#65

312 21 37
                                    

Damon's POV

Ta dziewczyna doprowadzi mnie do grobu. Jestem tego pewien. Działa na mnie w taki sposób, że nie mam pojęcia jak to się stało, że sam dobrowolnie zrezygnowałem z seksu.

To, kurwa, jakieś pieprzone szaleństwo!

Idziemy razem na oklutyzm, a ja pilnuję się, żeby jej nie pocałować. To bardziej popieprzone niż sądziłem.

Robię dla niej niezrozumiałe dla mnie rzeczy. Rano wyłączyłem jej budzik, a sam pojechałem na staż, gdy jeszcze spała. Przejrzałem co zostawił mi Vincent na biurku i wystrzeliłem z stamtąd jak strzała. To tylko pierwszy dzień. Odbiłem kartę i byłem wolny. Nie było co robić więc wziąłem się po dwóch godzinach. Wracałem jak opętany, bo wyłączyłem jej budzik. Wiedziałem, że będzie wściekła, ale i tak to zrobiłem. Nie mogłem pozwolić żeby poszła na zajęcia teatralne. 

Na okultyźmie Saltzmann pieprzy trzy po trzy i prawie zasypiam. Elijah siedzi niedaleko nas i mierzy mnie i Elenę podejrzliwym wzrokiem. Widzi, że zaszła zmiana i zapewne jest ciekawy co się wydarzyło. 

Otóż kurwa to, że jest moja frajerze - mam ochotę mu powiedzieć. Wyryczeć.

 Elena w pewnym momencie wstaje i chce wyjść.

- Dokąd idziesz? - pytam.

- Do ubikacji - odpowiada i wychodzi.

Najchętniej poszedłbym z nią, ale kurwa chyba wyszedłbym na zboczeńca.

Elijah gapi się na mnie jak na jakiegoś popierdoleńca i dział mi tym na nerwy. Elena nie wraca dość długo i zaczynam się denerwować gdzie się podziewa. 

Kiedy wraca jest jakaś inna. Wystraszona?

- Coś się stało? - pytam, bo jej mina mnie martwi.

- Nie, nic - odpowiada zdawkowo, ale Saltzmann właśnie się na nas gapi i nie mogę zapytać o nic więcej.

Do końca zajęć siedzimy w ciszy, a kiedy się kończą zapominam, że Elena dziwnie się zachowywała kiedy wróciła.

To ostatnie zajęcia na dziś choć nasze pierwsze, więc jesteśmy wolni. Idziemy razem do The Cell i zamawiamy obiad. Elena zamawia kawę dla siebie i dla mnie. Kiedy Davina nam ją podaje, Elena słodzi obydwie.

- Dlaczego mi posłodziłaś? - pytam, bo przecież nie piję słodkiej kawy.

- No jak to, przecież pijesz słodką - pyta zdziwiona.

Jakim kurwa cudem? Skąd niby to wytrzasnęła.

- Nie piję słodkiej kawy, niby skąd takie przypuszczenie? - pytam, a ona peszy się i odwraca wzrok.

KURWA!

- Kto pije słodką kawę? - pytam cedząc przez zęby.

Jej uśmiech natychmiast znika. Pomyliła mnie z kimś, widzę to i modlę się aby to był pojebany Gilbert. Pogodzę się jeśli pomyliła mnie z bratem, ale nie jeśli z kimkolwiek innym.

- Nikt - zapiera się i udaje, że nic się nie stało.

A stało się kurwa!!! Gdyby pomyliła mnie z Gilbertem, to by się przyznała.

- Odpowiedz! - warczę na nią.

- Nikt, nie rozumiesz? - mówi z pretensją w głosie.

- Albo mi odpowiesz, albo wychodzę! - podnoszę głos.

- Wielki problem! - krzyczy na mnie - i co z tego? Pomyliłam się! 

- Z kim mnie pomyliłaś? - warczę.

Sire bondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz