-O nie... - Wilson zadyszał, zadając ostatnie ciosy przeciwnikom. - Steve!..
Zerwał się do biegu, mając coraz większy trud ze złapaniem oddechu. Przetarł spocone i pobrudzone czoło, a potem skoczył, wypychając Kapitana na ziemię. Wleciał prosto pod ogromny miecz zrobiony z kryształu, który ewidentnie wydzielał jakąś nieznaną im wcześniej energię.
Pool upadł, ukrywając cierpienie. Nie udało mu się jednak zatuszować krwotoku z głęboko rozciętej rany. Syknął, gdy odklejał od niej podartą i poplamioną koszulę.
-WADE... JA PIERDZIELE.. - Pajączek spojrzał na uzbrojonego bandytę. - TY ŚMIECIU!
Peter podniósł się i stanął na brzegu jednego z budynków, wściekając się, mimo płaczu. Szybko wziął się w garść i w furii uderzył w ziemię, zbliżając się niepokojąco do napastnika. Wszystkie strzały z sieci, które trafiały w ostrze, rozpuszczały się w mgnieniu oka, zostawiając tylko dym lub spalone resztki, opadające na ziemię.
-Co to... - Wytrzeszczył oczy, ale kontynuuował strzały.
W końcu był tak blisko, że trafił w jego nadgarstek i pociągnął go w dół, zwalniając lekko uścisk na rękojeści. Rogers wstał i wyrwał broń, łapiąc niechcący za fragment ostrza, który wypalił mu część dłoni. Nie poddał się jednak i wygrał z bólem, wycinając dziurę w klapie bagażnika.
Parker walczył z rozbrojonym kryminalistą. Pod wpływem chwili, spojrzał na cierpiącego Poola, który próbował wstać, jednak z powodu zbyt rozległej i głębokiej rany mu się to nie udawało.
Chłopak zagapił się i dostał porządnie w twarz. Mężczyzna wykorzystał jego zawroty głowy i uderzył go jeszcze w udo. Wilson widział to, nabierając stopniowo na siłach. Każda sekunda, przez którą musiał patrzeć na ciosy zadawane przyjaciołom i ukochanemu, wzmagała jego determinację do wstania na nogi.
Podparł się dłonią, rozerwał koszulę ograniczającą jego ruchy i powstał dumnie, ignorując cieknącą mu z rany krew. Niezbyt prosto i dostojnie pobiegł ratować nastolatka. Uderzał we wszystko, nie miał już siły na uniki. Obraz przed oczami mazał mu się, rozmywał, uniemożliwiając przewidzenie kolejnego ruchu. Został cios, może dwa i zemdlałby, konając z przemęczenia..
Nagle usłyszał głośny strzał z pistoletu. Zrobił kilka kroków w tył i złapał do płuc sporo powietrza, przywracając sobie normalne widzenie.
Nastolatek stał ze spluwą skierowaną prosto w głowę napastnika. Cały się trząsł, oddychał przez usta i niekontrolowanie płakał. Facet, zanim upadł, dotknął go palcem w ramię i uśmiechnął się szeroko, zdejmując kominiarkę.
-I tak cię znajdą... - Powiedział na ostatnim dechu.
-Znajdą? Kto? KTO MNIE ZNAJDZIE.. NIE! ZACZEKAJ! - Opuścił broń i spojrzał bez emocji na wiotkie, leżące na bruku ciało.
-Peter... Uratowałeś mnie..
-Zabiłem człowieka. - Dolna warga drżała mu, wskazując na powstrzymywany płacz.
-Ale ocaliłeś mi życie! Nam wszystkim!
-...
-Nie jesteś szczęśliwy?
-..NIE... ZAMORDOWAŁEM GO... ZASTRZELIŁEM... JEGO KREW JEST NA MOICH RĘKACH..
-Dosłownie mały.
-Dzięki wiesz... A co jeśli miał rodzinę? Przyjaciół? Sam nie wiem... Kota? Co ja narobiłem..
-Po prostu mnie wyręczyłeś. Prędzej czy później i tak bym cwela zajebał.
CZYTASZ
Wypełnić Misję... // Spideypool
FanfictionPo zaproszeniu przez Starka wszystkich Avengersów do bazy bohaterów, młody Spider-Man musi złapać wyznaczonego mu kryminalistę.. Dalszy ciąg zdarzeń zmusi go do ciężkich wyborów i wyrzeczeń. Będzie musiał zadecydować, posłuchać rozsądku, czy pójść z...