Damon's POV
W nocy nie śpię ani minuty. Boję się snu, który znów miałby do mnie przyjść. Nie chcę go śnić, ale nad ranem jestem wykończony i zasypiam. Śnię krótko i budzę się zanim czerwień zaleje mi oczy.
Cały dzień spędzam na wykładach. Nie idę jedynie na okultyzm. Wiem, że ona tam będzie i wiem, że nie będę potrafił spojrzeć jej w oczy. Nie zbliżam się też do sali teatralnej. Wciąż jednak o niej myślę.
Chyba za nią tęsknię, ale odsuwam tą myśl na kraniec świadomości. Nie można tęsknic za kimś komu sprawia się tyle bólu.
Kurwa, to dopiero półtorej tygodnia jak ją poznałem, a wyrządziłem jej więcej krzywdy niż komukolwiek innemu. Prócz Katheriny. Oczywiście. Boję się, że jej zrobię to samo, skoro już zacząłem zadawać jej ból. Boję się, że znów nad tym nie zapanuję. Ona mnie pochłania bardziej niż Katherina, więc droga do zniszczenia jest krótsza. O wiele.
Po wykładach do dziewiętnastej plączę się po kampusie, a potem siadam razem z Klausem i Kolem na sofie w The Cell.
Ta knajpa słynie z niezłych bijatyk i dobrego piwa, dlatego to tu zawsze odbywa się Święto Komety.
Kol jak zwykle skołował butelkowane piwo. Teraz już wiem skąd i uśmiecham się pod nosem, ale wciąż trzymam tę informację dla siebie. Przyda mi się to zapewne kiedy indziej. Święto Komety to jakaś bzdura, ale można poimprezować, więc nie narzekam.
W ogóle to wybrałem Withmoore University właśnie ze względu na imprezy. Tu nie ma tygodnia żeby się coś nie działo. Co tydzień jest jakaś impreza tematyczna, nie licząc tych w domu bractwa. Tam impreza jest nawet dwa razy w tygodniu.
Na naszej sofie pomału robi się ciasno, kiedy zjawia się Andy, a po niej ćpunka Vickie, a nawet cnotkowata April. Wszyscy są nawaleni i nikt już nie zwraca uwagi na to, która dziewczyna siedzi na czyich kolanach.
Klaus jak zwykle obściskuje Andy, a ta wpycha mu język do gardła. Vickie obmacuje Enzo, a my z Kolem siedzimy i obserwujemy panienki, kiedy zjawia się Rebekah.
W momencie serce podskakuje mi do gardła i rozglądam się nerwowo czy przyszła z nią Elena.
Nie przyszła.
Dziwnie się z tym czuję i moja obsesja znów zaczyna we mnie buzować.
Co robi w takim razie skoro nie ma jej na jednej z ważniejszych imprez. Może znalazła sobie lepsze towarzystwo?
Zauważam, że nie zjawił się też Elijah i moja obsesja się nagle pogłębia o sto procent.
Na pewno są razem.
Na pewno ta kanalia już się do niej dobiera.
Zupełnie nie wiem dlaczego mam taką jebaną obsesję na tym punkcie, że się spotykają.
Kiedy moja obsesja zaczyna przybierać barwy czerwieni w moich oczach, pojawia się Elijah.
Kamień spada mi z serca kiedy nie widzę przy nim Eleny. Jestem mu nawet w stanie uścisnąć rękę.
Nie. To byłaby przesada.
Nie jestem.
Niech spierdala.
W naszym kącie nastaje cisza i wszyscy przeskakują wzrokiem od niego do mnie i czekają co się stanie.
Elijah kiwa do mnie głową.
- Damon - mówi z tą swoją jebaną wyższością.
- Elijah - próbuję naśladować jego idiotyczny ton, ale nikt się nie śmieje.
CZYTASZ
Sire bond
FanfictionDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...