107. "Brakuje Mi Go..."

274 24 16
                                    

Kolejne kilka dni były dla chłopaka udręką. Leżał całymi dniami w łóżku, patrząc w sufit. Nie otwierał drzwi znajomym, odmawiał spotkaniom i rozmowom z ciocią. Nie jadł od trzech dni i nawet tego nie czuł... Zamknął się w czterech ścianach, nie umiejąc wygadać się ludziom ze swoich problemów.

Ciocia May:

~Peter, odpowiedz mi.

~Nie możesz tego rozpamiętywać. Nikt nie powiedział jasno, że to koniec.

Zostaw mnie May.~

~Skarbie...

~Przyjadę do ciebie z Happy'm. Wyjdziemy na miasto, zjemy lody, kupisz sobie coś ładnego i przestaniesz się zamartwiać.

Nie, dzięki.~

~Proszę cię.. Nie mogę patrzeć na to, jak robisz sobie krzywdę, izolując się od świata.

~Przygotuj się, zaraz u ciebie będę. Odkluczysz mi drzwi i będzie dobrze.

Już jest. Możesz odpuścić ciociu?~

Nie pomagasz mi swoim gadaniem i ciągłym pocieszaniem.~

Próbuję się z tym pogodzić i od nowa ustawić sobie życie, w razie jakbym miał go już nigdy nie zobaczyć, a ty rujnujesz tylko to, co udało mi się już odłożyć na bok..~

~Tony dzwonił do mnie wcześniej i powiedział mi o wszystkim..

To fajnie. Zajmij się swoimi sprawami, a mi pozwól robić to, co chcę.~

Pa.~

Odłożył komórkę i zakrył twarz kołdrą. Kobieta doprowadzała go powoli do szału. Przypominała o tym, że został sam. Że nic nie jest trwałe, a śmierć człowieka tak naprawdę nie znaczy nic. W tym wielkim świecie zniknięcie jednej osoby dla większości nie sprawi, że wszystko nagle się zburzy... Jednak Parker odczuł to inaczej.

Usłyszał dzwonek do drzwi. Spojrzał na ekran urządzenia, brak wiadomości. Zwlókł się z łóżka i niechętnie otworzył.

-Co jest... - Spojrzał w górę. Był to Tony. - Oh... PANIE STARK.. HAHA...

-Śmierdzisz Peterku.

-...Wiem. -Przeczesał palcami włosy. - Em.. Co Pan tu...

-Mogę wejść?

-Wolałbym nie...

-Pomogę Ci posprzątać. Idź się umyj i ubierz, jedziemy za chwilę do bazy, w drodze wszystko ci powiem.

-Nie chcę tam jechać...

-Myślę, że się nie zawiedziesz. Aczkolwiek nie chcę robić ci teraz nadziei...

-W takim razie, niech Pan wejdzie... - Głos mu zadrżał.

Podbiegł do kanapy i zrzucił z niej ręczniki, torby, potłuczoną miseczkę i brudne ubrania. Na stole leżała góra brudnych naczyń i niedokończone posiłki sprzed kilku dni. Na szybko ogarnął salon i uśmiechnął się nieśmiało.

-Dlaczego się tak zaniedbałeś..?

-Nie wiem. Chce Pan coś do picia?

-Nie. Umyj się, dopiero potem porozmawiamy..

-Nie chcę Pana tu tak zostawiać...

-IDŹ.

Nastolatek zrobił krok w tył i poszedł po coś na przebranie. Wziął jeansy i koszulkę Wade'a. Lubił czuć jego zapach... Potem po cichu poszedł do łazienki, żeby dokładnie się wykąpać. Umył włosy, zęby i przygotowywał się przez przeszło 40 minut. Gdy wyszedł, zobaczył jak miliarder zamiata podłogę. Chłopak otworzył szeroko usta, widząc pozmywane naczynia, poukładane rzeczy i pierwszy raz od pewnego czasu, czysty dom.

Wypełnić Misję... // SpideypoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz