#47

331 18 57
                                    

Elena's POV

Ostatecznie, pokonana i zrezygnowana wracam do pokoju. Siadam na łóżku i znów zaczynam płakać. Po prostu nad tym nie panuję.

- Nie musimy nigdzie iść - mówi cicho Elijah.

Zapomniałam, że jest w moim pokoju, ale to i tak nie powstrzymuje mnie od płaczu.

- Jesteś taki miły - szlocham głośno zupełnie się tego nie wstydząc.

- Nie jestem - odpowiada.

- Jesteś - mówię mu bardziej stanowczo.

Wiem, że nie wie co mam na myśli. Nie wie, że porównuję go do Damona, co pewnie wyrządziłoby mu przykrość, ale nie będę mu teraz tego tłumaczyć. I tak by nie zrozumiał.

- Jestem normalny - odpowiada, a ja przestaję płakać i podnoszę na niego wzrok.

Elijah wie więcej i rozumie więcej niż mogłam się spodziewać. Nic dziwnego, przywykłam do pokręconego Damona, więc ktoś normalny wydaje mi się teraz nadzwyczajny. Z tym, że Elijah jest z jego paczki, więc z góry założyłam, że jest do Damona podobny, a teraz jestem zdziwiona, że Elijah domyśla się, że go do niego porównuję. A przecież do Damona nikt nie jest podobny. Damon to chodzące indywiduum.

Elijah dobrze jednak o tym wie i stąd to jego zrozumienie.

Przecież Damon to jego kolega, nie mój, i zapewne widział już nie jedną płaczącą przez Damona dziewczynę. Nie wiem skąd to przypuszczenie, że mogłabym mu nic nie powiedzieć, a on by się nie zorientował, ale myślę, że tak właśnie jest. Elijah zna takie zachowanie jak moje, z doświadczenia.

Jest mi wstyd.

- Przepraszam - mówię przez łzy.

- To ja przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć.

- Dobrze zrobiłeś - przerywam mu - to prawda co mówisz - dodaję i ocieram łzy - chodźmy coś zjeść - wstaję i biorę torebkę do ręki. 

Przerzucam pasek przez ramię i poprawiam włosy. Wsuwam na nogi konwersy i sznuruję je. W trakcie moje łzy schną, a ja staram się posklejać moje rozsypane na kawałeczki serce.

Muszę się wyrwać z tego błędnego koła, dlatego pójdę z Elijahem na kolację. Zjem coś, porozmawiam i wrócę.

JAK NORMALNA DZIEWCZYNA.

TAK, NORMALNA.

Nie zwichrowana przez niezrównoważonego Damona i JEGO. Od dziś będę normalna. Zostawię to wreszcie za sobą. JEGO i Damona. 

- Nie musimy iść, jeśli nie czujesz się dobrze - Elijah znów próbuje mnie powstrzymać.

- Idziemy - warczę na niego, a on unosi dłonie w obronnym geście - chyba, że zrezygnowałeś? - pytam z groźbą w głosie.

- W życiu - odpowiada i uśmiecha się przekornie - poza tym teraz, to się chyba boję odmówić - żartuje.

Nie wiem co mam wyczytać z tego uśmiechu, ale mam nadzieję, że nie to czym Damon rzucił kilka dni temu mojemu bratu w twarz. Mam nadzieję, że oni wszyscy sobie mną nie pogrywają. I że nie dowiem się jutro, że Elijah będzie rozpowiadał na lewo i prawo, a zwłaszcza nie wytknie tego Jerrowi, że był ze mną na kolacji.

Damon ma na mnie zbyt duży wpływ. Teraz to dostrzegam. Wszystkich podejrzewam, że są tacy jak on.

Zdaję sobie w tej chwili sprawę, że zachowuję się jak on. Warczę na Elijaha jak jakaś nienormalna i natychmiast się reflektuję.

Sire bondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz