Damon's POV
Wyszła.
Wyrzuciłem ją, więc musiała.
Nie chciałem.
Chciałem.
Nie wiem.
Kurwa, nie wiem.
Dlaczego nie wiem?
Wiem.
Bałem się.
Bałem się jak kurwa mać.
Dlaczego o nią zapytała i skąd o niej wie? Nie wiem. Znów nie wiem. Nie mam odpowiedzi na swoje własne pytania i szlag mnie trafia.
Nie chcę rozmawiać o Katherinie. Z nikim. Wystarczy, że ojciec mnie do tego zmuszał.
Nie udało mu się, ale i tak pamiętam ten gorzki czas.
Było mi ciężko. Gorąco. Wszystko mnie bolało. Pomimo, że somatycznie byłem już zdrowy.
Zachorowała moja dusza i nie uleczyła się do dziś.
Nigdy się nie uleczy.
Choć poczułem to w tą noc kiedy Elena tu spała. Poczułem się uleczony.
Poczułem się szczęśliwy.
Może mógłbym, może... mógłbym już ją zostawić?
Może mógłbym już o niej zapomnieć?
O Katherinie.
Elena sprawia, że czuję się jakbym mógł.
Elena. Moje lekarstwo.
Rozglądam się jakbym jej szukał, ale jej już przecież tu nie ma. Wyrzuciłem ją w najbardziej podły sposób.
Oddała mi się, a ja ją wyrzuciłem.
I co z tego?
Wiele dziewczyn się ze mną pieprzy i nie robię z tego takiego dramatu, ale w życiu nie czułem takiego pożądania jak przy niej. Ona dosłownie mnie pochłonęła. Czuję ją w krwiobiegu. Wypełnia każdy mój nerw tym ciepłem, które czuję przy niej gdy jest blisko. Drżę przy niej, a ona mnie ogrzewa. Widzę ją pod prysznicem sprzed chwili.
Odwracam głowę w stronę łazienki. Drzwi są otwarte.
Mój wzrok pada na blat przy umywalce. Drzwi są otwarte na oścież bo Elena wypadła z łazienki jak burza. Przeszła szturmem przez mój pokój zostawiając po sobie bałagan w postaci mokrego ręcznika, mojej porzuconej na podłodze koszulki i... torebki.
Zostawiła torebkę w łazience. To ja jej ją tam zaniosłem, a ona zapomniała gdy wychodziła w pośpiechu.
Ledwo wyszła. Zupełnie przed chwilą. Tak naprawdę nie chciałem żeby wychodziła. Biorę torebkę do ręki i gnam za nią. Torebka to tylko głupi powód żeby do niej pójść, ale chcę tego. Czuję, że chcę. Dlaczego tak bardzo tego chcę? Nie wiem, ale słucham choć raz tego co czuję.
Jak pojebany idiota.
Wychodzę na korytarz i dopadam ją na schodach. Oczywiście, z nim. Żałuję od razu, że za nią pobiegłem. Żałuję, że znów dałem się nabrać temu co czuję. Dlaczego jestem taki głupi.
Na chwilę została sama, a ta hiena już ją odnalazła. Przyniósł jej książkę, którą ona chce ukryć przede mną pod pachą. o Ósmej rano! Ma tupet gnój. Widzę to w jego spojrzeniu, że gdybym się nie zjawił nabrałby ją na te swoje obite oczka.
Obiję mu je jeszcze tyle razy ile będzie trzeba, jeśli jeszcze raz wejdzie mi w drogę.
Nakurwię mu tak, że nie skończy się tylko na podbitych oczach. Połamię mu wszystkie kończyny, a na koniec skręcę kark.
CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...