Elena's POV
Rano budzę się za późno.
Jestem spóźniona na pierwsze zajęcia, ale postanawiam się nie spieszyć. Szykuję się do wyjścia i dzwonię do Jerremyego. Wieczorem było już za późno. Nie odbiera. Pewnie jest na zajęciach. Dzwonię do Bonnie, ale ona również nie odbiera.
Po chwili Bonnie pisze do mnie krótką wiadomość, że chce ze mną porozmawiać. Przewracam oczami, bo wiem czego będzie dotyczyć rozmowa i odpisuję żeby dała znać kiedy. Nie odpisuje. Wkładam buty i wychodzę z pokoju.
Po drodze kupuję sobie i Elijahowi kawę w kampusowej kawiarni. Wczoraj bardzo mi pomógł. Dzięki niemu uporałam się z porażką i obelgami Damona i chciałabym się mu jakoś zrewanżować.
Słowa Damona jeszcze nie całkiem uleciały z mojej głowy i do teraz dźwięczą mi gdzieś tam w środku, ale już mnie tak nie bolą.
"Jesteś taka sama jak inne!".
Dziś już jednak tak intensywnie o tym nie myślę, i nie myślę jak o swoim przewinieniu, choć wiem dokładnie co Damon miał na myśli, że rzucam się w ramiona innego chłopaka kiedy jeden mnie odtrącił.
To nie prawda.
Nie jestem taka jak inne.
Może Damon tak sobie o mnie myśleć, ale to on jest taki jak inni. To on mnie, odtrącił, oszukał, upokorzył, zakpił ze mnie i przede wszystkim mnie wykorzystał.
Jakim cudem miałabym się NIE rzucić w ramiona innego chłopaka po tym wszystkim?
Takim, że tego nie zrobiłam, ale też nie mam zamiaru skupiać się na Damonie bardziej niż powinnam. Może i coś do niego poczułam, fakt, ale nie jestem pierwszą dziewczyną, której serce się łamie. Nie wiem skąd ta lekkość dzisiaj, kiedy o tym myślę, ale to zapewne zasługa Elijaha.
Gdzie panika?
Oczywiście jest tam, głęboko, czeka żeby wypłynąć, nie mam się co łudzić. Wiem o tym, ale teraz jakby potrafię to trochę okiełznać.
Poza tym przyjechałam na studia. Chcę, a właściwie MOGĘ poznać nowych ludzi, bo mój strach przed życiem nieco zelżał. Wiem, że stało się tak dzięki Damonowi, ale czy ja nie mogę choć trochę wykorzystać jego? Zwłaszcza, że to nie sprawi mu przykrości, a nawet gdyby tak było, to przecież Damonowi nic nie sprawia przykrości. Jest gruboskórny i nie przejmuje się czymś takim jak uczucia i emocje.
Chce tylko tego co wszyscy. Bez zobowiązań. Bez uczuć. Tylko fizyczność.
Niech to sobie weźmie, ale nie ode mnie.
Podkreślam.
Nie jestem taka jak INNE.
Na zajęcia teatralne docieram w samą porę, bo zaczynam się zapętlać w swoich myślach. W pierwszym rzędzie uśmiecha się do mnie przystojna twarz Elijaha. Przypomina mi się jak spotkałam go po raz pierwszy i od razu przykleiłam mu etykietkę Brata Pierwotnego Eleganckiego. Śmieję się w duchu na to wspomnienie. Odpowiadam mu tym samym miłym uśmiechem i siadam obok niego. Od wczoraj postrzegam go inaczej. Bardziej NORMALNIE. Po przyjacielsku.
Podaję mu kawę, a on podnosi brwi w pytającym geście.
- Nie pijesz kawy? - pytam, bo w sumie się nad tym nie zastanowiłam kupując ją.
- Piję. To dla mnie?
- Tak - odpowiadam - kupowałam sobie, to kupiłam i tobie. Nie wiem czy dobrą, ale musisz wypić jaką ci przyniosłam - szczerzę się do niego, a on znów się uśmiecha i upija łyk.
CZYTASZ
Sire bond
Hayran KurguDOTYKA jej... ale nie to GDZIE ją dotyka, a to, JAK ją dotyka, decyduje, czy ona czuje się przy nim bezpiecznie. Nie to, JAK ją dotyka, a DLACZEGO ją dotyka, decyduje, czy ona się przed nim otworzy. To nie jego DOTYK ma tak duże znaczenie jak energi...