wracałem jak opętany, bo wyłączyłem jej budzik. Wiedziałem, że będzie wściekła, ale i tak to zrobiłem. Nie mogłem pozwolić żeby poszła na zajęcia teatralne.
Na okultyźmie Saltzmann pieprzy trzy po trzy i prawie zasypiam. Elijah siedzi niedaleko nas i mierzy mnie i Elenę podejrzliwym wzrokiem. Widzi, że zaszła zmiana i zapewne jest ciekawy co się wydarzyło.
Otóż kurwa to, że jest moja frajerze - mam ochotę mu powiedzieć. Wyryczeć.
Elena w pewnym momencie wstaje i chce wyjść.
- Dokąd idziesz? - pytam.
- Do ubikacji - odpowiada i wychodzi.
Najchętniej poszedłbym z nią, ale kurwa chyba wyszedłbym na zboczeńca.
Elijah gapi się na mnie jak na jakiegoś popierdoleńca i dział mi tym na nerwy. Elena nie wraca dość długo i zaczynam się denerwować gdzie się podziewa.
Kiedy wraca jest jakaś inna. Wystraszona?
- Coś się stało? - pytam, bo jej mina mnie martwi.
- Nie, nic - odpowiada zdawkowo, ale Saltzmann właśnie się na nas gapi i nie mogę zapytać o nic więcej.
Do końca zajęć siedzimy w ciszy, a kiedy się kończą zapominam, że Elena dziwnie się zachowywała kiedy wróciła.
To ostatnie zajęcia na dziś choć nasze pierwsze, więc jesteśmy wolni. Idziemy razem do The Cell i zamawiamy obiad. Elena zamawia kawę dla siebie i dla mnie. Kiedy Davina nam ją podaje, Elena słodzi obydwie.
- Dlaczego mi posłodziłaś? - pytam, bo przecież nie piję słodkiej kawy.
- No jak to, przecież pijesz słodką - pyta zdziwiona.
Jakim kurwa cudem? Skąd niby to wytrzasnęła.
- Nie piję słodkiej kawy, niby skąd takie przypuszczenie? - pytam, a ona peszy się i odwraca wzrok.
KURWA!
- Kto pije słodką kawę? - pytam cedząc przez zęby.
Jej uśmiech natychmiast znika. Pomyliła mnie z kimś, widzę to i modlę się aby to był pojebany Gilbert. Pogodzę się jeśli pomyliła mnie z bratem, ale nie jeśli z kimkolwiek innym.
- Nikt - zapiera się i udaje, że nic się nie stało.
A stało się kurwa!!! Gdyby pomyliła mnie z Gilbertem, to by się przyznała.
- Odpowiedz! - warczę na nią.
- Nikt, nie rozumiesz? - mówi z pretensją w głosie.
- Albo mi odpowiesz, albo wychodzę! - podnoszę głos.
- Wielki problem! - krzyczy na mnie - i co z tego? Pomyliłam się!
- Z kim mnie pomyliłaś? - warczę.

CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...